EN

16.01.2023, 14:53 Wersja do druku

„Komediantka" - aktorzy prowincjonalni, ale... nie tylko od grania

„Komediantka” Władysława Reymonta w reż. Anity Sokołowskiej w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Pisze Jarosław Reszka w „Expresie Bydgoskim”.

fot. Natalia Kabanow/mat. teatru

Anita Sokołowska nie zamieniła Reymonta we współczesnego komentatora politycznego. I wygrała.

„Komediantka", jeśli w ogóle kojarzy się z czymś współczesnemu Polakowi, to raczej nie z debiutancką powieścią przyszłego noblisty, napisaną z nudów na prowincji, gdzie był zawiadowcą na kolei. Na podstawie „Komediantki" w 1988 roku telewizja uraczyła nas wybitnym serialem w reżyserii Jana Sztwiertni z tabunem gwiazd w obsadzie, formatu Beaty Tyszkiewicz czy Bronisława Pawlika.

Aktorka Anita Sokołowska, która na scenie w mieście, gdzie spędziła osiem lat, zadebiutowała w sobotę jak reżyserka teatralnej adaptacji debiutanckiej powieści Reymonta, w czasie, gdy serial Sztwiertni przykuwał widzów do telewizorów marki Rubin, była jeszcze w podstawówce. Nie wiem, czy oglądała tamten serial. Wiem już natomiast, że wespół z Marią Wojtyszko, dramaturżką, która przetłumaczyła Reymonta na scenę, nie poddały się pokusie dodania mu aktualności -obyczajowej czy politycznej. Odetchnąłem z tego powodu z ulgą, bo tekst z końca XIX wieku świetnie broni się i 125 lat później.

Nie znaczy to, że „Komediantka" A.D. 2023 jest prostym odwzorowaniem fabuły, opisów i charakterystyk postaci z powieści. Zamiast scenografii - pustka, z jedną podświetlaną kolumną gdzieś z boku. Zamiast rekwizytów - dywan, który w jednej ze scen symbolizuje przeniesienie się akcji z teatru do salonu w domu dyrektora. Bardziej zróżnicowane są kostiumy - wszak aktorzy przebierają się bardzo często - autorstwa Wojciecha Farugi. Nie są to jednak kostiumy „z epoki". Raczej fantazje kreatora mody, które Faruga, jako dyrektor Teatru Polskiego, testuje także na sobie, podczas premier.

Spektakl zaskakująco rozpoczyna się od tańca. Nie jest to jednak taniec klasyczny czy towarzyski. Wszyscy występujący w przedstawieniu aktorzy przez wiele minut miotają się po scenie w tańcu, który można by określić obrzędowym, rytualnym. W tego typu ruchowe transy - lub tylko podrygi - pojedynczo lub grupowo wpadać będą aktorzy wielokrotnie. Różnie można sobie tłumaczyć ten pomysł. Dręczy ich demon teatru? Być może. Najważniejsze wydaje się to, że rytualne miotanie się błyskawicznie wprowadza emocjonalne napięcie, w którym żyje podrzędna trupa teatralna, wystawiająca sztukę niemalże na ulicy.

Reymont, a w ślad za nim Sokołowska, pokazują gest Kozakiewicza Kazimierzowi Dejmkowi, który miał mawiać: „aktor jest od grania, a dupa od srania". Aktor, kiedyś i dziś, myśli, kocha, ma ambicje, cierpi, zżera go zawiść. Doświadcza wszystkich doznań, szczególnie mocno odczuwanych przez artystów i twórców.

Nawet jeśli swoje zdolności pokazuje w letnim ogródku, w repertuarze skrojonym pod gust intelektualnie ograniczonego mieszczucha. Aktor buntuje się też i marzy...

Wszystkie te namiętności dobrze zagrały na scenie Teatru Polskiego. Bydgoska „Komediantka" to nie jest show jednego aktora. Reżyserka sprawiedliwie zadbała, by każda z kilkunastu osób pojawiających się na scenie dostała swoje pięć minut. Nie jest to zatem opowieść o młodej adeptce sceny Jance Orłowskiej i jej zawodowym otoczeniu. To opowieść o trupie teatralnej dyrektora Cabińskiego i jej nowym nabytku - Jance Orłowskiej. O ludziach złamanych, a jednak niezłomnych. Na gruzach jednego małego teatru rodzi się bowiem inny - i rusza w trasę...

Tytuł oryginalny

Premiera w teatrze. „Komediantka" - aktorzy prowincjonalni, ale... nie tylko od grania

Źródło:

„Express Bydgoski”

Nr 12




Autor:

Jarosław Reszka

Data publikacji oryginału:

16.01.2023