„White Noise” w choreografii Elisy Pagani zespołu Compagnie DNA na 19. Międzynarodowym Festiwali Tańca Współczesnego Zawirowania. Pisze Katarzyna Harłacz w Teatrze dla Wszystkich.
„Zawirowania” to międzynarodowy festiwal tańca współczesnego odbywający już po raz dziewiętnasty w Warszawie. Jego celem jest eksploracja sztuki tańca oraz wymiana doświadczeń środowiska tanecznego całej Europy, a nawet poza jej obszarem, bo uczestniczą w nim także tancerze z Izraela, Gruzji czy Korei Południowej. Hasło przewodnie tegorocznego festiwalu – „korzenie tańca” – nawiązuje do źródeł tańca i pierwotnego instynktu, który spowodował, że człowiek nadał ruchowi głębsze znaczenie niż tylko to przynależne zwykłemu działaniu.
Środowy występ (21.06.23 r.) należał do zespołu Compagnie DNA. Duet włoskich tancerek pod kierownictwem Elisy Pagani pokazał choreografię „White Noise”, poruszającą temat obrzędowości, rytuałów oraz wewnętrznej mocy kobiety i mężczyzny. Artystki zaczęły od minimalnego synchronicznego ruchu, potem trochę pobawiły się powtarzalnością prostych ruchów w przesunięciu o fazę ruchu jednej tancerki względem drugiej (co było bardzo ciekawe), by ostatecznie przejść do totalnego chaosu i opanowania całej sceny nieskoordynowanym tańcem. Chaos i brak konkretności w ruchu sugerował zacieranie granic i pełne oddanie rytuałowi.
Muzyka sugerowała tempo, podpowiadała historię i nadawała nieco barwy i dramatyczności całemu przedstawieniu. Ale spektakl pozbawiony był jakiejś konkretnej fabuły, skupiony był na eksploracji mechanicznego ruchu i na prostej formie przekazu. Brakowało mu różnorodności, większość ruchów była powtarzalna i dosyć monotonna, choć wymagająca fizycznie.
Pomimo pewnej banalności figur tanecznych artystki swoim zaangażowaniem i oddaniem potrafiły wciągnąć publiczność w swój świat. Z wolna, mimo niesugerujących, luźno powiązanych ze sobą przebiegów zdarzeń, spektakl się rozwijał. Bardzo ciekawy był moment zatrzymania się tancerek, uważnego i nieśpiesznego bycia ze sobą, połączonego z delikatnym i czułym dotykiem.
W drugiej części spektaklu tancerki przebrały się w ćwiczebne stroje do wschodnich sztuk walki (choć nie typowo białych, lecz w oryginalnych, intensywnych kolorach), co wraz z przebijającym się od czasu do czasu ostrym ciosem rąk i kopnięciem nóg mocno nawiązywało do wojowniczej energii męskiej. W końcowym etapie artystki dramatycznie przeczołgały się po przekątnej sceny do wyobrażonego celu, którym okazał się być srebrny, pięknie błyszczący wentylator. Spektakl zakończył się uroczystym wyłączeniem tegoż wentylatora.