Logo
Magazyn

Juliusz Pilpel. Pożegnanie (18.01.1947-16.09.2025)

6.10.2025, 08:26 Wersja do druku

Pod koniec lat 90. ubiegłego wieku wikary mojej parafii, ksiądz Adam Zelga, założył Koło Sympatyków Teatru Ateneum, wspierane bardzo przez ówczesnego dyrektora tej sceny, Gustawa Holoubka. Efektem działania koła była m.in. możliwość otrzymywania dowolnej ilości bezpłatnych wejściówek na spektakle teatru. Właśnie na takie wejściówki kilkakrotnie wchodziłem na „Herbatkę u Stalina" w reżyserii Tomasza Zygadły. Autorem muzyki do tego przedstawienia był Juliusz Pilpel. Był to początek roku 2000. Nie mogłem jeszcze wiedzieć, że już dwa lata później Juliusz będzie dla mnie Julkiem i że stanę obok niego na scenie. Pisze Rafał Dajbor.

Juliusz Pilpel urodził się w Tarnopolu. Studiował rusycystykę, ale jego celem nie była literatura rosyjska, cel miał jeden – zostać aktorem Państwowego Teatru Żydowskiego w Warszawie. I dopiął swego. Zagrał m.in. Kolegę Icka w „Pustej karczmie" Hirszbejna (1965, reż. Henryk Cajzel), Grojnema w „Sure Szejndł" wg Latajnera (1966, reż. Ida Kamińska), Motła w „Swatach" Szołem Alejchema (1966, reż. Juliusz Berger), Jehidego w „Dzień i noc" An-skiego (1967, reż. Chewel Buzgan), Nysena Altera w „Córkach kowala" Hirszbejna (1968, reż. Szymon Szurmiej).

Zakochany w swojej pracy, bardzo nie chciał po wydarzeniach marcowych opuszczać Polski, ale taka była decyzja jego rodziców. Wyjechali do Danii, gdzie Julek wykorzystywał swój drugi talent artystyczny, oprócz aktorstwa zajmował się bowiem muzyką. Grał w zespole, występował m.in. na statkach, ale tęsknił za Polską i w jakiś czas po 1989 roku i upadku reżimowej władzy, która wygnała polskich Żydów – wrócił.

Po „Herbatce u Stalina" dowiedziałem się, że kompozytor muzyki do tegoż spektaklu był kiedyś aktorem, że wyemigrował z Polski w 1969 roku, nie miałem jednak pojęcia, że znów mieszka w Polsce, jakież więc było moje zdziwienie, gdy w 2002 roku, kiedy jako adept Studia Aktorskiego przy Teatrze Żydowskim, wszedłszy w próby do mojego scenicznego debiutu – „Skrzypka na dachu" w reżyserii Jana Szurmieja dowiedziałem się, iż Rabina grać będzie właśnie Juliusz Pilpel. Mimo różnicy wieku – od razu chciał być ze mną po imieniu i nigdy nie stwarzał żadnego dystansu. Odwrotnie, zorientowawszy się, że interesuję się teatrem, kinem, aktorami, bardzo chętnie opowiadał mi o dawnych czasach. Choć lata nie stał na scenie – Rabina grał cudownie. Delikatną kreską rysował postać nieco oderwanego od rzeczywistości, dobrotliwego i mądrego człowieka.

Nie kontynuował jednak aktorskiej pracy, doszło zresztą do jakiegoś nieznanego mi bliżej konfliktu między nim, a dyrekcją teatru, rolę Rabina przejął po nim najpierw Henryk Rajfer, potem Jan Szurmiej (po śmierci Jana Szurmieja znów gra ją Rajfer). Miałem wciąż z Julkiem kontakt najpierw przez Facebooka, a po tym, gdy zlikwidowałem konto – przez maila. Na moją prośbę wspomniał w 2020 roku, na potrzeby prowadzonej przeze mnie strony internetowej, Mariusza Gorczyńskiego, z którym toczył „nocne Polaków rozmowy", kiedy będąc w Warszawie „bezdomnym", mieszkał w budynku Teatru (tym „starym", stojącym w miejscu obecnie zajmowanym przez Hotel Sofitel, dawniej Victoria), a Gorczyński pojawiał się w tym teatrze jako aktor towarzyszący Mieczysławie Ćwiklińskiej w spektaklu „Drzewa umierają stojąc" (gdy Ćwiklińska w swoich objazdach z tym przedstawieniem po Polsce przybywała „do macierzy", czyli Warszawy, „Drzewa" grane były właśnie w budynku PTŻ, udostępnianym Ćwiklińskiej przez Idę Kamińską, która zresztą sama grała Babkę w „Drzewach", tyle, że oczywiście w jidysz). Julek opowiedział mi też niesamowitą dość historię z lat 90., kiedy to planował z Janem Szurmiejem i Andrzejem Ozgą przerobienie „Drzewa umierają stojąc" na musical. Spektakl miał wystawić Teatr Muzyczny w Gliwicach, ale tragiczna śmierć dyrektorki tej sceny (zginęła w katastrofie w Alpach austriackich, gdy linę kolejki górskiej, którą jechała zerwał samolot wojskowy) położyła kres tym planom.

Dla porządku dodam jeszcze, iż oprócz „Herbatki u Stalina" w Ateneum Julek napisał także muzykę dla Teatru Żydowskiego ("Joszke Muzykant" Dimowa, 1999, reż. Juliusz Berger) oraz Teatru Ochoty ("Widok z mostu" Millera, 2000, reż. Tomasz Mędrzak).

W ostatnim czasie Julek podupadał na zdrowiu. Zmarł 16 września 2025. Na początku października w jednej z restauracji na Nowym Mieście odbyło się poświęcone mu spotkanie, na którym wspominali go członkowie jego rodziny i przyjaciele, w tym kolega z lat studenckich, sędzia Jerzy Stępień, aktor Teatru Żydowskiego Henryk Rajfer, kierownik muzyczna tej sceny Teresa Wrońska oraz niżej podpisany. Prochy Julka rozsypane zostały w morzu, pomiędzy Polską a Danią, czyli krajami, które były mu szczególnie bliskie.

Żegnaj Julku.

Rafał Dajbor

Źródło:

Materiał nadesłany

Autor:

Rafał Dajbor

Sprawdź także