"Uciekinierki" Pierre'a Palmade & Christophe'a Duthurona w reż. Wojciecha Adamczyka w Teatrze Ateneum w Warszawie. Pisze Zuzanna Liszewska-Soloch w portalu Teatrologia.pl.
Każdy chciałby czasem uciec od własnego życia. Zdobycie się na odwagę, taka ucieczka od montonii i rozczarowań łączy dwie pozornie zupełnie różne bohaterki – Claude (Magdalena Zawadzka) i Margot (Sylwia Zmitrowicz). Spotykają się o trzeciej w nocy na autostradzie zdeterminowane, by złapać stopa i ruszyć niczym Thelma i Louise z filmu Ridleya Scotta w podróż, która zmieni wszystko.
Margot – kobieta w średnim wieku, wystrojona, elegancka, jest obładowana – ma dwie walizki i plecak pełne rzeczy – symboli, wspomnień, pamiątek dawnego życia, którego jednak nie znosi. Postanawia zacząć wszystko od nowa po urodzinowym przyjęciu córki. Poznajemy ją w momencie, gdy wedle słów jej samej „rodzi siebie od czterdziestu lat i dopiero czuje pierwsze skurcze”. W czasie podróży okazuje się, że bardzo łatwo zmienić jedno więzienie na inne, popaść w te same schematy i rutynę.
Claude ma tylko torebkę, a pod niedbale zarzuconym płaszczem skrywa nocną koszulę, jest zdesperowana, po za tym chyba nie pierwszy raz zostawia za sobą wszystko i rusza przed siebie – dom spokojnej starości „Gladiolusy”, który porzuca ze wstrętem, wydaje się totalnym zaprzeczeniem tej energicznej, pełnej życia i temperamentu emerytki. Niestraszne jej ani rozpalenie ogniska w lesie, ani spotkania z bardzo dawno niewidzianymi przyjaciółmi.
Komedia francuskich komików Pierre Palmade’a i Christophe’a Duthurona, która zrobiła furorę nad Sekwaną, jest polem do popisu dla znakomitych aktorek. Artystki spotkały się już wcześniej ze sobą i tym samym reżyserem na deskach Ateneum przy Kwartecie Ronalda Harwooda. Ich gra jest największym atutem spektaklu, będącego polską prapremierą sztuki.
Na prawie pustej scenie (na tle grafik) postaciom stworzonym przez Zawadzką i Zmitrowicz nie zamykają się usta, rozpierają je emocje, a reżyser Wojciech Adamczyk powierzył im mnóstwo scenicznych działań i rekwizytów. Mają także wielu niewidzialnych rozmówców.
W pamięć zapada szczególnie scena na cmentarzu i na wieży widokowej, gdzie Claude pozbywa się ciężarów Margot. Chyba każdy chciałby spotkać kogoś takiego, kto pomógłby pozbyć się zbędnego balastu i zacząć cieszyć się życiem. Bohaterek sztuki francuskiego duetu nie sposób nie polubić za ich zaraźliwe chwytanie każdej chwili.
Towarzysząc Uciekinierkom w ich podróży można się rozerwać i pośmiać, choć to czasami czarny humor, razem z bohaterkami sztuki spróbować oswoić się z tematem rozstania, starości, śmierci. Premiera w Ateneum ma więc, mimo tego, że język sztuki jest czasem dosadny, może zbyt dosłowny i wedle słów reżysera „nie jest to Czechow” – terapeutyczną moc.