- Przemoc psychiczna była przez S. traktowana jako metoda pracy z aktorem. Była skierowana głównie wobec dziewcząt, choć nie tylko. Myśleliśmy, że skoro chcemy uczestniczyć w tej świetnej pracy, to ceną, którą musimy zapłacić, jest poddanie się przemocy. Wybór był taki: płacisz tę cenę albo do widzenia - mówi Agata Diduszko-Zyglewska. Jest jedną z kobiet, które zdecydowały się opowiedzieć, jak traktował je założyciel legendarnych Gardzienic - pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej.
7.10.2020, 08:51
Wersja do druku