EN

7.03.2022, 10:08 Wersja do druku

Filozoficzno-poetycka opowieść o artyście i bogu

„Kierunek zwiedzania” wg Marcina Wichy w reż. Aleksandry Bielewicz z Teatru Polskiego w Bydgoszczy w auli I Liceum Ogólnokształcącego w Bydgoszczy. Pisze Anita Nowak.

fot. mat. teatru

Adaptacja tekstu Moniki Winiarskiej zainspirowana książką Marcina Wichy „Kierunek zwiedzania”, porównuje zasługi dla sztuki wybitnego rosyjskiego malarza polskiego pochodzenia, Kazimierza Malewicza, z wpływem na świat nawarstwiającej się przez wieki legendy wokół osoby Jezusa Chrystusa. 

Chwilami też w klimacie rzecz wiązana jest jakby z bułhakowskim  „Mistrzem i Małgorzatą”. Zwłaszcza w scenie rozmowy Jezusa z Piłatem. Czyżby Malewicz zdaniem twórców spektaklu dokonał takiego przełomu w sztuce, jak Chrystus w religii? 

A porównanie bierze się stąd, że ani jeden, ani drugi nie był przez sobie współczesnych doceniany? Czy też Malewicza porównuje się z Bułhakowem?

Filozoficzno-poetycka opowieść o artyście i bogu rozgrywana jest w ogromnej przestrzeni szkolnej auli I LO w Bydgoszczy przy znikomej ilości dekoracji i rekwizytów. Dominuje usytuowana z prawej strony sceny wielka czarna bryła, od której odrywa się potem jedna ze ścian, symbolizująca słynny obraz Malewicza z roku 1915 „Czarny kwadrat na białym tle”, którym artysta na wystawie w Petersburgu zapoczątkował zupełnie nowy w sztuce kierunek suprematyzmu, odbiegający od malarstwa narracyjnego w jakikolwiek sposób nawiązującego do rzeczywistości. 

W swojej twórczości Malewicz opierał się na formach geometrycznych, których abstrakcyjne struktury wywoływać miały czyste odczucia odbiorcy. Te wrażenia na scenie bydgoskiej inscenizacji aktorzy, jako zwiedzający, przekazują nam w ogromnej mierze poprzez mimikę, kompozycję ruchu scenicznego, taniec oparty na współczesnej muzyce Szymona Sutora, czasem krzyk czy histeryczny śmiech.

Kazimierza Malewicza gra znany bydgoskiej publiczności z telewizyjnych seriali Tomasz Nosinski. I świetnie się w tej roli prezentuje. Zwłaszcza dobrze wypada w scenie rozmowy z Michałem Surówką, jako Piłatem, czy Marcinem Zawodzińskim, Ojcem. 

Antagonistą Malewicza jest tu Marc Chagall, w którego wciela się młody, niezwykle przystojny absolwent Akademii Teatralnej Jan Kwapisiewicz. Jego uroda, obok talentu ma znaczenie, bo gdy w niektórych scenach objawia się też jako Szatan, czyni go ona bardziej niebezpiecznym. 

Aktorsko, zwłaszcza w narracyjnych monologach, znakomicie odnajduje się Dagmara Mrowiec-Matuszak. Poraża widzów emanującą z wnętrza, ale subtelnie powściąganą ekspresją. Wiele wyraża też wzrokiem.

Dzięki pięknym, ponadczasowym kostiumom Sandry Stępień, ona i wcielająca się w postać Kseni Jowita Kropiewnicka, bardzo ożywiają te wizualnie oszczędne obrazy scen zaprojektowane przez Łukasza Misztala. Urozmaica też rzecz ciekawy, choć umiarkowany, nie tłamszący całości wypowiedzi ruch sceniczny Marysi Bijak.

Symbolem oczyszczania sztuki z wielowiekowych nawyków i trendów, takiego artystycznego katharsis jest usytuowana z lewej strony sceny wanna, w której pod koniec spektaklu zanurzają się artyści. Oczyszczenie może ona też sprowadzić i na Piłata…

Sprawna reżyseria Aleksandry Bielewicz sprawia, że czas widzom mija niepostrzeżenie.

Źródło:

Materiał nadesłany

Autor:

Anita Nowak