Zmarł Witold Sadowy. Miał 100 lat. Był aktualnie, bodaj, najstarszym polskim aktorem, kronikarzem teatru i jak mówiono Charonem, który „przeprawia na drugi brzeg aktorów" w przejmujących epitafiach. Wielu trudno było uwierzyć w jego odejście. Wydawał się nieśmiertelny, niedawno hucznie obchodził urodziny. Był w formie.
Podobnie zresztą jak zmarła w 2014 Nina Andrycz. Przeżyta 101 lat. Długo zaskakiwała kondycją i wyglądem. Gdy zagrała Carycę Katarzynę mówiono, że Katarzyna Wielka po pięćdziesiątce prezentowała się na pewno gorzej niż Andrycz mając lat 82...
Do 2018 roku najstarszym polskim aktorem był Maciej Maciejewski. Zmarł w wieku 104 lat. To jego wielki Iwo Gall obsadził w „Homerze i Orchidei", spektaklu inaugurującym 74 lata temu (dziś przypada rocznica) Teatr Wybrzeże. Z okazji okrągłego jubileuszu ucięliśmy sobie nawet, a miał wtedy lat ledwie 102, telefoniczną pogawędkę. - Teatr nieogrzewany, ale my przecież byliśmy tacy młodzi! - wspominał czas na Wybrzeżu.
Do aktorek nieśmiertelnych długi czas należała Danuta Szaflarska, odeszła w wieku 102 lat w roku 2017. Podobnie było z Zuzanną Łozińską. Zaangażowano ją - na pełen etat! - do teatru w Częstochowie, kiedy dobiegała setki. Na scenie, mając lat 90, wykonywała ekwilibrystyczne popisy. Ponoć tak działa scena... Poza tym aktorzy umierają już za życia tak często, że trudno uwierzyć, gdy odchodzą naprawdę…
Bohater anegdot, aktor Feliks Żukowski znany był z tego, że wszystko wiedział. I tak, aktorkę grającą Hiszpankę pouczał jak się mówi „carramba", mimo że nie znał hiszpańskiego, koledze grającego w „Igraszkach z diabłem" tłumaczył, jak się gra młodego, a jak starego diabła. Pisano, że instruował brukarzy, jak się układa kostkę, murarzy jak się muruje, a kiedy zespół teatru wracał z występów w Jugosławii, tłumaczył pilotowi, jak się prowadzi samolot. Gdy trwały próby sceny umierania do jednego ze spektakli też nie wytrzymał: „No przecież tak się nie umiera! Ja wam pokażę, jak się umiera. Bo ja już umierałem."