„Viva Maria!” Romana Frankla w reż. Witolda Mazurkiewicza w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej. Pisze Agnieszka Loranc w Teatrze dla Wszystkich.
Stoi tuż przed schodami Teatru Polskiego w Bielsku-Białej – dostojna, piękna i niewzruszona Maria Koterbska. Pomnik pamięci o swingowej divie został nie tylko utrwalony, jako mosiężna statua, bowiem od grudnia na afiszu bielskiego teatru króluje „Viva Maria”, czyli musical o niezwykłej piosenkarce.
Tę historię trudno streścić – barwny scenariusz napisało samo życie Marii Koterbskiej. Jego teatralną adaptację stworzył jej syn, Roman Frankl, wcielający się także w postać Jerzego Haralda, kompozytora, który w noc sylwestrową 1949 roku dostrzegł „mikrofonowy głos” – wówczas dwudziestopięcioletniej – Marysi. Widzowie mogą usłyszeć aranżacje największych przebojów Koterbskiej, jak „Augustowski noce” czy „Serduszko puka w rytmie cha-cha”. Każda z tych piosenek staje się narracyjnym punktem wyjścia do kolejnych scen z życia artystki – związanych z estradą, ale i prywatno-politycznymi przeciwnościami. Opowieść zaczyna się wraz z radością końca II Wojny Światowej, jednak już po chwili nadchodzą czarne chmury stalinizmu. Władze próbują nakłonić Koterbską do podążania „bezpieczniejszą” drogą, zgodną z linią partii. Artystka jednak za wszelką cenę odgradza się od zależności politycznych, jej serce otwarte jest tylko na swingowy zasiew, wolny od systemowych gier i ograniczeń. W spektaklu Minister Kultury (Tomasz Lorek), jego sekretarka (Wiktoria Węgrzyn-Lichosyt) i partyjny ważniak Nowak (Rafał Sawicki), tworzą satyryczne oblicze ówczesnej władzy – groteskowe, pełne absurdalnej biurokracji i pokazowej powagi.
Swing, symbolizujący wolność i amerykański styl życia, nie był mile widziany w socjalistycznym bloku wschodnim. W „Viva Maria” rozbrzmiewa pełną mocą, stając się jednym z najmocniejszych elementów spektaklu. Muzyka, wykonywana na żywo przez kwartet pod kierownictwem Jacka Obstarczyka, to prawdziwa perła przedstawienia. Artyści, ubrani w eleganckie biało-czarne smokingi, przygrywali niczym nowojorski jazzband, przenosząc widzów w złotą erę. Dominika Handzlik w (dzielonej z Żanetą Rus) roli Koterbskiej brawurowo interpretuje legendarne przeboje. Jej kreacja łączy subtelność z charyzmą, a wokalne wykonania budzą zarówno zachwyt, jak i nostalgię – szczególnie w duetach z Karolem Jasińskim, wcielającym się w Janka, męża Marii.
Widmo epoki kontestowane jest także w warstwie wizualnej spektaklu. Kostiumy autorstwa Igi Sylwestrzak w większości są stonowane i jednolite, oddając szarość i ponurość powojennej Polski. Jednak w finale, gdy losy Koterbskiej nabierają pozytywnego zwrotu, scena rozbłyska kolorami – aktorzy i aktorki pojawiają się w barwnych sukniach i garniturach. Pełna okazałość strojów, piętrzących falban spódnic ukazuje się w ruchu. Bezsprzeczne chapeau bas należą się choreografce Katarzynie Zielonce, która wprowadzając w tan ponad dwadzieścia ciał, wykreowała pełne energii układy taneczne. Z kolei proponowane przez scenografa Damiana Styrnę trzy obrotowe moduły, przenoszą widzów w kluczowe dla życia Koterbskiej miejsca, m. in. dom rodzinny, w którym, słuchając audycji „Melodie Świata”, Koterbska zamarzyła o karierze muzycznej i sprzeciwiła się wymarzonej przez jej rodziców (Anna Guzik-Tylka, Adam Myrczek) bezpiecznej karierze farmaceutki. Scenografię dopełniają animacje (Eliasz Styrna) wyświetlane na ścianach pionowych konstrukcji – ikoniczne obrazy epoki, takie jak Pałac Kultury i Nauki, nazwiska amerykańskich gwiazd swingu i jazzu.
„Viva Maria” to musical, który nie tylko oddaje hołd Marii Koterbskiej, ale i ukazuje siłę jej determinacji w obliczu trudnych czasów, miłości bezwarunkowej – do muzyki, do bliskich sercu. Historia przeplata się tu z muzyką i niezwykle dopracowaną oprawą wizualną, czyniąc jedno z najważniejszych wydarzeń teatralnych dla Bielska-Białej.