„Mój sztandar zasikał kotek. Kroniki z Donbasu” Leny Laguszonkowej w reż. Aleksandry Popławskiej w TR Warszawa. Pisze Konrad Pruszyński na swoim blogu.
Kiedy autorka tekstu pisze: „Nie wiem, dlaczego ta sztuka może być ciekawa dla widzów, niech widzowie sami zdecydują”, na myśl nasuwa się co najmniej jedno istotne pytanie, a właściwie bardziej wątpliwość. „Nie wiem”, bo pozostawiam ocenę innym, czy też „nie wiem”, bo w rzeczywistości nie wierzę w to, by napisana przeze mnie sztuka mogła być interesująca? Wspólne dzieło Leny Laguszonkowej (autorka) oraz Aleksandry Popławskiej (reżyserka) to rzecz zdecydowanie frapująca, choć pozostawiająca jednocześnie wiele do życzenia.
Główna bohaterka najnowszej produkcji TR Warszawa (premiera 28 kwietnia 2023 r.) to młoda dziewczyna, wychowująca się w prowincjonalnej Ukrainie (Stanica Ługańska). Dziewczyna, w dublurze grana przez Izabellę Dudziak oraz Anitę Szepelską, mówi o tej miejscowości wprost: „Nienawidzę tego miasta. Niech to miasto pochłonie smoczy ogień. Niech jego ulice najeżą się jeżami. Ja w tej pipidówce nie zostanę”. Bohaterka ma artystyczne aspiracje. Marzy jej się kariera filmowa, wyjazd do Cannes. I to właśnie to zderzenie marzeń i oczekiwań z ponurą rzeczywistością staje się motywem przewodnim pierwszej części spektaklu „Mój sztandar zasikał kotek. Kroniki z Donbasu”. Przy tej okazji bliżej poznajemy trzypokoleniową rodzinę dziewczyny z zbzikowanym ojcem (Sebastian Pawlak) i apodyktyczną matką (świetna Agnieszka Żulewska) na czele. Szlak dla ich córki został już przetarty. Zdaniem rodziców powinna skupić się na założeniu rodziny, spłodzeniu dzieci, dbaniu o ciepło domowego ogniska. Marzenia? Ambicje? To jeszcze nikomu w życiu nie pomogło.
„Wsiowa wiocha. Pipidówa! Fuck you!”
Druga część przedstawienia skupia się z kolei na tematach wojenno-politycznych. Mamy 2014 rok i atak Rosji na Donbas (w tym rodzinną miejscowość głównej bohaterki). Znajdujemy się w ciemnych piwnicach, podrzędnej jakości schronach, w których ludzie spożywają ostatki wody, a potrzeby załatwiają na stronie do metalowego wiadra. To właśnie tam ujawniają się społeczne patologie i wewnętrzne konflikty. Bracia stają po przeciwnych stronach sporu, ojcowie występują przeciwko córkom, a zdesperowani mężczyźni wychodzą w miejsca bombardowań w poszukiwaniu wody. W tej przestrzeni niczym marnej jakości żart wybrzmiewają powracające słowa wiersza stworzonego przez bohaterkę Magdaleny Kutej, z dumą ogłaszającą „Bawmy się! Jesteśmy młodzi!”. To wszystko wobec wielu osobistych zgonów (nie tylko dosłownych), jak chociażby w przypadku pogubionej i połamanej psychicznie kobiety, genialnie kreowanej przez Justynę Wasilewską, albo rozdartej i osamotnionej matki skłóconych synów, granej przez Julię Wyszyńską.
I być może to właśnie jest największą wartością przedstawienia TR, że przez nieco ponad dwie godziny możemy przyjrzeć się tym rozbitym charakterom, zranionym postaciom, zwykłym ludziom rzuconym w wir niezwykłych wydarzeń. Jak mówi autorka: „Bohaterowie tej historii, którzy żyją na takim zadupiu, że sami dla siebie nie są interesujący, znajdują się w epicentrum uwagi świata”.
Problem polega jednak na tym, że liczba pobieżnie prezentowanych postaci jest zbyt duża, by móc uchwycić dramat każdego z bohaterów tego przedstawienia. Twórczynie, bardziej niż na szczególe, skupiły swoją uwagę na przekroju społeczeństwa i historii, przez co odbiór i zrozumienie całości jest zdecydowanie wybiórcze. To jeden z tych spektakli, które powinny zyskiwać wraz z kolejnymi odbiorczymi podejściami. Szczególnie, że również w warstwie realizacyjnej dzieje się tu niemało – począwszy od psychodelicznej sceny otwierającej, przez groteskową uroczystość pogrzebową, kończąc na imaginacyjnym zakończeniu, w którym wszyscy bohaterowie tej opowieści spotykają się na powrót przy jednym stole, a konserwatywna matka głównej bohaterki popisuje się iście pacyfistycznym przemówieniem „Fuck Putin! Stop war! Peace! Love! Respect!”. To wyobrażone, marzycielskie zakończenie przedstawienia („W Ługańsku będzie tak pięknie jak w Cannes”) jawi się jako swoisty zwiastun wolnej i niepodległej Ukrainy, który, jak mam nadzieję, rychło się ziści.