EN

19.10.2022, 13:33 Wersja do druku

Komu należy się Aleja Zasłużonych?

„Aleja Zasłużonych” Jarosława Mikołajewskiego w reż. Dariusza Starczewskiego w Teatrze Bagatela w Krakowie. Pisze Mateusz Leon Rychlak w Teatrze Dla Wszystkich.

,,Przyjdzie śmierć
i będzie miała twoje oczy’’

Cesare Pavese
Tłum. Jarosław Mikołajewski

Niepewność tego, co stanie się po naszej śmierci – to jedna z najbardziej dojmujących trosk każdej osoby, którą dopada chwila refleksji nad własnym życiem. Pytanie o to, co stanie się z każdym z nas po śmierci, z naszą świadomością, istnieniem, stanowi największą z zagadek ludzkości, ale co stanie się po naszej śmierci tu, gdzie jesteśmy?

Gdy zbliżamy się do kresu, mniej lub bardziej świadomie ,,porządkujemy’’ nasze sprawy, tak, aby jeszcze zza grobu mieć wpływ i otoczyć opieką naszych najbliższych. Tak właśnie główna bohaterka najnowszego spektaklu Teatru Bagatela ,,Aleja zasłużonych’’, na podstawie dramatu Jarosława Mikołajewskiego (reż. Dariusz Starczewski), stara się zapewnić ulgę swojemu mężowi w żalu, który ma dopiero nadejść. Ona (Monika Niemczyk), wrażliwa poetka, nadal zbuntowana przeciw rozmaitym zjawiskom, samotności, niedocenianiu jej jako twórcy, pojawia się w świecie biurokracji, by uzyskać pewność, że będzie mogła być pochowana na koszt państwa w Alei Zasłużonych. Odwiedza zarząd cmentarza, ministerstwo kultury, gdzie pojawiają się postaci urzędników, wyjętych jedynie połowicznie z rzeczywistości, a w pozostałej części z surrealistycznego wyobrażenia, o czym widz może się przekonać z nagłych zmian w zachowaniu tych bohaterów.

Urzędnik cmentarza (Paweł Sanakiewicz) w swojej realnej odsłonie jest reliktem poprzedniej epoki, w czarnych okularach, które swego czasu straszyły zamiast Teleranka. Potem jednak wygłasza pełen namysłu monolog o samotnym opuszczonym grobie, w który złożony zostanie mąż naszej bohaterki, gdy jednak okaże się, że to nie ona odejdzie pierwsza. Pracownica Ministerstwa Kultury (Lidia Olszak) również początkowo zachowuje się tak, by ukryć swoją ignorancję, uprzejmie, ale z rezerwą, jednak gdy dowiaduje się, że siedząca przed nią poetka to autorka jednej z jej ulubionych piosenek szaleje z podniecenia.

Postaci te jednak w znacznym stopniu należą do sfery imaginacji głównej bohaterki; to, co dzieje się naprawdę, jest ukryte pod warstwą szaleńczego, prawie onirycznego przywidzenia. Jedynie na krótką chwilę widz, wraz z bohaterką, tkwi w rzeczywistości. Tak samo dzieje się przy spotkaniu protagonistki z matką (Anna Rokita) – jej postać przeniesiona jest jakby żywcem z lat 50., w modnej fryzurze, twarzowej sukience do kolan, która furkocze w rytm radiowego przeboju, jedynie na moment, staje się przygarbioną i powolną staruszką.

Cała akcja dzieje się w otoczeniu wielkiej białej plamy scenografii, wypełnionej jedynie urzędniczą szafką z dokumentami, która po chwili zmienia się w kuchenną komodę, stół w jadalni, stający się później przytłaczająco wielkim biurkiem w państwowym urzędzie, fotelem na kółkach i wieszakiem na ubrania.

Opowieść ta przygotowuje nas do stawienia czoła śmierci, jednak nie jest to śmierć głównej bohaterki, a właśnie jej męża (Dariusz Starczewski), wobec której to śmierci wszystkie wysiłki, państwowy pogrzeb, Aleja Zasłużonych legły w gruzach i straciły zupełnie na znaczeniu. Reżyser spektaklu postanowił odciąć się od umartwiania nad losem wyobcowanej inteligentki i niedocenianej poetki, aby oddać ten najważniejszy w moim przekonaniu przekaz tekstu Jarosława Mikołajewskiego – to, że nad każdym z nas w dowolnym momencie może zawalić się niebo. I właśnie w takim urwanym momencie rzeczywistości pozostawiona jest widownia, aby na ostatnie kilka chwil znów trafić do świata gdzieś pomiędzy smugą cienia, a drugim końcem tęczy, który tak naprawdę rozpościera się zawsze wewnątrz ludzkich umysłów.

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła

Autor:

Leon Rychlak

Data publikacji oryginału:

19.10.2022