Janusz Chabior, do tej pory znany jako aktor filmowy, telewizyjny i teatralny, zadebiutował jako malarz. Jego prace intrygują, wskazując na mocno pokręconą wyobraźnię. Pisze Przemek Gulda w portalu WP.
Tego nie wiedział o nim nikt. Chabior to dziś jeden z najpopularniejszych polskich aktorów. Król seriali, mistrz epizodu, człowiek z najbardziej plastyczną i fascynującą twarzą w polskim kinie. Dziś okazuje się, że to także utalentowany, interesujący malarz. Jego debiutancką wystawę "Chabiorowanie 1990-2090. Wystawa malowanek" można oglądać w foyer Teatru 6.piętro w Warszawie od 29 maja do 12 czerwca.
Na papierze i kartonie
"Chabiorowanie" to zestaw kilkudziesięciu prac, które powstały jeszcze w latach 90., ale trafiły do szuflady. Dopiero dziś aktor zdecydował się zaprezentować je światu. Wszystkie utrzymane są w charakterystycznym stylu, ale bardzo różnią się pod względem formatów i techniki. Są tu kameralne miniatury, liczące ledwie kilka centymetrów i prace znacznie większych rozmiarów.
Chabior chętnie stosuje akwarele, które malowniczo rozmazuje na papierze, czasem wykorzystuje jednak zupełnie inne materiały. Wygląda na to, że aktor maluje na tym, co mu akurat wpadnie w ręce. Czasem to zwykle materiały malarskie, czasem - coś, co z pozoru do malowania wcale się nie nadaje.
"Tępa dzida" - to spora praca, namalowana na typowym kartonie do pakowania, a jeszcze bardziej nietypowy obraz "Lucyfer i lampucera" - powstał na naddartym arkuszu grubego papieru, pomalowanym z obu stron i wyeksponowanym tak, żeby go można było z obu stron zobaczyć.
Tajemniczy świat Chabiora
Chabior mocno ucieka od figuratywności i pokazywania świata, tak jak się go widzi gołym okiem. Czerpiąc z kilku przełomowych gatunków malarskich: impresjonizmu, ekspresjonizmu, kubizmu, Chabior tworzy przedziwny, wyobrażony świat o rozmytych kształtach i niejasnych cechach.
Jego malarskie uniwersum to kraina raczej mroczna, pełna mocnych, ale brudnych kolorów i nietypowych, tajemniczych postaci o niepewnych kształtach i zmiennych cechach. Trochę pokrzywieni ludzie, trochę potwory, trochę barwne plamy. Nie wiadomo do końca, czy chce się je z czułością przytulić, czy raczej przed nimi uciekać.
Czasem z chaosu walczących ze sobą barwnych plam wyłaniają się znajome kształty i rozpoznawalne motywy, które pozwalają odnosić te obrazy do własnych doświadczeń i obserwacji. Tu jakiś fragment napisu, tam znajoma sylwetka czy rozpoznawalna część ciała.
Zabawa tytułami
Dużo więcej referencji znaleźć można w tytułach obrazów. Widać w nich wyraźnie przewrotność wyobraźni Chabiora i jego specyficzne poczucie humoru. To długie frazy, czasem wręcz całe zdania, które same w sobie niosą duży potencjał narracyjny. Czasem znajduje on bezpośrednie przedłużenie w tym, co widać na obrazie, czasem związku między słowem a gestem wizualnym trzeba się tylko domyślać i szukać w kręgu wolnych skojarzeń.
Najlepszym przykładem tytułu, w którym zawarta jest cała historia, jest choćby: "A przecież tyle razy zapraszałem cię na lody carpigiani" czy "Wanda w tym palce maczała". W tytule "Przybieżeli i stoktoki zadeptali" jest zarówno nawiązanie do słynnej kolędy, jak i żart słowny z wykorzystaniem neologizmu. Często w tytułach są też zabawy słowami i utartymi związkami frazeologicznymi, np. "Jaki pan taki kran".
Obrazy z piosenkami i filmami w tle
Inną charakterystyczną cechą tytułów prac Chabiora są referencje do znanych dzieł popkultury. Często chodzi o muzykę. Jeden z tytułów: "Bananowy jest po prostu żywot mój", to dokładny cytat ze słynnej piosenki grupy Vox, zaś "Kryzysowy narzeczony" to zabawa fragmentem tekstu grupy Lady Pank. Tam występowała przecież "kryzysowa narzeczona". Jest też na wystawie inny "piosenkowy" obraz: "Turnus mija, a ja niczyja".
Czasem Chabior, bądź co bądź aktor, nawiązuje do tytułów filmów. Jeden z obrazów nazywa się, mocno przewrotnie, "Mleczarz zawsze upada dwa razy", co jest wyraźnym nawiązaniem do książki i opartego na niej filmu: "Listonosz zawsze dzwoni dwa razy". Inne obrazy z tytułami odnoszącymi się do filmów to m.in.: "Bananowy czubek" i "Biegnij, Lolek, biegnij" - tu też zmieniona jest płeć tytułowego bohatera - w filmie biegła przecież Lola.
Jeszcze jednym powtarzającym się w tytułach motywem jest jedzenie - prawdziwe i całkiem wymyślone. W tytułach spotkać więc można m.in.: makaron z truskawkami i warzywne pulpety.
Obrazy słynnego aktora można oglądać, można je też kupić. Zysk ma być przeznaczony na szlachetny cel - pieniądze trafią do Centrum Adopcyjnego Zwierząt w Przemyślu. Warto więc wybrać się na wystawę i kupić którąś ze smakowicie wyglądających i zatytułowanych prac. Czekające na nowy dom zwierzęta z pewnością będą wdzięczne i szczęśliwe.