EN

9.05.2022, 19:28 Wersja do druku

Jak ubić świnie i papugę

fot. Mikołaj Pływacz / mat. teatru

„Pani Ka patrzy na morze” na podstawie „Komedianta” Thomasa Bernharda w reż. Pawła Miśkiewicza w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Pisze Adam Zawadzki z Nowej Siły Krytycznej. 

„Pani Ka patrzy na morze”, ostatnia premiera Teatru Polskiego we Wrocławiu, to adaptacja „Komedianta” Thomasa Bernharda. Jej autor i zarazem reżyser – Paweł Miśkiewicz – nawiązuje także do innego dramatu austriackiego pisarza, do „Immanuela Kanta”, którego polska prapremiera w reżyserii Krystiana Lupy miała miejsce na tej samej scenie (na Świebodzkim) w 1996 roku. Zostały wykorzystane fragmenty ścieżki dźwiękowej tamtego przedstawienia, kilka elementów scenografii (rampa, fotel, klatka dla papugi), ale przede wszystkim na scenie znów pojawiają się Wojciech Ziemiański i Krzesisława Dubielówna, czyli państwo Kant. Filozof tylko na chwilę, a jego żona wchodzi teraz w rolę tytułowego komedianta.

Krzesisława Dubielówna to fenomenalna aktorka, od samego początku rozbawia widownię grymaśnym, starczym zachowaniem. Gra mizantropkę lubiącą czarny humor, zachowując natarczywość charakteru pani Kant. Spektakl jest przede wszystkim jej monologiem, wypełnionym refleksjami nad pracą aktora. Ka sugeruje, że niektórzy artyści są po prostu głusi i ślepi na sprawy związane z twórczością. Dywaguje raz poważnie, raz z wyszukanym humorem, często sarkastycznym i ironicznym. Reżyser nie szczędzi też scenicznego dowcipu. Tematem przewodnim monologu jest przeprowadzka Ka na prowincję. W rozmowach z Gospodarzem (Marian Czerski) – z nim najczęściej prowadzi dialog – krytykuje mit „spokojnej Austrii”, wprowadzając żartobliwie nazwy austriackich miejscowości. Gospodarz początkowo się jej boi (choć aktor nosi polar ochroniarza), niemniej jest bardzo pomocny, przynosi krzesło, nakrywa do stołu. Z czasem ich relacja staje się przyjazna, domowa, prawie koleżeńska.

Druga postać, z którą Ka wchodzi w dialog to Młoda aktorka (Aleksandra Chapko). Siedzi pośród publiczności, notuje w kajeciku (niczym recenzent). Zostaje zaproszona przez Ka na scenę. Jesteśmy świadkami nauki gry. Ka usiłuje z adeptki coś wyciągnąć, jednak ta woli zaprezentować się puszczając muzykę z telefonu, perfekcja (obsesja Ka) to dla niej trudny orzech do zgryzienia.

W pewnym momencie słychać huk, jakby wystrzał z armaty. Podawany jest gorący rosół z makaronem. To jedna ze scen groteskowych, którymi spektakl jest przepełniony. Trwają przygotowania do świniobicia. Najzabawniejsza scena to pojawienie się Kanta. Wojciech Ziemiański staje za okrętowym biurkiem, w rękach plik papierów. Przygotowałem się na dostojny monolog, a z ust filozofa nie wyszło żadne sensowne zdanie, dukał jak pijany (wtedy między innymi odtworzone jest nagranie spektaklu Lupy). Czy powodem jego niedyspozycji był brak ulubionej papugi?

Z tyłu sceny, tuż za arkadami, postawiono ścianę wymalowaną w graffiti. Dwa razy podczas przedstawienia w tle przesuwa się płynnie rzeźba, wyglądająca jak grupa osób – raz przed ścianą, a drugi za oknami teatru, czyli na peronie dworca Świebodzkiego. Czy to ma przekierowywać uwagę widza? W spektaklu słyszymy też piosenki śpiewane na żywo przez Maję Kleszcz, akompaniuje jej na gitarze i perkusji Wojciech Krzak. Muzyka dodaje historii pozytywnego wydźwięku.

Thomas Bernhard
„Pani Ka patrzy na morze”
na podstawie „Komedianta”
tłumaczenie: Jacek Stanisław Buras
scenariusz i reżyseria: Paweł Miśkiewicz
premiera: 28 kwietnia 2022, Teatru Polskiego we Wrocławiu, Scena na Świebodzkim
występują: Aleksandra Chapko, Krzesisława Dubielówna, Marian Czerski, Wojciech Ziemiański

Źródło:

Materiał własny

Autor:

Adam Zawadzki