Wysoki i przystojny. Mimo doskonałych warunków, aktorem był „drewnianym". Zaledwie po kilku sezonach wycofał się z tego zawodu na rzecz reżyserii. Studiował ją w Łodzi u Leona Schillera, podobnie jak Kazimierz Dejmek, z którym zakładał w 1949 roku Teatr Nowy w Łodzi, zwany „teatrem pokolenia" wierzącego w socjalistyczne ideały.
W historii naszego teatru zapisał się jako jeden z najlepszych dyrektorów. Przez czterdzieści pięć lat, od 1952 roku do śmierci w 1996, prowadził na warszawskim Powiślu Teatr Ateneum, jedną z najważniejszych scen stolicy o ambitnym repertuarze realizowanym przez zespół starannie dobranych indywidualności aktorskich. Ateneum towarzyszyła publiczność na tyle liczna, że wypełniała swą obecnością kilkadziesiąt, a nierzadko ponad sto przedstawień jednego tytułu w ciągu kilku sezonów.
Książka Anety Kielak-Dudzik wydana przez tenże teatr i dedykowana „Ateneńczykom - po obu stronach rampy" jest biografią dyrektora Janusza Warmińskiego napisaną na jego setne urodziny. Należał on do nielicznych ludzi teatru posiadających „klej w rękach" do tworzenia wielopokoleniowego zespołu zarówno artystycznego, jak i technicznego. Dziś to umiejętność rzadka (wystarczy popatrzeć na częste zmiany dyrektorów), wymagająca podporządkowania własnego artystycznego ego wyższym celom, a nawet misji służenia sztuce. Warmiński sam reżyserował rzadko, autorka po kolei omawia blisko pięćdziesiąt realizacji (szkoda tylko, że brak ich spisu), które kształtowały wrażliwość i świadomość kulturalną warszawskiej inteligencji. Chętnie zapraszał młodych twórców (Jerzego Grzegorzewskiego, Macieja Prusa, Andrzeja Pawłowskiego, Macieja Wojtyszkę) i cieszył się z ich sukcesów, co dyrektorom zapatrzonym we własne sukcesy zdarza się nader rzadko.
Ateneum Warmińskiego było znane nie ze skandali czy plotek - aktorzy traktowali swe miejsce pracy jak drugi, a czasem pierwszy dom - lecz z wybitnych kreacji Aleksandry Śląskiej, Anny Seniuk, Elżbiety Kępińskiej, Ewy Wiśniewskiej, Magdaleny Zawadzkiej, Marii Pakulnis, Krystyny Jandy, Jana Świderskiego, Jacka Woszczerowicza, Jerzego Kamasa, Piotra Fronczewskiego, Mariana Kociniaka, Jana Matyjaszkiewicza, Romana Wilhelmiego, Mariana Opani, Władysława Kowalskiego, Piotra Machalicy czy Wojciecha Młynarskiego oraz wielu innych. Publiczność przychodziła „na aktorów". O ich rolach czy kreacjach toczyły się długie dyskusje. Było o co się spierać i o czym mówić. Repertuar Ateneum z klasyki wydobywał pytania wciąż aktualne, a ze sztuk współczesnych zagadnienia, o jakich dyskutowano w stolicach Europy. Przy czym nie był to teatr epatujący nowinkami i pomysłami reżyserów dla efektu, tu przede wszystkim ważny stawał się aktor i słowo pisarza.
Autorka skrupulatnie omawia kolejne premiery i towarzyszące im recenzje, aż po te, które budziły sprzeciw dyrektora swą niekompetencją i hucpą. Po 1989 roku Ateneum znalazło się na celowniku gniewnych recenzentów zapatrzonych w teatr poruszający sprawy tożsamości i wolności seksualnej, stawiających świeczki przed wejściem wielu scen w Warszawie na znak ich martwoty. Kilkadziesiąt ostatnich stronic to poruszający opis samotności dyrektora po nagłej śmierci ukochanej żony, Aleksandry Śląskiej, człowieka pobitego przez bandytów w centrum Warszawy, który już nie chciał żyć.
Janusz Warmiński (prawdziwe nazwisko Lewandowski) należał do pokolenia urodzonego z początkiem II Rzeczypospolitej. W młodości walczył w szeregach ak jako żołnierz, później oficer, wielokrotnie był odznaczany za odwagę i męstwo. W czasie okupacji stracił oboje rodziców oraz dwóch braci. Zamordowani zostali w Oświęcimiu, na Pawiaku, w Palmirach i Mauthausen. Wyszedł z wojny okaleczony i ratunku szukał w teatrze, tak jakby świat wyobrażony mógł zastąpić rzeczywisty. Zawsze pozostał, w tym środowisku to rzadkość, powściągliwy, zdawało się - oddalony od spraw tego świata. Bywał nazywany „Chińczykiem", bowiem wielu rzeczy potrafił nie słyszeć, a małości i wredoty nie zauważać. Imponował elegancją i dyskrecją. Otaczała go aura tajemniczości, oddzielając od burz i namiętności właściwych scenie i jej zapleczu, być może dlatego przetrwał jako dyrektor blisko pół wieku. Przez trzydzieści sześć lat był członkiem władz Polskiego Ośrodka Międzynarodowego Instytutu Teatralnego, przez pięcioletnią kadencję jego prezesem. Dla prestiżu polskiego teatru na arenie międzynarodowej zrobił wiele dobrego. Doceniano i szanowano go w kraju i za granicą.