EN

29.03.2021, 09:22 Wersja do druku

Dzienniczek Nowych Epifanii 2021 cz. 5

12. Festiwal Nowe Epifanie w Warszawie, online. Piszą Jagoda Hernik Spalińska i Marzena Kuraś w portalu Teatrologia.info.

18 marca 2021

Moja Mała, tekst i reżyseria: Ewa Mikuła, muzyka: Michał Lazar; światło, montaż, zdjęcia: Klaudia Kasperska; dźwięk: Łukasz Zięba. Czytanie performatywne.

Monodram Ewy Mikuły, wyreżyserowany przez nią jako czytanie performatywne, został zainspirowany opowiadaniem Tove Jansson O Filifionce, która wierzyła w katastrofy. Twórcy monodramu – jak zaznaczają na stronie festiwalu – chcieliby „opowiedzieć współczesną historię o osobistym końcu świata; końcu porządku narzuconego nam przez innych — pełnego obostrzeń, źle rozumianej tradycji, konwencji i wypełniania powinności, ale też porządku narzucanego nam przez nas samych — poprzez nasze wyobrażenia własnych granic.”

Aktorka (Anna Andrzejewska) rozpoczyna swój monolog od stwierdzenia faktu, że jest niedorosła. Zawsze była dobrą uczennicą, nie buntowała się przeciwko rodzicom, „polerowała nie swoje pamiątki”, bała się, wstydziła, wolała nie mówić nic, by nie być ocenianą, pracy oddawała się całkowicie, wręcz gubiła się w niej, by ostatecznie wchodzić sama z sobą w kompromisy. A więc na wszelki wypadek, by pogodzić siebie ze sobą, lepiej nie dorosnąć.

Warto zwrócić uwagę na stronę formalną tego dwudziestominutowego pokazu. Jest to muzyczno-słowna forma monologu wewnętrznego, w którym warstwa muzyczna, bezpośrednio sprzęgnięta z wypowiadanymi zdaniami, nadaje im znaczenie i wartość, bez której sam tekst nie miałby takiego wymiary czy wydźwięku. W spektaklu biorą udział dwie osoby, stanowiące właściwie jedność. Anna Andrzejewska w białej bluzie z kapturem i białych spodniach oparta, niemal cały czas, plecami o siedzącego tyłem Michała Lazara, w czarnym stroju, zespoleni są poprzez słowo – artykułowane przez aktorkę – i muzykę – improwizowaną przez tego niezwykle utalentowanego gitarzystę. Czarno-biała kolorystyka postaci odwołuje się niejako do dwoistości natury ludzkiej, jasnej i ciemnej, widocznej i niewidocznej, pokazywanej i ukrywanej. W momentach, gdy emocjonalność rosła, kolorystyka zmieniała się na różową czy czerwoną. Anna Andrzejewska interpretowała tekst w rytm wykonywanej na elektronicznej gitarze kompozycji Michała Lazara. Raz były to fragmenty rapowe, raz melodyjnie, łagodnie mówiony/śpiewany tekst, innym zaś razem dało się w nim słyszeć melodię pieśni kościelnej. Treściowo całość ściśle zespolona z bardzo energetyczną improwizowaną muzyką, emocjonalnie i empatycznie graną na gitarze. W ten sposób poprzez muzykę nadana została forma całemu pokazowi monodramu.

Występ nagrany został (podobnie jak przypadku innych nagrań tego typu w tej edycji festiwalu), w XVI wiecznej Cerkwi pod wezwaniem Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Gorajcu, należącej do najstarszych obiektów drewnianego budownictwa cerkiewnego w Polsce. Doskonała akustyka tego wnętrza sprzyjała reżyserii dźwięku, którego brzmieniowy balans między słowem mówionym a wykonywaną muzyką był niemal idealny.

mk.


fot. Marta Ankiersztejn dla Centrum Myśli Jana Pawła II

19 marca 2021

Apokalipsa odwołana, tekst: Robert Jarosz; reżyseria: Marek Idzikowski, Występują: Kornelia Trawkowska, Maurycy Idzikowski, Marek Idzikowski, Michał Murawski, Adam Machalica. Fundacja Teatr Rzeczy.

Zapowiedź spektaklu brzmi dość enigmatycznie: „Bohaterów spektaklu zastajemy na ganku domku letniskowego, to jeden z pierwszych ciepłych dni tego roku. Przed nimi trudne zadanie otóż przyjdzie im połączyć ogień z wodą. Czy przejdą tę próbę zwycięsko? Jakie informację przekażą archeologom, którzy za tysiąc lat wydobędą ich ciała spod pyłu wulkanicznego? Trójka aktorów przy akompaniamencie tuby wykorzysta proste środki teatralne, by zaprosić widza w podróż, w której choć na chwilę, wspólnie, zapomnimy o strachu. Być może śmiech i wyobraźnia rzucą inne światło na istniejący świat, ukazując coś nowego.”

Niewiele z tych zapowiedzi zobaczymy na scenie. Aktorów jest czterech (Ja – Mirosław Murawski, Ona – Kornelia Trawkowska, On – Adam Machalica, Policjant – Marek Idzikowski) plus grający przede wszystkim na trąbce, a na tubie zaledwie jeden krótki fragment przy końcu przestawienia, Maurycy Idzikowski. Do śmiechu to nie ma tam niczego, wyobraźnię trzeba by mieć niesamowicie bujną, by zobaczyć jakiś nowy świat, a na czym ma polegać łączenie wody z ogniem, trudno jednoznacznie powiedzieć. I choć sam tekst ma wiele ciekawych fragmentów, w reżyserii Marka Idzikowskiego gubią się one i plączą.

Jest to dość ponura historia, która dzieje się w rodzinnym domu jednego z bohaterów – Huberta. W piwnicy odbywały się tam dziwne rytuały odprawiane przez jego dziadka. Teraz trójka znajomych przyjeżdża tu, może, by odpocząć, ale ostatecznie każdy, włącznie z miejscowym policjantem, opowiada swoje historie i wewnętrzne przeżycia. Za wszystkim skrywana jest zagadkowa śmierć w okolicznym lesie starszej kobiety – Aliny, której perukę i torbę z zakupami odnajduje Hubert. A piwnica, gdzie ukryty ma być Święty Graal, staje się tajemniczym miejscem apokalipsy, która zgodnie z tytułem ma być odwołana.

Klamrą spinającą te dziwy jest wygłaszany na początku i na końcu krótki, mało odkrywczy monolog wygłaszany przez Ja – że świadome życie człowieka to dokonywanie wyborów, a wybrać można cokolwiek. Bardziej niekonwencjonalne było stwierdzenie, że dokonywanie wyborów przez człowieka to obsesja, która trzyma go przy życiu. Końcowe przedstawienie upadku naszej cywilizacji, która sama się unicestwia, twórcy podkreślili piosenką Edith Piaf L’hymne à l’amour, wykonywaną przez Michała Murawskiego w założonej na głowę, znalezionej w lesie, peruce zabitej Aliny.

Bardzo szanuję twórczość Roberta Jarosza i żałuję, że po bardzo dobrym początku jakoś znikł z życia teatralnego. Jego tekst W brzuchu wilka, mimo że minął już jakiś czas od jego prapremiery, jest cały czas nieodkrytym arcydziełem. Tu mamy do czynienia z podobnym tematem: tajemniczym ładunkiem zła w człowieku, który każe mu popełniać najbardziej nieuzasadnione zbrodnie. Tekst ma ciekawy pomysł, jednak konstrukcyjnie chyba jest niedopracowany, bo historia zamienia się w anegdotę przez fakt, że zakończenie jest nagłe i całkiem niespodziewane, nieomal dowolne. Nie pomogła też niestety inscenizacja i realizacja techniczna. Aktorów ani nie było widać, ani nie było słychać. Byle jak przygotowane dekoracje robiły wrażenie jakiejś amatorskiej imprezy, albo nawet gorzej, bo mało inspirująca przestrzeń sali widowiskowej IT jeszcze pogłębiała to poczucie.

mk.

20 marca 2021

Wokół apokalipsy. Pracownia Źródeł Nadziei, reżyseria: Dorota Ogrodzka; dramaturgia: Justyna Lipko-Konieczna, Dorota Ogrodzka; muzyka: Magdalena Sowul, Sebastian Świąder. 20 marca – 21 marca 2021.

Performans zaproponowany przez twórców tego przedsięwzięcia trwał 24 godziny. Była to wielokanałowa transmisja na zoomie, w ośmiu dwugodzinnych turach, w których każdorazowo mogło brać udział 24 widzów.

tura 20.00 – 22.00

Pracowni było kilka, między innymi Pracownia Dobrej Wróżby, kulinarna czy Radio Kosmiczne Arka. Uczestnicy próbowali powiedzieć, czym jest według nich nadzieja. Wyglądało na to, że każdy mówił, co mu akurat przyszło do głowy. Odwoływano się do książki amerykańskiej feministki i eseistki Rebekki Solnit Nadzieja w mroku. Autorka uważa, że „nadzieja tkwi w założeniu, że nie sposób przewidzieć, co się stanie w przyszłości, i że w tej szczelinie niepewności powstaje przestrzeń do działania”. I tę szczelinę uczestnicy poszczególnych pracowni starali się zagospodarować.Snuto między innymi rozważania nad starym i nowym językiem, dywagowano, jak opowiedzieć nową historię za pomocą starego języka, proponowano dla odprężenia słuchowiska radiowe, w których kazano słuchać odgłosów kosmosu. Urzędująca w kuchni Zosia, gotując i przyrządzając wymyślane potrawy – reszta osób udawała, że je i się nimi delektuje – opowiadała o zmyśle smaku i jego ważności w życiu. W innym miejscu kazano uczestnikom, stawianym pod ścianą, tańczyć, wściekać się, wykrzyczeć złość czy pomilczeć.

mk.

tura 23.00 – 1.00

Nie był to ani teatr, ani performans – najbardziej to przypominało terapię grupową przy wykorzystaniu technik new age. Nie wiem, co było w innych turach, ale rozumiem, że skoro moduł dwugodzinny był zamierzony jako minimum udziału, to mogę go traktować jako autonomiczną całość.

Znam autorkę scenariusza, Jolę Lipko-Konieczną, jako ciekawą osobę i utalentowaną autorkę. Widziałam naprawdę dobry spektakl Córeczki, według jej tekstu, w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Reżyserka Dorota Ogrodzka to znana animatorka kultury, która pracowała nieraz w teatrze, choćby w Bydgoszczy. Wiem, że obie wiedzą czym jest teatr, a czym nie jest – nie rozumiem więc dlaczego zupełnie tutaj odpuściły, sprowadzając przedstawienie do spotkania grupy wsparcia.

Terapia grupowa nie jest teatrem, chociaż może korzystać z jego technik, a już na pewno teatr nie powinien stawać się grupą wsparcia pod przewodem jednej z „instruktorek”. Całe to wydarzenie było kolejnym spotkaniem towarzyskim, tym razem w stylu hippie. Nie uważam takich działań za ciekawe, ale rozumiem, że zdobywają coraz skuteczniej swoje miejsce we współczesnym życiu teatralnym na tle tzw. demokratyzacji działań teatralnych. Jednak wciąganie widza w jakieś szamańskie praktyki, proponowanie powtarzania słów obietnicy, że będę wykonywać czynności, o których mnie nie uprzedzono i nie wiem, co obiecuję, oczekiwanie dzielenia się moimi „przedmiotami magicznymi”, zmuszanie do performowania „mojego” rytuału, a potem puszczanie jakiegoś maga z wąsami i brodą, który mnie zahipnotyzuje „do snu” – to wszystko odbieram niestety jako nadużycie.

Jako nadużycie mojego zaufania jako widza, ale przede wszystkim nadużycie poprzez umieszczenie tego seansu w programie festiwalu w dziale „Teatr”. Trzeba było dać to do „Transgresji” i nie byłoby sprawy, a ja bym nie zarwała nocy.

jhs.

Tytuł oryginalny

DZIENNICZEK NOWYCH EPIFANII 2021. cz.5

Źródło:

„Teatrologia.info”

Link do źródła

Autor:

Jagoda Hernik Spalińska, Marzena Kuraś

Data publikacji oryginału:

25.03.2021

Realizacje repertuarowe