Moroz: Dziś chcę Państwu polecić coś w sam raz na zbliżający się karnawał.
Skrzydelski: Nie, błagam, może jeszcze raz da się uniknąć mówienia o tym, o czym mówienia udało nam się uniknąć tydzień temu. Dzięki temu rozmawialiśmy o „Młodziku” w reżyserii Igora Gorzkowskiego. Ale cóż, rozumiem, że kolejność zdarzeń na scenach nakazuje nam dziś poruszyć temat szekspirowsko-warszawski.
Moroz: A dlaczego nie? „Wieczór Trzech Króli” powstał przecież po to, by bawić ludzi w tym cudownym czasie między Bożym Narodzeniem a Wielkim Postem.
Skrzydelski: Ale chyba nie ten „Wieczór Trzech Króli” w reżyserii Piotra Cieplaka. Bo ten „Wieczór Trzech Króli” jedynie w wysilony sposób próbuje widzów rozśmieszać, choć niewiele z tego wynika.
Moroz: Z ciebie to jednak ponurak! W Teatrze Narodowym dostajemy Szekspira rozśpiewanego, owszem, ale nieosuwającego się w wodewilowy banał. A do tego to rzecz o miłości, lecz bez taniej czułostkowości.
Skrzydelski: Redaktor raczy żartować. Jest dokładnie odwrotnie.