"Tu mówi Szwejk!" wg Jarosława Haszka oraz "Zapiski oficera Armii Czerwonej "w reż. Sławomira Gaudyna z Teatru Studio w Wilnie na III Festiwalu Trans/Misje Wilno-Troki. Pisze Piotr Wyszomirski w Gazecie Świętojańskiej.
Mini benefis
Mocnym punktem zakończonego wczoraj 3. Międzynarodowego Festiwalu Sztuk Trans/Misje 2020 Troki-Wilno były realizacje sygnowane przez artystyczny duet Edward Kiejzik-Sławomir Gaudyn. Pierwszy z nich, aktor Teatru Polskiego „Studio” w Wilnie i Teatru Królewskiego w Trokach, na co dzień jest dyrektorem Pałacu Kultury i Teatru Królewskiego w Trokach. Sławomir Gaudyn, aktor i reżyser Teatru im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie, od 12 lat pracuje na Wileńszczyźnie (więcej w wywiadzie tutaj). Trans/Misje były ich mini benefisem, widzowie festiwalu mogli obejrzeć trzy realizacje podpisane przez Gaudyna i Kiejzika: z odtworzenia „Zagubionych we mgłach”, na żywo monodram „Tu mówi Szwejk” oraz w kinie i telewizji (TVP Polonia i TVP Wilno) „Zapiski oficera Armii Czerwonej”. Te ostatnie dwie produkcje łączy wiele, tworzą satyryczny dyptyk wojenny, ale ich wymowa sprawia, że są swoistym, satyrycznym awersem i rewersem.
Szwejk kresowy
Mieliśmy wojnę trzydziestoletnią. Teraz jesteśmy mądrzejsi dwa razy, więc wojna będzie trwać 15 lat, bo 30 dzielić na 2 równa się 15.
Szwejk
Monodram „Tu mówi Szwejk!”, premierowany na festiwalu MonoWschód w roku 2016, jest od pierwszego pokazu niekwestionowanym przebojem na Wileńszczyźnie. Adaptacja Gaudyna zachowuje najważniejsze wątki niezwykłych przygód dzielnego wojaka i śmieszy szczerze oraz niewymuszenie. W godzinnym spektaklu zostały zachowane najważniejsze składniki Szwejkowej filozofii i postrzegania świata. Jak Szwejk jest w wojsku, to przyjmuje, że trzeba być zdyscyplinowanym i odpowiadać na pytania, jak życzą sobie pytający. Przyznaje się więc do wszystkich postawionych mu zarzutów, w tym do zabicia arcyksięcia Ferdynanda. Dochodzi przy tym do trudnego do obalenia wniosku, że łatwiej trafić arcyksięcia tłustego niż chudego. Areszt dla niego to frajda, „dają jeść trzy razy dziennie, wychodek jest pod nosem, jest towarzystwo – czego trzeba więcej?”.
Mimo dyscypliny i chęci współpracy, lekarze sądowi nie uwierzyli Szwejkowi, za to bez cienia wątpliwości orzekli całkowitą tępotę i wrodzony kretynizm. Szwejk wylądował na kilka dni w domu wariatów, co wspominał jako najpiękniejsze chwile swego żywota. Dom wariatów – miejsce pełnej wolności, tutaj każdy może być kim chce i jak chce! Niestety, szczęście nie trwało długo, monarchia przypomniała sobie o Szwejku i wezwała go na służbę. Komisja poborowa to cyrk symulantów, ale perspektywa lewatywy z wody mydlanej z gliceryną u prawie każdego wzbudza gwałtowny przypływ patriotyzmu. Nieliczni, którzy sądzili inaczej, wylądowali na cmentarzu.
Szwejk, niczym maskotka, przechodzi z rąk do rąk kolejnych „bohaterów”. W adaptacji Gaudyna poznajemy jego losy w służbie dwóch najbardziej charakterystycznych przedstawicieli panopticum. Pierwszy z nich to Otto Katz, pijany kapelan wymyślający modlitwy na żywo, dla którego przyjemności Szwejk popłakał się w czasie mszy. Drugi to porucznik Lukas, kobieciarz i pedant, dla którego źle przyszyty guzik jest równy dezercji.
„Tu mówi Szwejk!” to klasyczny monodram wypełniony intensywną grą aktora. Kilka sprzętów, karabin, mundur i wielkie, wygodne łóżko – synonim tego, co najlepsze w życiu i każdego dnia. Na Wileńszczyźnie powiadają, że Edward Kiejzik jest urodzony do tej roli. Trudno się nie zgodzić z opinią rodaków poza Macierzą. Jego Szwejk jest dowcipny i wiarygodny, potwierdza nieśmiertelną uniwersalność arcydzieła Jarosław Haszka. Jego pacyfizm i bezpretensjonalna, urocza w swej anarchii filozofia życiowa rozbraja i ośmiesza irracjonalizm wojny i monarchii. Ale Kiejzikowego Szwejka wyróżnia jeszcze jeden ogromy atut: bliski czeskiemu kresowy dystans do wszystkiego. Tego ludzie północy i Koroniarze pewnie nigdy się nie nauczą, bo to niepodrabialne. Ale próbować można i należy (uśmiech).
Bardzo smutna satyra
Trudno znaleźć bardziej adekwatny utwór dla polskiej inscenizacji w Wilnie na rocznicę agresji ZSRR na Polskę niż powieść Sergiusza Piaseckiego „Zapiski oficera Armii Czerwonej”. Premiera adaptacji Sławomira Gaudyna i w jego reżyserii odbyła się na scenie Domu Kultury Polskiej w Wilnie w 74. rocznicę 17 września. Okazją do przypomnienia tego przedstawienia była festiwalowa premiera zapisu filmowego (16 września w wileńskim Multikinie, dzień później w TVP Polonia i TVP Wilno). Produkcją zajął się krakowski oddział polskiej telewizji publicznej.
Mam zaszczyt należeć do komsomołu. Ukończyłem dziesięciolatkę. Umiem czytać i pisać prawie bez omyłek. Potrafię też rozmawiać telefonicznie. Znam poligramotę. Jem codziennie prawdziwy chleb. Chodzę w butach ze skóry. Jestem człowiekiem oświeconym i kulturalnym. Poza tym, korzystam z największych wolności, jakie może mieć człowiek na ziemi. Wolno mi nawet nazywać GO – naszego wodza – towarzyszem. Pomyślcie sobie tylko uczciwie: ja mam prawo swobodnie i wszędzie nazywać GO towarzyszem! Towarzysz Stalin! TOWARZYSZ STALIN!… Otóż to jest moją największą dumą i radością!… Czy może obywatel państwa kapitalistycznego nazwać swego prezydenta lub króla towarzyszem? Nigdy! Chyba tylko inny krwiożerczy prezydent, albo zezwierzęcony król. A ja… Czuję, że łzy radości i dumy napływają mi do oczu… Muszę przerwać pisanie i zapalić, bo nie wytrzymam nadmiaru szczęścia i serce mi pęknie.
Michaił Zubow (fragment powieści)
Na początku jest śmiesznie. Młodszy lejtnant Michaił Zubow przybywa do Wilna wraz z Armią Czerwoną i od 22 września 1939 r. (do 11 listopada 1944 r.) zapisuje swe spostrzeżenia w pamiętniku. Nafaszerowany propagandą sowiecką zderza się z rzeczywistością polskiego Wilna. Doznaje szoku, kiedy w piekarni może kupić dowolną ilość chleba i do tego jeszcze bardzo tanio. Tłumaczy sobie to później, że to chleb przywieziony do Wilna jako dar Związku Radzieckiego dla głodującej Polski. Problem jedynie polega na tym, że pociąg z napisem „Dla głodującej Polski” przybył kilka tygodni później i bez chleba… Dobrobyt burżuazyjnej Polski szczególnie jest trudny do przyjęcia po lekturze listów Duni, która pisze o bardzo trudnej sytuacji i o chlebie, którego dawno nie jadła, bo pociągi z chlebem do głodującej Polski odjeżdżają. Zubowowi nowa burżuazyjna rzeczywistość zaczyna się podobać, po dwóch miesiącach nawet się wykąpał (z okazji wizyty u fotografa, bo by lepiej wyjść na zdjęciu, warto się wykąpać) i złożył śmiałą deklarację: „Żebym dużo wolnego czasu miał, to nawet co miesiąc korzystałbym. My w Związku Radzieckim też higienę uwielbiamy nadzwyczajnie”. Po kąpieli tylko jeszcze na głowę pół flakonu najlepszych perfumów na świecie, czyli „Stalinowskiego oddechu” i świat jest piękny, choć kapitalistyczny. W powieści Zubow pozwala sobie nawet na burżuazyjny romans, co skutkuje zerwaniem z Dunią.
Takich śmiesznych drobiazgów jest sporo, ale z czasem Zubow zaczyna się gubić i przerzuca swoją sympatię na Hitlera, a nawet Churchilla, Raczkiewicza i Sikorskiego! Nie do końca jest to zaznaczone w adaptacji Gaudyna, co spowodowane jest koniecznością wyboru – pierwowzór literacki jest „gęsty” i liczy 143 strony.
Całe „Zapiski…” do przeczytania tutaj
Powieść z satyrycznego tonu przechodzi do absurdu i szaleństwa. Wyprany przez sowiecką propagandę mózg Zubowa traci kontrolę, wraca do Stalina, ale, według Gaudyna, Bóg wybacza, Stalin nigdy i nie ma happy endu.
Nie znam wersji scenicznej, obejrzałem zapis filmowy jak uczestnicy festiwalu i widzowie telewizyjni. Realizacja telewizyjna trwa troszkę ponad godzinę, rozpoczynają ją i kończą na napisach zdjęcia dawnego i współczesnego Wilna. Język realizacji telewizyjnej operuje detalami, monolog Zubowa jest wzbogacany archiwalnymi filmami w tle. Telewizyjne „Zapiski…” to prawie monodram – prawie, bo trzykrotnie, w scenach listów, występuje Justyna Stankiewicz (Dunia) i przez chwilę Grzegorz Jakowicz (żołnierz NKWD), tak więc Wiesław Geras nie uznałby go za monodram (uśmiech).
Choć komizm jest obecny w „Zapiskach…”, to Zubowa, w odróżnieniu od Szwejka, nie da się lubić. Rola młodszego lejtnanta jest trudniejsza i bardziej złożona, ale trudno mi sobie w niej wyobrazić kogoś innego. Kiejzik, oprócz naturalnego atutu, jakim jest w tej roli akcent, niezwykle wiarygodnie kreuje postać prostego, sowieckiego żołnierza. Dwie role, dwie wojny, awers i rewers: Edward Kiejzik w tak różny sposób przedstawił spustoszenie, jakie niesie ze sobą wojna.
Tu mówi Szwejk! wg Jarosława Haszka. Reżyseria i adaptacja – Sławomir Gaudyn. W roli Józefa Szwejka – Edward Kiejzik, kierownik artystyczny – Lilija Kiejzik, Światło i muzyka – Artur Armacki. Produkcja: Polskie Studio Teatralne – Teatr Studio w Wilnie. Czas trwania: 60 minut bez przerwy.
Zapiski oficera Armii Czerwonej. Adaptacja i reżyseria: Sławomir Gaudyn, zdjęcia: Jeremi Grzywa, Sebastian Jensz-Stawowczyk. Obsada: Edward Kiejzik (Michaił Zubow), Justyna Stankiewicz (Dunia), Grzegorz Jakowicz (żołnierz NKWD), Czesław Sokołowski (głos Stalina). Premiera: 19.09. 2020 r. Produkcja: TVP3 Kraków dla TVP Wilno. Czas trwania: 66 minut.