W cyklu przedruków artykułów z "Gońca Teatralnego" rezonujących z aktualnymi tematami - kolejny felieton Krzysztofa Zaleskiego, który publikował w "Gońcu" pod pseudonimem z. W roku 2020 minęło trzydzieści lat od ukazania się pierwszych numerów tygodnika. Tekst pochodzi z numeru czwartego, który ukazał się 21 kwietnia 1990 roku. Wszystkie zdigitalizowane edycje "Gońca" z lat 1990-1992 dostępne są w Encyklopedii Teatru Polskiego.
I wreszcie objawił się nam Anioł Teatralny. – Czego szukacie, synkowie? – zapytał. – Autorytetu – odpowiedzieliśmy.
– Kogoś, w kim Dobro i Piękno mieszkałyby pospołu. Nawet Piękna mniej być może, byle Dobro było. – Lecz znaleźć nie możecie? – Zadanie niełatwe. Ciebie więc, Aniele Teatralny, o pomoc prosimy.
– Nim Wam imię poszukiwanej przez was Osoby zdradzę – Anioł powiada – objaśnić musicie, kto też pod uwagę dotąd był brany i czemu kandydatury odrzucano?
– Myślimy o Mędrcu Sędziwym na początek. – I cóż? – Mędrzec to wielki, tylko artysta nietęgi, no i natura rozdwojona... Surową miarą wszystkich mierzy, zaś siebie podejrzanie łagodnie ocenia, choć się bałwanom żelaznym do samej ziemi kłaniał... Potem o Najlepszym Kreatorze pomyśleliśmy. Cóż, jednak kiedyśmy sylwetę jego między Bogiem a Prawdą umieścili, jasne się stało, że od dawna on już nienajlepszy (najchytrzejszy może) i że tyle w nim kreatora, co cudzych pomysłów złodzieja. Jeszcze na dodatek kawał egocentryka w nim siedzi. Jakimś cudem dzieła znaczące kiedyś na świat wydawał. Kiedy to jednak było! By już nic wspomnieć, że z samych okruszków Piękna Autorytet składać się nie powinien. Mąż szlachetny, który możnych i maluczkich w kulisach podrzemujących głosem wielkim na scenę zwołuje, także nie wszystkim się podoba. Mówią, że on, owszem, szlachetny, ale od wczoraj zaledwie, bo teraz głośno krzyczy, a sam cicho sapał, kiedy Prawdę kradli. O Geniuszu Mrocznym gada się też z niechęcią. Wariatem go nazywają i... – Dość – rzekł Anioł Teatralny. – Zawistnicy jesteście, rzecz to wiadoma. Z żółci i zazdrości słowa swoje kleicie. Choć, przyznać trzeba, przywary towarzyszów waszych dobrze są wam znane. Chcecie więc znać imię tego, który w kręgach mi bliskich za autorytet uznany być może? – Tak! Wykrzyknęliśmy.
– Anioł wymienił to imię. Srodze byliśmy zawiedzeni. – On? Ten... No, tak, owszem... Lecz to człek mało znany, tłum będzie go mijał obojętnie! A Autorytet ma przed tłumy sztukę prowadzić! Znanego autorytetu potrzebujemy! Anioł nic zrazu nic rzekł, smutno jakoś spojrzał na nas i w te odezwał się słowa: – Wstyd mi za głupotę waszą. To po to mnie wołacie, bym wam tę prostą rzecz powiedział, że moralność to jedno, zaś popularność drugie? Nauczcie się te dwa pojęcia odróżniać, wtedy dowiecie się, czego szukacie. Czy Autorytetu aby? – I zniknął w mrokach sznurowni.
Z.