EN

26.04.2022, 14:51 Wersja do druku

Edyp jak Edyp, ale to Orientarium!

„Król Edyp” Sofoklesa w reż. Jacka „Król Edyp” Sofoklesa w reż. Jacka Raginis- Królikiewicza  w Teatrze Telewizji. Pisze Krzysztof Krzak w Teatrze dla Wszystkich.

fot. Ola Skowrońska / mat. teatru

Oficjalne otwarcie Orientarium w łódzkim ogrodzie zoologicznym zaplanowano na początek ostatniego weekendu kwietnia. Tymczasem odbiorcy Teatru Telewizji mogli poznać jego wnętrza dzięki spektaklowi „Król Edyp” Sofoklesa w reżyserii Jacka Raginisa–Królikiewicza już 25 kwietnia 2022 roku.

Łódzkie Orientarium (a w jednej z plenerowych scen park na Zdrowiu) udawało – w najnowszej, piątej już telewizyjnej realizacji tej tragedii przeznaczenia sprzed blisko dwóch i pół tysiąca lat – pałac króla Edypa i jego żony Jokasty. Dostojne wnętrza budynku wzbogacone przez scenografkę Justynę Elminowską antycznymi artefaktami doskonale przyczyniły się do stworzenia klimatu zimnego, ponurego świata, w którym przyszło żyć naznaczonemu klątwą królowi, jego rodzinie i poddanym. Gwoli przypomnienia godzi się pokrótce opowiedzieć historię przedstawioną przez Sofoklesa: kiedy król Teb, Lajos, dowiedział się od wyroczni, że padnie ofiarą  własnego syna, po narodzinach Edypa nakazuje służącemu pozostawić go w górach  na zatracenie. Ten jednak oddał go pod opiekę pasterzom, a ci przekazali bezdzietnemu królowi Koryntu i jego żonie Merope. Już jako dorosły młodzieniec Edyp udał się do wyroczni delfickiej, która przepowiedziała mu, że zabije swojego ojca i poślubi matkę. Nie wie jednak, iż jego prawdziwym ojcem nie jest Polibos, a spotkany przezeń na drodze starzec, którego w swojej zapalczywości zabił w bójce. Kiedy dociera do nękanych przez potwora Teb, staje skutecznie w obronie Tebańczyków. W nagrodę za pokonanie bestii otrzymuje rękę królowej Jokasty – własnej matki, i tron. Wkrótce na świecie pojawiają się ich dzieci: Polinejkes, Eteokles, Antygona i Ismena. Tak spełnia się przepowiednia, której Edyp starał się uniknąć. A przecież w starożytnym świecie niemożliwym było uniknięcie przeznaczenia utożsamianego z fatum. Niebawem na Teby spadają kolejne nieszczęścia: zaraza, głód, pomór zwierząt. To kary za ojcobójstwo i kazirodztwo. Uświadomiwszy sobie, iż to on, choć wbrew sobie, jest przyczyną wszelkich nieszczęść, Edyp sam wymierza sobie sprawiedliwość. Ot, taka fatalistyczna opowieść o człowieku uciekającym przed przeznaczeniem, dla której dość trudno, jak się wydaje, znaleźć odniesienie do współczesności znaczonej raczej przekonaniem, że każdy jest kowalem swojego losu. I nie zmienią tego białe kombinezony ratowników medycznych, tudzież maseczki na twarzach wielu Tebańczyków, mające wywołać skojarzenia z epidemią SARS-CoV-2, a dzięki którym niektórzy recenzenci nazwali już to przedstawienie „pocovidowym Królem Edypem”. Ponadczasowości historii króla Edypa nie zapewnią też współczesne monitory, mikroport, przez który tytułowy bohater przemawia do ludu, tudzież eklektyczne, skrzące się niczym stroje gwiazd disco polo kostiumy zaprojektowane przez Katarzynę Adamczyk. Żeby chociaż aktorstwo wyrastało ponad przeciętność!

Tymczasem w omawianym spektaklu poza Agnieszką Wosińską, która minimalistycznymi, acz przekonującymi środkami aktorskimi pokazuje narastający dramat wewnętrzny Jokasty, żaden w zasadzie aktor nie wywołuje efektu wow – no może poza Marcinem Czarnikiem (Koryfeusz) i jego dredami. W tytułowej roli Jacek Raginis–Królikiewicz obsadził Marka Nędzę, aktora Teatru im. Stefana Jaracza w Łodzi (z tym samym teatrem związany jest także Marcin Włodarski grający Lajosa, a wiele lat grali w nim Mariusz Jakus – Kreon i Mariusz Saniternik – Sługa). Nie miał on łatwego zadania, zważywszy, że rolę tę w Teatrze TVP wcześniej kreowali m.in. Gustaw Holoubek, Leszek Herdegen, Jan Frycz czy Piotr Fronczewski (osobiście mam w świeżej wciąż pamięci Sławomira Grzymkowskiego w przedstawieniu Jakuba Krofty sprzed ośmiu lat w warszawskim Teatrze Dramatycznym, z niezapomnianą Haliną Skoczyńską w roli Jokasty). Edyp w interpretacji Nędzy jest od początku do końca taki sam, jak gdyby jego bohater wiedział, jaka jest prawda o nim samym i jaki czeka go los. W związku z tym finałowa scena rozpaczy i udania się króla na wygnanie nie robi większego wrażenia.

„Król Edyp” powstał przy znaczącej współpracy Wyższej Szkoły Sztuki i Projektowania w Łodzi. W sumie aż trzydziestu jej słuchaczy z różnych wydziałów pracowało przy powstawaniu przedstawienia, w tym dziewięcioro ze Studium Aktorskiego, wcielając się w mniejsze role, m.in. Eliza Sondaj  w Antygonę, Iga Biaduń i Klaudia Michalik w Służki Jokasty, a Michał Lachowski w Strażnika. Mogą to potraktować jako praktyczne ćwiczenia dla zawodu, który przyjdzie im uprawiać. Młodzi aktorzy i adepci dobrze natomiast wypadają jako Chór Tebańczyków w scenach śpiewanych do znakomitej muzyki Antoniego Wojnara. Ale i tak najmocniejsze wrażenie robi Orientarium!

Tytuł oryginalny

Edyp jak Edyp, ale to Orientarium!

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła