EN

17.06.2023, 10:14 Wersja do druku

Gryząca metka. O „Przemianie”, premierze warszawskiego Nowego Teatru, rozmawiają Skrzydelski z Morozem

Moroz: „Przemiana” Kafki na wesoło. Tego jeszcze nie grali.

Skrzydelski: Może nie na wesoło, ale raczej z chęcią ukazania absurdu rzeczywistości. Po ten nowy sposób odczytania znakomitego opowiadania sięgnął w Nowym Teatrze w Warszawie reżyser młodszego pokolenia, Grzegorz Jaremko (choć kategoria „młodych” bywa koszmarnie naciągana, to w tym przypadku znajduje swoje uzasadnienie.) W każdym razie akurat komizm uznaję za najbardziej intrygujący aspekt tego przedstawienia.

Moroz: Nawet slapstick, który pojawia się, by przypomnieć o fascynacji Kafki kinem niemym?

Skrzydelski: Nawet slapstick.

Moroz: Nie podejrzewałem cię o taką frywolność. Zwykle z dużą solennością podchodzisz do swoich recenzenckich obowiązków.

Skrzydelski: Nie ironizuj - to po pierwsze. A po drugie, jedno drugiemu nie przeczy. Właśnie z solennej chęci wczytywania się we wszystko wgryzam się w komizm tej oferty.

Moroz: I coś tam wyczytał?

Skrzydelski: Podoba mi się sprawność, z jaką ekipa z Nowego bawi się absurdalnością świata. Podoba mi się też bogactwo, jakie kryje się w owym komizmie. Nieustannie krążymy od bieguna brutalnej groteski do niezobowiązującego, surrealistycznego purnonsensu. Przywołany przez ciebie slapstick zostaje również wpisany w bardziej niepokojące ramy.

Moroz: Tak, to prawda, że komizm ma tu niejedno imię, a nawet że dla reżysera oraz dramaturga (Mateusz Górniak) zdaje się stanowić klucz do tekstu. Interpretują oni bowiem „Przemianę” całkowicie wbrew tradycji - i chyba jednak wbrew samemu Kafce.


Całość rozmowy - w Magazynie e-teatru

Źródło:

Materiał własny