EN

21.11.2024, 15:13 Wersja do druku

„Jesień” w Piekarni

„Jesień” w reż. Katarzyny Minkowskiej w w Centrum Sztuk Performatywnych Piekarnia. Ocenia Ewa Mecner na artspojrzenie.blogspot.com.

mat. teatru

„Jesień” to spektakl, który powstał w oparciu o książkę czterokrotnie nominowanej do prestiżowej nagrody Bookera szkockiej pisarki Ali Smith (pierwszej z cyklu Pory roku), fantastycznie przetłumaczonej przez Jerzego Kozłowskiego, a na potrzeby spektaklu adaptowanej przez reżyserkę Katarzynę Minkowską i Joannę Połeć. Premierowo zagrany został 15 listopada w Centrum Sztuk Performatywnych Piekarnia przez aktorów Teatru Polskiego w Podziemiu. Zagrany rewelacyjnie, co nie było łatwe, bo sztuka jest specyficzna - napisana onirycznie, na kształt surrealistycznego strumienia świadomości przelewanego poetycko i fragmentarycznie na kartki papieru i pięknie wydanej przez wydawnictwo WAB w 2020 roku. Książka składa się na kolażową opowieść o przyjaźni, umieraniu, odchodzeniu ze świata realnego w inną rzeczywistość, przemianach, nie tylko człowieka w drzewo, ale i przemianach w Szkocji czasów brexitu. 

„Jesień” mieni się wszystkimi kolorami emocji od pierwszych scen, gdy widzimy dwa pokaźne kopce suchych liści, w których bohaterowie zdają się szukać schronienia. Wraz z rozwojem akcji pojawia się ożywione drzewo, mistrzowsko zagrane przez Michała Opalińskiego. Dialog człowieka-drzewa z uzbrojonym człowiekiem to jedna z najważniejszych scen zarówno powieści Ali Smith, jak i spektaklu w Piekarni. Michał Opaliński gra kilka postaci i to zarówno kobiecych, jak i męskich, ale jest też drzewem. Prawdziwym aktorskim majstersztykiem jest tu stworzenie postaci zarówno komicznych (pracownik i pracownica poczty), jak i tragikomicznych (sprzątaczka, pielęgniarka). Warto zwrócić uwagę na sposób, w jaki Michał Opaliński mówi jako drzewo. 

Ale w spektaklu są też dwie dialogujące i szalone postacie - Wendy Demand i Zoe Spencer-Barnes, które zagrane zostały niesamowicie, na granicy przeszarżowania, wręcz frenetycznie przez Halinę Rasiakównę i Agnieszkę Kwietniewską. Przyjaciółki, lesbijki, zbuntowane i nie zgadzające się na szarą rzeczywistość popijają koreańskie trunki i popalają trawkę. Ten wątek w książce nie jest tak mocno wyeksponowany, ale w wykonaniu wrocławskich aktorek śmiem twierdzić, że w "Jesieni" wyreżyserowanej przez Katarzynę Minkowską, jest znacznie ciekawszy i bardziej wyrazisty. Zoe i Wendy w spektaklu budzą całą gamę emocji u widza, który śmieje się, zachwyca, po chwili może jest oburzony, ale niespodziewanie ma ochotę dołączyć do nich, wołając po koreańsku "Hadźia!", czy jakoś tak... 

Spektakl tworzy historię świata, który jak tytułowa jesień przemija, zmienia się, a bohaterowie, w tym nastoletnia Elisabeth (Justyna Janowska) dorastają (albo i nie), pozostając na swój sposób wierni dawnym wartościom. Elisabeth jako 11-latka zaprzyjaźnia się z wiekowym sąsiadem i przyjaźń ta trwa przez lata, momentami zapomniana, porzucona, ale w końcu ożywająca w czasie umierania, powolnego odchodzenia pana Glucka (znakomity ironicznie intelektualny Tomasz Lulek), ponad stuletniego starca pozostającego w domu opieki w stanie śpiączki. Elisabeth towarzyszy mu czytając, tak jak on towarzyszył jej dzieciństwu. Ta para tak zdawałoby się kontrowersyjna - zaniedbana przez matkę  zbuntowana dziewczynka, potem nastolatka, i starzec, który opowiada jej o obrazach, książkach i na swój sposób ją wychowuje - budzi wzruszenie, bo któż dziś ma takich przyjaciół, którzy bezinteresownie zajmują się wykluwającym się z dziecięcości nastoletnim pisklakiem, żądnym wiedzy i chcącym się uczyć, poznawać, marzącym aby stać się kimś, choć warunki domowe ma oględnie mówiąc dość skromne? 

Ten wątek starca mentora i inteligentnej dziewczynki chłonącej wiedzę jest tu poprowadzony bardzo subtelnie, zwłaszcza że są to czasy wyznań o molestowaniu seksualnym i akcji metoo, o których mówi Zoe-aktorka i gwiazda telewizji, wściekła że tylko o to chcą ją pytać inni.

 "Jesień" nasycona jest także wątkami politycznymi i społecznymi, które mają charakter migawek w stworzonym przez aktorów świecie. Pojawia się tu także postać  Pauline Boty (w tej roku Katarzyna Wuczko) - autentycznej malarki, jedynej artystki związanej z brytyjskim pop-artem, uzdolnionej tancerki, aktorki (wystąpiła m.in. w filmie "Alfie",  z Michaelem Caine), która uchodziła w latach 60. za brytyjską Brigitte Bardot, i dzięki urodzie uważana była za głupią śliczną blondynkę, zachowującą się szokująco, lecz niedocenianą. Jej losy opisała obszernie Ali Smith w książce, być może po to, aby ją zapamiętano, by jej twórczość nie zniknęła tak jak działania twórcze wielu innych kobiet-artystek.

 Spektakl w Piekarni ogląda się jak piękny park pełen mieniącej się kolorami przyrody, w której przed naszymi oczami rozgrywają się historie spacerujących po alejkach ludzi. Warto zanurzyć się w tej jesiennej melancholijnej opowieści. 

Tytuł oryginalny

„Jesień” w Piekarni

Źródło:


Link do źródła

Autor:

Ewa Mecner

Data publikacji oryginału:

19.11.2024