„Instytut” Jakuba Żulczyka w reż. Jędrzeja Wieleckiego w Teatrze im. Jana Kochanowskiego w Opolu. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.
Kobra jak się patrzy.
Nie znam co prawda tekstu Żulczyka - ale ponieważ spektakl mnie wciągnął, wydał mi się niesłychanie precyzyjnie napisany (co dla gatunku istotne) i się nie dłuży - mam więc pewność, że stworzono bardzo udaną adaptację, zresztą dość unikatową w skali kraju, ten thriller kryminalny (nie bójmy się tych słów) po prostu bardzo dobrze się ogląda.
Mówiąc najkrócej – pięcioro naszych bohaterów ktoś zamyka w mieszkaniu, z którego nijak nie da się wyjść. Tajemniczo znika Internet, z komórek ktoś wyjął karty sim, a wścibskiej sąsiadki akurat nie ma w domu. Robi się faktycznie mało przyjemnie, na szczęście jest rozwiązanie – przez okno (a to 5.pietro!) po linie skręconej z prześcieradeł schodzi Rumun, pozostała czwórka czeka na zorganizowaną przezeń pomoc. Tymczasem między pozostałymi lokatorami zaczyna dochodzić do daleko idących nieporozumień…
Reżyser bardzo konsekwentnie poprowadził swoich aktorów przez meandry tej nieprzyjemnej sytuacji, w jakiej ich postacie się znalazły. A że sytuacja owa jest graniczna, więc nic dziwnego, że naszymi bohaterami targają silne emocje, szczęśliwie – aktorzy doskonale wiedzą, że leży granica między przerażeniem a egzaltacją i zagrali tymi emocjami po prostu w punkt - Karolina Kuklińska, Magdalena Maścianica, Monika Stanek, Kacper Sasin i Radomir Rospondek – są świetni, doskonale „czują tego bluesa”.
Warto.