EN

11.05.2022, 08:52 Wersja do druku

Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych: Kiedyś wszyscy odpoczniemy

„Wujaszek Wania” Antona Czechowa w reż.  Małgorzaty Bogajewskiej z Teatru Ludowego w Krakowie na XXVIII Międzynarodowym Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Łodzi. Pisze Dariusz Pawłowski w „Dzienniku Łódzkim”.

fot. mat. organizatora

Zbliża się do finału XXVIII Międzynarodowy Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Łodzi. W miniony weekend widzowie mogli zobaczyć „Wujaszka Wanię” z Teatru Ludowego w Krakowie.

Czuła, czysta, przepełniona tęsknotą za pełniejszym życiem i lepszymi nami jest ta inscenizacja „Wujaszka Wani” Antoniego Czechowa w reżyserii Małgorzaty Bogajewskiej. Jednocześnie spektakl przekonuje, iż nieustanne odkładanie podejmowania wyzwań i przeprowadzania zmian „na później” ściąga katastrofę, co tak dobitnie pokazał zbrojny koszmar, w którym się znaleźliśmy.

Małgorzata Bogajewska pozostaje bliska tekstowi autora i podejmując rozważania o „rosyjskim charakterze” oraz rozczarowaniu postawą inteligencji, wydobywa dramat na uniwersalne płaszczyzny. Uwypukla to, co szczególnie aktualne dla wrażliwości współczesnego widza (a czemu wojna dopisała porażający kontekst) - jak wątek ekologiczny, w którym niszczone bezmyślnie drzewa „stają się” mordowanymi, znikającymi z mapy Ukraińcami.

W tej adaptacji jest to też opowieść o nieudanych na różnych poziomach mężczyznach, którzy etykę i sprawczość zamienili w wygłaszanie poglądów i popijanie wódeczki, z którymi męczą się kobiety, wybierające drogę manipulacji (Helena) lub skrycia się w sobie (Stara Niania). Nic tu się nie zmienia, życie jest udawane lub szarpane wielkimi projektami, okazującymi się ucieczką od samotności i z których przychodzi łatwo zrezygnować, gdy błyśnie nadzieja na miłość (lub to, co postaciom dramatu miłością się zdaje). Nawet brzydoty murszejącego świata, na który bohaterowie spektaklu się skazali (wymowna scenografia Anny Marii Karczmarskiej), już się nie zauważa, co najwyżej zakrywa jego elementy folią, by wierzyć w rychłe „wyremontowanie” rzeczywistości.

fot. mat. organizatora

Jedna Sonia ze swoją prawdą, siłą i autentycznością uczuć jest szansą na zakwitnięcie ożywczych kwiatów wiśni w tym sadzie bez wartości. Do czasu - nikt tu siebie nie lubi, nie lubi też innych, zatem ludzie przegrani, nieszczęśliwi, poharatani niemocą (a może i sama Rosja?) na spełnienie jej nie pozwolą. Pozostawią wiarę, że kiedyś tam, w innym miejscu i innym świecie cierpienie zostanie wynagrodzone odpoczynkiem.

Rewelacyjna, przejmująco szczera w roli Sonii jest Anna Pijanowska, klasowe, profesorskie kreacje stworzyli Piotr Pilitowski (tytułowy Iwan) i Kajetan Wolniewicz (Profesor Seriebriakow), nie najlepiej zaczął, ale wraz z reakcjami publiczności się świetnie „rozkręcił” Piotr Franasowicz (Lekarz). Zagrali w otwartym na interpretacje, nienagannie smutnym, ale nie gubiącym tego, co w sztuce Czechowa zabawne przedstawieniu.

„Trzeba być człowiekiem!” - woła Sonia do ojca. Trudno dzisiaj o większy apel do Rosjan. Napisany przez Rosjanina.

Tytuł oryginalny

Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych: Kiedyś wszyscy odpoczniemy

Źródło:

„Dziennik Łódzki” online

Link do źródła