- Kultura w mieście leży odłogiem, bo przez całe lata władzom zależało na drogach, budowaniu biurowców czy banków. Do placówek z kulturą związanych trafiali ludzie przypadkowi i z klucza politycznego. Tacy, co mieli znajomości i koneksje. Kultura była czymś, czym zająć się mógł każdy - mówi Kazimierz Kulesiński, wieloletni pracownik Teatru Śląskiego i Estrady Śląskiej, w rozmowie z Anną Malinowską z Gazety Wyborczej - Katowice.
Od kilku miesięcy w mieście jest wakat na stanowisku naczelnika wydziału kultury. O tym, jaki nowy naczelnik powinien być, rozmawiamy z Kazimierzem Kulesińskim. Anna Malinowska: Kazimierz Kutz ostatnio nie zostawił suchej nitki na urzędnikach odpowiedzialnych za kulturę w Katowicach. Ma rację? Kazimierz Kulesiński: - Kultura w mieście leży odłogiem, bo przez całe lata władzom zależało na drogach, budowaniu biurowców czy banków. Do placówek z kulturą związanych trafiali ludzie przypadkowi i z klucza politycznego. Tacy, co mieli znajomości i koneksje. Kultura była czymś, czym zająć się mógł każdy. Ostatnio zapanowała w Katowicach moda na śląskie klimaty. Super! Mimo że jestem z Wilna, kocham śląskość. Ale to już dziś za mało. Odkrył ją dla nas dawno temu Teatr Korez i był w tym świetny! Ale stara zasada mówi: nie zrzynajcie czegoś, co już było, bo bardzo trudno prześcignąć mistrza! Czy winę za taką sytuację ponosi wydział