XL Międzynarodowy Festiwal Teatrów Ulicznych im. Aliny Obidniak w Jeleniej Górze. Po drugim dniu pisze Merwan w portaliku24.pl.
Niesłabnące oklaski na placu Ratuszowym – pokazy żonglerki, teatr ognia z elementami akrobatyki i spektakle o tematyce starotestamentowej, które mogliśmy oglądać – drugiego dnia w sobotę (8 lipca) podczas jubileuszowej 40. edycji Międzynarodowego Festiwalu Teatrów Ulicznych im. Aliny Obidniak, przyciągnęły tłumy widzów.
Serca zarówno młodszej, jak i starszej publiczności z pewnością podbiła „Kuchnia Pana Lulka" w wykonaniu klauna Tobiego, czyli Tobiasza Cichońskiego z Cichego Teatru w Karpaczu przy asyście Diany Jonkisz, na co dzień związanej ze Zdrojowym Teatrze Animacji im. Bogdana Nauki, oraz Kamil „Żongler" Malecki ze Szczecina z programem „Ogniowa Walizka Show".
Bardzo dobrze przyjęto podczas festiwalu Teatr Formy z Wrocławia z przedstawieniem „Babel" w reżyserii, scenografii i opracowaniu muzycznym Józefa Markockiego. Tytułowa olbrzymia budowla z Pierwszej Księgi Mojżeszowej miała być wznoszona przez zjednoczoną ludzkość. Według przekazu starotestamentowego wieża Babel wznoszona była jako znak, dzięki któremu ludzie „nie rozproszą się". Jednak tym zamiarom sprzeciwił się Bóg. Pomieszał więc budowniczym języki, dzieląc ludzi na różne narody, by przez to uniemożliwić budowę wieży. W spektaklu zaś, jak chcą jego twórcy, Babel jest metaforyczną figurą odwołującą się do odwiecznego tematu komunikacji międzyludzkiej. Aktorzy Teatru Formy budują wielką wieżę, konstrukcję, po której się poruszają. Mamy tu historie z życia ludzi opowiadane przy pomocy nielinearnej narracji.
Nieco później głośno i ogniście czeska grupa Blackout Paradox (Paradoks zaciemnienia) z Pragi w efektownym pokazie „Shamániac" („Szamanka"), inspirowanym szamanizmem i mistycyzmem, zademonstrowała połączenie teatru ognia z elementami tańca i akrobatyki. Oryginalne kostiumy, maski i nietradycyjne rekwizyty przeciwpożarowe w połączeniu z dobrze przygotowaną choreografią dostarczyły widzom frajdy.
Sobotni wieczór zakończył „Hiob"ukraińskiego Akademickiego Teatru Woskresinnia rodem ze Lwowa w reżyserii Jarosława Fedoryszyna (1955–2020). Widowisko powstało na podstawie poematu Karola Wojtyły, czyli papieża Jana Pawła II, z czasów okupacji hitlerowskiej w Polsce (1940), której cierpienia porównane są z niezawinionym cierpieniem biblijnego Hioba. Warto przypomnieć, że „Hiob" lwowskiego teatru grany był swego czasu za dyrekcji Bogdana Kocy na 31. edycji festiwalu teatrów ulicznych (2013), a jeszcze wcześniej na scenie Teatru im. Norwida podczas 39. Jeleniogórskich Spotkań Teatralnych (2009).
Czas Hiobowy u Wojtyły to czas nieszczęść wojny i okupacji, których doświadcza porównany do Hioba naród Polski, naród cierpiący. Mamy tu więc historię Hioba – utratę majątku, śmierci dzieci. Scenografia, plastyka świateł, dymy, a nade wszystko śpiewy cerkiewne chóru żałobników przenoszą w świat odległy i mistyczny, w którym jednak człowiek wciąż pozostaje niezmienny w swej naturze. Teatralny „Hiob" Fedoryszyna, wzbogacony o jeżdżące wehikuły, ogień, kolosalne drabiny, środki ekspresji i efekty pirotechniczne, staje się jednak odległy od starotestamentowej Księgi Hioba, a znacznie bliższy dla wyznającego wiarę rzymskokatolicką Polaka. Bo ma wymiar patriotyczny i mistyczny. Zabrakło czytelnego wymiaru ewangelizacyjnego. Tymczasem na kartach Starego Testamentu w historii cierpiącego biblijnego Hioba ukazana jest przyjaźń pomiędzy człowiekiem a Bogiem. Bo Księga Hioba posiada swoje duchowe znaczenie jako obraz stanu łaski Bożej. Obraz przyjaźni łączącej człowieka z Bogiem nie znika tutaj z pola widzenia. Wręcz przeciwnie, przyjaźń jest i pozostanie na zawsze synonimem stanu łaski Bożej, która zakłada ideę bliskości i zażyłości człowieka z Bogiem.