„Charlie zmienia się w kurczaka" Sama Copeland w reż. Roberta Drobniucha w Teatrze Miniatura w Gdańsku. Pisze Wiktoria Formella z Nowej Siły Krytycznej.
Najnowsza propozycja Teatru Miniatura w Gdańsku to światowa prapremiera bestsellerowej książki Sama Copelanda „Charlie zmienia się w kurczaka”. Skrzącą się absurdalnym humorem opowieść o trudnych emocjach – stresie, lęku i niepokoju, które w połączeniu z samotnością mogą stać się mieszanką wybuchową gotową rozchwiać tożsamość dziecka – wyreżyserował Robert Drobniuch. Przedstawienie jest także przeglądem narzędzi pozwalających radzić sobie z wyzwaniami współczesności, ale i zapowiedzią sezonu 2024/2025, który upłynie pod hasłem #chłopaki.
Debiut Brytyjczyka ukazuje historię Charlesa McGuffina (Kamil Marek Kowalski), który pozornie zdaje się wieść typowe, bezproblemowe życie dziewięciolatka skupione wokół szkoły i przyjaciół. Zwyczajny los przerywa poważna choroba brata, pieszczotliwie nazywanego Piąchą (Piotr Kłudka), i wynikające stąd troski rodziców, którzy niewiele mu mówią. Do tego dochodzi konflikt Charliego z Dylanem (Krystian Wieczyński), szkolnym łobuzem, który się na niego zawziął. Nagromadzenie kłopotów sprawia, że chłopiec musi mierzyć się z nieznanym dotąd poziomem stresu, wychodzi z siebie. Powieść Coplenada operuje purnonsensowym żartem toteż proces (nie)radzenia sobie z trudnymi emocjami jest rozumiany nader dosłownie – z Charliego wychodzi zwierzę. Sprawę komplikuje fakt, że odbywa się to nieoczekiwanie, a do tego chłopiec nie wie w przedstawiciela jakiego gatunku zmieni się tym razem. Bywa i pająkiem, i gołębiem, i pchłą, i nosorożcem, i wężem. Transformacje wywołują zabawne sytuacje, ale i niebezpieczne przygody. Początkowo w przemiany nie dowierzają jego przyjaciele: intelektualistka Flora (Magdalena Żulińska) i mniej bystry Wogan (Dariusz Czarniecki). Z czasem dzieci wspierają Charliego w obliczu nieznanej przypadłości. Wspólnie przeprowadzają eksperyment, który pozwala rozwikłać przyczyny transformacji i im przeciwdziałać.
Adaptacja Anny Andraki stanowi twórcze przetworzenie powieści i jej oryginalnej struktury. Sam Copeland prowadzi narrację pierwszoosobową, w której narrator nie tylko obserwuje wydarzenia, ale też je kreuje, nawiązując z odbiorcami intrygującą relację – bliską, ale i skrzącą się drobnymi, dowcipnymi złośliwościami przepełniającymi liczne wtrącenia. Zaczepność ujawnia się też ostentacyjnym panowaniem nad przebiegiem działań i uwypukleniem fikcyjnego waloru przygodowej powieści, w której narrator dworuje sobie z intelektualnych niedostatków mniej światłych czytelników oraz za nic ma zasady życiowego prawdopodobieństwa. Dla podkreślonego w ten sposób pisarskiego, kreacyjnego żywiołu Andraka znalazła sceniczny ekwiwalent, który w organiczny sposób spoiła z akcją. U Coplenada kluczowe wydarzenia to przemiany chłopca w zwierzęta, a ich kulminacja ma nastąpić podczas szkolnego przedstawienia (które najpewniej odsłoni przed całą społecznością skrywaną tajemnicę Charliego), stąd Andraka wyprowadziła metateatralną ramę, którą ujęła fabułę. Pierwsze sceny to odwrócenie czy wręcz lustrzane odbicie klasycznej struktury spektaklu. Scenariusz sytuuje nas w teatralnych kulisach w roli podglądaczy przedstawienia rozgrywanego w tyle sceny dla (niewidzialnej dla nas) publiczności. Ponadto scenarzystka wprowadziła postać Inspicjentki (Wioleta Karpowicz), a intrygująca sylwetka powieściowego narratora znalazła na scenie urzeczywistnienie w postaci Autora (Jakub Ehrlich). Pomysł teatru w teatrze to też próby do szkolnego widowiska, rozgrywanie scen na balkonie, nieukrywana obecność zespołu technicznego czy łamanie czwartej ściany. Pozostałe przekształcenia powieści zdają się li tylko kosmetyczne – scenarzystka w kilku miejscach zaznaczyła lokalny koloryt (choćby nawiązując do wprowadzonego niedawno zakazu zadań domowych), zrezygnowała z marginalnych bohaterów (rodziców Charlesa) oraz zmieniła płeć postaci. Zamiast nauczyciela Pana Winda pojawiła się Pani Wind, a dzięki decyzji obsadowej i powierzeniu Edycie Janusz-Ehrlich podwójnej roli – oprócz wspomnianej, jest też wychowawczynią Panią Fyre – pojawiło się intrygujące, wizualne i charakterologiczne lustrzane odbicie, pozwalające ująć przedstawicielki grona pedagogicznego jako bliźniaczki oraz szerzej całe środowisko – w krzywym zwierciadle.
Powieść pokazująca przemiany międzygatunkowe ma duży potencjał teatralny, zwłaszcza lalkowy, który w interpretacji Drobniucha oznacza zastosoowanie masek i form ożywionych.
Scenografia Magdaleny Łazarczyk i Łukasza Osińskiego jest ascetyczna i stanowi balans pomiędzy kategoriami: amatorskim a profesjonalnym. Z jednej strony to szkolny teatrzyk, stąd dominują proste elementy, wykonane z płyty wiórowej (zwłaszcza potężna dłoń i głowa), które mobilność zyskują dzięki wyposażeniu w kółka i sile mięśni zespołu. Bliższe przyjrzenie się pozwala dostrzec detale – nie uświadczymy barwnych plam, lecz kreski charakterystyczne dla niewprawnej, dziecięcej ręki. Z drugiej strony, zmiany przestrzeni i zabawy skalą wynikające z transformacji głównego bohatera odbywają się dzięki możliwościom oferowanym przez multimedia i nowoczesne technologie. Dzięki nim Charlie zamieniony w gołębia może szybować bez odrywania się od scenicznych desek, podczas gdy publiczność ogląda nagrania Gdańska widzianego z lotu ptaka. Dodajmy do tego nieposkromioną fantazję – choćby gokart w kształcie języka czy niekończącego się węża wykonanego ze srebrnej rury – i mamy gotowy przepis na udaną scenografię. Pomysłowe są kostiumy Grupy Mixer, których konstrukcja również jest oparta na kontraście. Z jednej strony podkreślają indywidualizm postaci, głównie barwą (bielą i błękitem u Charliego, zielenią i bielą u Wogana, różem i czernią u Flory), by w scenach szkolnych zunifikować dzieci mundurkami-kamizelkami z motywem kwiatowym. Niekiedy, jak w przypadku kostiumów przedstawicielek oświaty i przebrań warzyw, twórczynie i twórcy postawili na zabawę przeskalowanymi formami i estetyką szkolnej akademii.
Sukces spektaklu to przede wszystkim wynik pracy zespołu aktorskiego, wśród którego nie sposób wskazać słabe ogniwo. Postaci Copelanda są charakterystyczne, a na scenie zyskują szczegółowy rysunek, osadzenie indywidualności w ruchu, kroku i dynamice ciała. Ciężar głównej roli z wdziękiem niesie Kamil Marek Kowalski. Ciekawie partneruje mu kontrastowy, uzupełniający się duet wykreowany przez Magdalenę Żulińską i Dariusza Czarnieckiego, oraz do szpiku kości czarny charakter stworzony przez Krystiana Wieczyńskiego. Z trudnym zadaniem wymyślenia postaci wywiedzionych z innego porządku zmierzyła się Wioleta Karpowicz i Jakub Ehrlich, ale też Piotr Kłudka, który pojawia się bodaj w jednej scenie.
Wyróżnić trzeba zwłaszcza Edytę Janusz-Ehrlich, która dla ról bliźniaczek stworzyła wielopoziomowe indywidualności: to w zgarbionej sylwetce i jednostajnym dreptaniu, to w miarowym kroku i nerwowym tiku nogą, to w operowaniu różnymi rejestrami głosu lub w pomijaniu znaków przestankowych. Słowem – perełka!
Spektakl Teatru Miniatura utrzymuje balans pomiędzy kluczowymi elementami książki Copelanda – nie zatraca absurdalnego humoru ani wartościowego przesłania. Jeszcze mocniej niż w powieści wybrzmiało poczucie osamotnienia jako arbitralna przyczyna lęku i stresu wpływająca na zły stan zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży. Nieprzypadkowo w inscenizacji Drobniucha nie pojawiają się rodzice, którzy zamiast skonfrontowania młodszego syna z informacjami na temat stanu starszego, pozostawiają go w osamotnieniu i niewiedzy, niejako scedują poczucie odpowiedzialności za poprawę dobrostanu psychicznego Charliego na barki jego przyjaciół. Jak pokazuje raport „Dojrzewanie polskich chłopców” Infuture Institute, wyzwań, które współczesny świat stawia przed chłopcami jest niemało, więc tym warto docenić, że zainicjowany przez Teatr Miniatura sezon #girlpower, jest dopełniany produkcjami skupiającymi się na zagadnieniu #chłopaki. Tym wartościowszy to prezent na Dzień Dziecka, lecz zdecydowanie nie tylko dla dzieci.