„Opowieści Lasku Wiedeńskiego” Ödöna von Horvátha w reż. Małgorzaty Bogajewskiej w Teatrze Narodowym. Pisze Artur Stanek.
Od prawie roku Teatr Narodowy ma w repertuarze „Opowieści Lasku Wiedeńskiego” Ödöna von Horvátha w reżyserii Małgorzaty Bogajewskiej. Reżyserka powróciła na deski Teatru Narodowego po 16 latach, w którym poprzednio zrealizowała z sukcesem – także na Scenie przy Wierzbowej im. Jerzego Grzegorzewskiego – komediodramat rodzinny „Daily Soup” Amanity Muskarii ze znakomitymi rolami Danuty Szaflarskiej, Haliny Skoczyńskiej, Anny Grycewicz i Janusza Gajosa.
Tym razem reżyserka sięgnęła po dramat Ödöna von Horvátha z 1931 roku, śmieszno-gorzki portret rodziny i drobnomieszczańskiej społeczności Wiednia, który bezpardonowo obnaża patologiczne relacje międzyludzkie, a także stanowi ostrzeżenie przed wylęgającym się faszyzmem (reprezentowanym w sztuce przez studenta Eryka – intrygująca rola Sebastiana Deli).
Główna bohaterka Marianna, córka właściciela sklepu z zabawkami (znakomita Michalina Łabacz), wychowywana przez apodyktycznego Ojca (niezawodny Piotr Grabowski), zrywa zaręczyny z właścicielem rzeźni Oskarem (bardzo dobry Mateusz Rusin), by żyć według własnych zasad, ale niesiona siłą namiętności wpada w sidła hazardzisty i huncwota Alfreda (w tej roli rewelacyjny Paweł Brzeszcz), uprzednio związanego interesownie z dojrzałą Walerią (wybitna rola Beaty Ścibakówny). Niebagatelny wpływ na głównych bohaterów będą mieć: Matka Alfreda (bardzo dobra, jak zawsze, a zdecydowanie za rzadko obsadzana Anna Ułas), a przede wszystkim jego bezwzględna Babcia (wybitna rola Anny Chodakowskiej). Nietrudno domyślić się, że losy Marianny i Alfreda nie potoczą się pomyślnie. Ale nie będę ich zdradzać przyszłym widzom spektaklu.
Przedstawienie świetnie się ogląda, inscenizacja ma zawrotne tempo, pomimo powagi tematu zawiera wiele elementów humorystycznych, np. przy biesiadowaniu przy stole (jowialna Ciotka w przepysznej interpretacji Moniki Dryl). Doskonałym pomysłem jest również to, że zespół muzyczny nie tylko przygrywa, ale uczestniczy niejednokrotnie w akcji scenicznej. Muzycy spisali się świetnie de facto jako aktorzy dramatu, w szczególności Wojciech Sobura grający na instrumentach perkusyjnych.
Na wyróżnienie zasługuje cały wybitny zespół aktorski Teatru Narodowego zaangażowany przez Małgorzatę Bogajewską, ale czwórka wykonawców zrobiła na mnie największe wrażenie.
Zwraca uwagę Adam Szczyszczaj w wyrazistej roli pomocnika rzeźnika Hawliczka. Wszystko wskazuje na to, że aktor, pamiętany z wcześniejszych znakomitych ról w Teatrze Polskim we Wrocławiu, np. Johannesa w „Kuszeniu cichej Weroniki” w reżyserii Krystiana Lupy czy z roli w „Szosie Wołokołamskiej” w reżyserii Barbary Wysockiej, dobrze odnalazł się w estetyce Teatru Narodowego.
Beata Ścibakówna stworzyła pełnokrwistą kreację w roli Walerii, nieszczęśliwie szukającej miłości najpierw z Alfredem, a potem Erykiem, próbującej pomóc udręczonej Mariannie. Mógłbym wydać oświadczenie o treści: „Od lat czekam na spektakl Teatru Narodowego z Beatą Ścibakówną w roli głównej.”
W 2020 roku napisałem, że w obsadzie „Letników” w reżyserii Macieja Prusa nie przekonała mnie tylko Michalina Łabacz jako Julia Filipowna. Jakże inną, wspaniałą warsztatowo i przekonywającą aktorkę odnalazłem w roli Marianny i nie dziwi mnie, że za swoją kreację Michalina Łabacz została nominowana do Nagrody im. Aleksandra Zelwerowicza.
Aktorskim odkryciem wieczoru jest bezsprzecznie Paweł Brzeszcz, fenomenalny w roli Alfreda. Wybitnie utalentowany młody aktor, obdarzony sceniczną charyzmą i nienaganną dykcją (co nieczęste obecnie wśród młodych aktorów), umiejętnie portretuje Alfreda, by nie był on tylko jednowymiarowym cwaniakiem i bawidamkiem. Obecność Pawła Brzeszcza w zespole Teatru Narodowego porównałbym do pojawienia się wcześniej w Narodowym aktorów tej rangi co Grzegorz Małecki czy Marcin Hycnar.
W opisie przedstawienia na stronie narodowy.pl czytamy: „Portret społeczeństwa, w którym rodzi się faszyzm. Wiedeń w kryzysie ekonomicznym i jego zagubieni mieszkańcy; okrutni i małostkowi, szukający prostych sposobów, by radzić sobie z niezrozumiałym dla nich światem. Czy każda próba życia po swojemu będzie tu skazana na porażkę?” Każdy widz boleśnie aktualnych „Opowieści Lasku Wiedeńskiego” może spróbować odpowiedzieć sobie sam.
No i na koniec smaczek: polecam bacznie obserwować porywającą scenę tańca Marianny i Alfreda w wykonaniu Michaliny Łabacz i Pawła Brzeszcza – to jeden z najlepszych fragmentów przedstawienia, w obłędnej choreografii, za którą odpowiada Maćko Prusak.