EN

3.11.2021, 13:49 Wersja do druku

Etnopatologia z bogiem i uchodźcami w tle

"Ciemna Woda" Amanity Muskarii w reż. Iwo Vedrala w Nowym Teatrze im. Witkacego w Słupsku. Pisze Katarzyna Wysocka w Gazecie Świętojańskiej.

Nowy Teatr w Słupsku ponownie przyjrzał się zbiorowemu okultyzmowi i bałwochwalczej sile sprzymierzonej ignorancji. Po „Ulicy” do tekstu Daniela Odiji przyszedł czas na odświeżenie pojęcia dehumanizacji. Definicja nie traci na sile, ma jednak tendencję do redefiniowania w zderzeniu ze spersonalizowanym poczuciem odpowiedzialności czy wstydu. „Ciemna Woda” tapla się bezwstydnie w odchodach „miłosierdzia” zbiorowości, racjonując początkowo szlam, by wylać się w finale na widza jako żydognojowica. Iwo Vedral po raz kolejny nie bierze jeńców.

O kulcie cierpienia można powiedzieć na pewno jedno – narodził się w umysłach ludzi chcących mieć władzę na innymi. / to się naprawdę nie wydarzyło nie ma takiej wsi na mapie jak nasza*/ Warunkowe sankcjonowanie cierpienia, jego celebracja, nadawanie mu znamion magicznych, oczyszczających z win narzuconych, odwiecznych i okresowych – są nadal argumentami dla pewnej kategorii ludzi. / w ogóle nie ma takich ludzi jak my/ Człowiek pojedynczy w zderzeniu ze spersonalizowaną ideologią poniesie klęskę, co oczywiście nie jest odkryciem. / ludzi jak my to co tu zobaczycie nie dotyczy/ Również i to, że człowiek bywa zwierzem andromicznym wtedy, gdy bezwzględnie cel ma uświęcić środki – jak to dzieje się w sytuacji, gdy mała społeczność zabiera się za urzeczywistnienie w czasie i przestrzeni ostatnich 12 godzin męki Jezusa. Pasjonaci nie w swoich zawodach wystawiają Pasję./ Ci ludzie jeśli już o nich mowa wcale nie przyjechali do nas wiecie o kim mowa tamci ci ci ciemni/ Składniki są od stuleci te same – obarczony względną estymą organizator, obarczona niedoskonałościami tłuszcza, naznaczeni fasadową ambicją kolekcjonerzy doznań, żebrzący o aplauz, niedouczeni, samotni, uchodźcy oraz ten, który czuje najbardziej – znaleźli się w jednym miejscu i czasie.

Ciemna Woda – gdzieś na mapie gdzieś jakoś było się tam wiele razy. Wszyscy się znają, do pewnego stopnia wszyscy nawet są tacy sami. Łączy ich pleban, burmistrz oraz stodoła. Każdy wie swoje i tyle, co zbudowały plotki, podejrzenia i troska o niebliźniego. Każdy dzień jest zrutynizowany, poddany refleksji ubranej we frazesy frazowane w pośpiechu samozadowolenia. Ten, który czuje najbardziej, ma odegrać główną rolę, przed którą się broni. /aby łódź piotrowa mogła płynąć dalej trzeba wyrzucić za burtę zbędny balast/. Widz może mieć wrażenie pewnego chaosu w działaniach mieszkańców Ciemnej Wody – bywają niepewni, kłócą się, są nadekspresyjni, wykorzystują nadarzające się okazje, czują się zobowiązani w sytuacjach korzyści. W Ciemnej Wodzie panuje jednak porządek odwieczny. Wsparty przez odpryski teraźniejszości / inicjatywa oddolna trzeba uszanować/.

fot. Magdalena Tramer

Gabriela i Monika Muskała (Amanita Muskaria) stworzyły niezwykle pojemny dramat o człowieku utkany ze zdań pojedynczych i równoważników (w zapisie pozbawionych interpunkcji). Katastroficzny i męczeński aspekt egzystencji nie zasadza się na przeznaczeniu czy woli boskiej, ale na doczesnych działaniach konkretnych ludzi. Sprawczość motywowana tradycją – pomija miłość do człowieka, jego godność i przede wszystkim tekst źródłowy. Buduje się nowo-starą opowieść ze strzępków wiedzy i pamięci, prywatnych podejrzeń i grzechów, wielowiekowej niepamięci i niechęci podsycanej systemowo a zdawkowo tłumaczonej. Uchodźca w Czarnej Wodzie staje się żydowskim bękartem, którego zabić to mało. Płonie stodoła hej. „Trzeszczy wszystko dokoła, ściany i dach, gorąco, że hej**”.

Premiera spektaklu zbiegła się w czasie z kryzysem na granicy polsko-białoruskiej. Rozpracowanie wrogo nastawionych – innych w kolorze skóry, języku, zachowaniu, poglądach – zajmuje dużo czasu. Wysiłki zorganizowanych grup samopomocowych, organizacji humanitarnych i pojedynczych obywateli są niewspółmierne wobec cytowanych przepisów i polityki. Język nienawiści wynikający z bezradności staje się komunikatem społecznym. Przywołuje się graniczne sytuacje walki Polaków o niepodległość, faszystowską politykę eliminacji, katastrofy humanitarne i exodusy biblijne. / może po prostu wróćmy do domu a jak jutro przyjdziemy na próbę to ich już nie będzie// miłosierdzie owszem, ale nie ma powodu byśmy obniżali standard*/

Odpowiedzialność za tragedię powinna zostać rozłożona według „zasług”? Najbardziej „skuteczny” ksiądz (znakomita rola Wojciecha Marcinkowskiego, dopracowana w najmniejszych szczegółach, prowadzona niuansami, dojrzała) pozostaje nietykalny. Judaszowa katechetka (Monika Bubniak), pomimo widocznego bycia ofiarą księdza, umie wykorzystywać innych. Burmistrz (Igor Chmielnik) pławi się w pijackim bełkocie, jawnie wykorzystując swoją pozycję. Wystawiona na próbę matka (Bożena Borek) jedynego syna (Adam Borysowicz) nie ma szans na spokój. Niczym w performansie Rafała Betlejewskiego role społeczne tylko z pozoru zostają przydzielone na nowo.

Wszystkie postaci otrzymały przywilej nieskoordynowanych przyruchów, przywołujących skojarzenia ze świata zombie (należy docenić koncepcję ruchu scenicznego Natalii Dinges). Tańczą performatywny taniec, wymownie wpisując się w racjonalne odrzucenie. „Wesele” Smarzowskiego i weselno-jarmarczna piosenka o płonącej stodole u Vedrala w jednym czasie „atakują polską wyspę tolerancji i dobroci”.

Spektakl realizowany w ramach projektu „Dramatopisanie”, którego organizatorem jest Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego, ze środków MKDNiS – staje się po raz kolejny w Słupsku manifestacją postawy dialogu w Nowym Teatrze pod wodzą Dominika Nowaka. Po próbie społecznego odczarowania teatru (jak również zasmrodzenia go kwasem mlekowym) – demonstracyjnymi modlitwami o niewystawianie „Klątwy” Teatru Powszechnego podczas pierwszej edycji Festiwalu Wolności, „pilotowaniem” w spektaklu „Stolp. Dzień kobiet”, zespół Nowego podjął kolejne wyzwanie – antycelebracji polaryzacji społecznej.

fot. Magda Tramer/mat. teatru

„Ciemna Woda” kontestuje etnopolaka demonicznie wrośniętego w patologię tradycji i cnót niewieścich, skażonego przypowieściami o mitologicznym powołaniu narodowym i globalnym. Iwo Vedral rozpracowuje demonologię narodową w rytm bitów folkowo-discopolowych z Hańbą i Pruchnikiem w finale. Reżyser daje wybrzmieć postaciom (których inspirację autorki wzięły m.in. z powieści „Chrystus ukrzyżowany po raz wtóry” Nikosa Kazandzakisa), czyli ludziom tworzącym społeczność zamkniętą grzechami własnymi. Chciwość, żądza władzy, wyimaginowany strach, prymitywizm nabyty i wrodzony – zwyciężą, dobro skazane zostaje na niebyt.

Dlaczego znowu Żydzi? Dlaczego uchodźcy? Dlaczego zdemoralizowany homoseksualny ksiądz, pijany burmistrz, syn bez ojca, ojciec bez twarzy, kobieta bez przyszłości, gej zamiast Jezusa? Dlaczego zbanalizowane zlepki chrześcijańskiego bełkotu kontra życie drugiego człowieka? To przypowieść bez ozdobników dla WWO (Wysoko Wrażliwe Osoby, ang. HSP – Highly Sensitive Person). Tekst Amanity Muskarii rozbija bank na dramat ponadczasowy, szyty wielokontekstowymi zgłoskami. Uniwersum w potoku słów zachwyca prostotą, rytm i dramaturgię podkreśla brak znaczników akcentujących. To zespołowa kreacja dla pojedynczego człowieka.

*Cytaty pochodzą z tekstu „Czarna Woda” Amanity Muskarii

**Cytat z piosenki „Płonąca stodoła” do sł. Marty Bellan (ps. Zbigniewa Adrjańskiego i Zbigniewa Kaszkura)

Tytuł oryginalny

Etnopatologia z bogiem i uchodźcami w tle. „Ciemna Woda” w Słupsku

Źródło:

Gazeta Świętojańska online
Link do źródła