EN

4.03.2024, 09:54 Wersja do druku

Jesteśmy w jednej parafii

„Ptaki ciernistych krzewów. Rzecz o miłości w kościele" w reż. Jędrzeja Piaskowskiego z Teatru Polskiego w Bydgoszczy na XV Festiwalu Nowe Epifanie w Warszawie. Pisze Magdalena Suchocka na blogu Festiwalu Nowe Epifanie.

fot. Natalia Kabanow/ mat. teatru

Zapach kadzidła i dźwięki dzwonów to pierwsze doświadczenia tego spektaklu. Siadam wśród wyczekującej widowni, gaśnie światło i naprawdę mam poczucie, że jak tylko pojawi się ksiądz to wszyscy wstaną. Jednak siedzimy, a bohaterowie wychodzą z ciemności zakamarku sceny. Za chwilę staną się bardziej widzialni. „Ptaki ciernistych krzewów” to zeszłoroczna produkcja Teatru Polskiego w Bydgoszczy w reżyserii Jędrzeja Piaskowskiego, prezentowana na warszawskim Festiwalu Nowe Epifanie.

To nie jest msza święta, tylko jubileusz trochę kampowego arcybiskupa Jurka. Aktor Jerzy Pożarowski ubrany w fioletową sutannę przypominającą bardziej suknię balową siedzi na cekinowo-różowym wózku inwalidzkim. Vatifax, czyli wiadomość z samego Watykanu, przerywa celebrację: papież ujawnia Czwartą Tajemnicę Fatimską, która głosi: Boga czcimy najprostszą miłością. 

Duchowni starają się odnaleźć wobec zaistniałej sytuacji, zlekceważonej przez arcybiskupa i jego sekretarza. Wszystko to oglądamy na tle rozczłonkowanego ciała, czyli tułowia z wbitymi drewnianymi patykami, nogami podobnymi do tych Jezusa na krzyżu i ręką niby relikwią ze stygmatem. Po prawej stronie sceny stoi szafka, w której znajdą się fax, ale i skarpetki na dłonie, chroniące przed grzechem samomiłości. Ciało, tutaj poranione, skrzywdzone, odzwierciedla stan psychiczny naszych bohaterów niszczonych przez autorytarny system Kościoła. 

Szeroki spot oświetla bohaterów przez większość czasu tej części spektaklu, a my mamy wrażenie podglądania zakrystialno-kulisowych rozterek duchownych. Młody i zagubiony ksiądz chce dowiedzieć się, czym jest miłość, czy jest w stanie ją w ogóle poczuć, wypełniona złością i frustracją zakonnica usiłuje utrzymać śluby milczenia, inna odpływa w swojej wizji. Wszystkie pytania i niepokoje kumulują się we wstrząsającym monologu jednego z księży o tym, jak wysłuchał historii o molestowaniu nieletniej, a mimo to nie zareagował. Wygłasza go w obecności ciała-lalki ofiary, coraz bardziej zbliżając się do widowni. Napięcie narasta i sytuacja nagle zostaje przerwana. 

Trafiamy na sesję terapeutyczną dla osób duchownych prowadzonych przez Anję Rubik, która porzuciła karierę supermodelki na rzecz edukacji nieuświadomionych księży i sióstr zakonnych. W tej roli aktorka Małgorzata Witkowska kreuje postać przypominającą życiową coachkę, a nawet duchową przewodniczkę. Zaprasza nas do parafii, ale nie otoczonej kościelnym murem, tylko grupą ludzi. Scena rozświetla się, scenografia ustawiona jest teraz w kącie sceny, Anja proponuje nam wszystkim chwilę przerwy. Zostajemy poczęstowaniwodą i poznajemy księdza Franka, Michała, Adama, Jarka oraz siostry Emilię, Gosię i Michalinę. Po chwili dowiadujemy się, że pierwsza część była ćwiczeniem podczas procesu terapeutycznego. Zebrani powiernicy Kościoła biorą udział w czymś na kształt edukacji seksualnej i psychoterapii. Bohaterowie, realizując kolejne ćwiczenie, odgrywają przed nami krótkie scenki o swoich najskrytszych marzenia. Od miłości dwóch księży na początku swojej duchowej drogi, przez sielankowe wspólne życie zakonnic na plebanii, po próbę odnalezienia akceptacji matki. W jednej ze scen o marzeniach zakonnica Gosia podsiada widza i opowiada nam, jak należy szukać w sobie otwartości na różnorodność. Proponuje sposób na odnalezienie się w zupełnie nowej sytuacji.

fot. Natalia Kabanow/ mat. teatru

Duchowni pragną bliskości z drugą osobą, akceptacji, wolności wyboru, okaleczeni przez system dogmatu, wydają się zagubionymi dziećmi. Niespodziewanie Anja i nam daje szansę na podzielenie się swoimi historiami, w końcu już od połowy spektaklu daje do zrozumienia, że współuczestniczymy w terapii. Może nie tylko duchownym brakuje chwili refleksji nad obecnym pojęciem miłości? Oto możemy wejść na scenę i opowiedzieć o swoich marzeniach, a nawet spróbować je zwizualizować. Każdy ma czas i przestrzeń na wypowiedzenie się w swojej parafii. Ostatnim ćwiczeniem tej sesji jest zaproponowana przez bohaterów lekcja pocałunków. Ciepła i intymna scena obcowania samego ze sobą pomaga bohaterom odnaleźć czułość w sobie i do siebie. Anja z uwagą przeprowadza podopiecznych przez proces, chociaż nie wszyscy biorą w nim udział. Arcybiskup Jurek pozostaje z boku, obserwuje i nie próbuje. Jego postawa odzwierciedla wątpliwości, które nachodzą nas, kiedy zastanawiamy się, czy zmiany w Kościele Katolickim mogą nastąpić.

Twórcy postanowili opowiedzieć o problemie pojmowania miłości w Kościele, ale i seksualności człowieka. Z poczuciem humoru, ale i grzęznącym w gardle głosem, zapraszają do współodczuwania. Zamiast intensywnych scen przemocy i radykalnych rozwiązań scenicznych zaprosili nas do stworzenia, mniej lub bardziej aktywnie, przestrzeni wspólnej parafii. Towarzyszyliśmy bohaterom, obserwowaliśmy to, jak tworzą lub niszczą wspólne relacje. Spektakl jest nie tylko o potrzebie zmiany, ale też o poczuciu wolności, odnajdywania swojego głosu samemu i wspólnie. Czasem jest ciepłym grupowym uściskiem, a kiedy indziej rosnącą z niemocy frustracją.

***

Magdalena Suchocka. Studentka III roku wiedzy o teatrze w Akademii Teatralnej w Warszawie, w 2023 roku brała udział w wymianie studenckiej i uczyła się na Justus Liebig Universität w Giessen, na wydziale teatrologii stosowanej. Z radością współtworzy zespół Teatru Potem-o-tem, redakcję podcastu Obsceniczni, oraz redakcję magazynu „Głos Dwubrzeża” w ramach festiwalu filmowego Dwa Brzegi. Miłośniczka zespołu Manaam i początków polskiego rapu. Śmieje się w kinie, płacze w teatrze, ale zdarza się jej też na odwrót. Wyznaje zasadę: w kinie można jeść popcorn, a do teatru można przyjść w trampkach.

Tytuł oryginalny

Jesteśmy w jednej parafii

Źródło:

noweepifanie.pl/blog
Link do źródła