EN

15.03.2021, 08:36 Wersja do druku

Dzienniczek Nowych Epifanii 2021 cz. 3

12. Festiwal Nowe Epifanie w Warszawie, online. Piszą Jagoda Hernik Spalińska i Marzena Kuraś w portalu Teatrologia.info.

fot. Tobiasz Papuczys

5 marca 2021

Ha(e)user, reżyseria i choreografia: Helena Ganjalyan; tekst i dramaturgia: Ewa Mikuła; muzyka i sound design: Bartosz Szpak; kostiumy i scenografia: Krystian Szymczak; światło: Krystian Szymczak, Helena Ganjalyan; Występują: Emilia Bury, Magdalena Fejdasz, Dorota Furmaniuk, Wojciech Marek Kozak; Producent: Teatr Dramatyczny im. J. Szaniawskiego w Wałbrzychu

Spektakl mi się podobał. Jego silną stroną są występujący młodzi ludzie: trzy aktorki i jeden aktor. Każde z nich ma wyrazistą sceniczną osobowość. Tekst Ewy Mikuły nie daje łatwych możliwości stworzenia postaci, jest raczej zbiorem oddzielnych epizodów połączonych motywem czekania na wschód słońca, oznaczający rozpoczęcie nowego roku. Jest to jednak dobry klej poszczególnych scen, które tematyzują motyw początku, zaczynania od nowa. Pochód postaci, które na nowo wchodzą w życie, w jakiś jego etap, nawet jeśli jest to po prostu kolejny dzień, zaczyna postać Gaspara Hausera, który opuścił wreszcie dom, w którym był przetrzymywany, grana przez bardzo ciekawie się prezentująca Dorotę Furmaniuk. Największe wrażenie zrobiła na mnie rozmowa sióstr syjamskich, które mają być rozdzielone operacyjnie następnego dnia (Emilia Bury, Magdalena Fejdasz). Ale nie tylko – w zasadzie wszystkie sceny zostały rozegrane spokojnie, z uwagą, mimo że czasem były bardzo dynamiczne. Relacje – zazwyczaj nie określone w jasny sposób w tekście – budowały się głównie w zachowaniach aktorów, którzy reagowali na siebie nawzajem, czasem tylko odwróceniem głowy, spojrzeniem, lecz to były te najlepsze chwile. Robili to bowiem właśnie spokojnie, bez tak częstego u młodych aktorów ADHD, nadekspresyjności czy odwrotnie – namaszczenia.

Wsparciem tej atmosfery nieudawanej refleksji nad egzystencją i wiary w nowy początek (tu motyw zrzucania skóry pokazany jako zakładanie i zdejmowanie wielu ubrań, bo nasze ciało to dom – das Haus) wspomagała wyrazista, ale nie dominująca, muzyka i minimalistycznie pomyślane otoczenie.

Scena jest pudełkowa, z ustawionym z tyłu niewysokim postumentem. Po prawej i lewej stronie, na ścianach jakby pustego mieszkania czy domu (das Haus), który widzimy, umieszczono kilka drzwi i okien. To dyskretna, ale wyrazista metafora „wejść” i „wyjść”, nowych wschodów słońca, nowych pierwszych dni nowego roku, nowych początków, które mamy przecież w życiu do dyspozycji. Z drugiej strony w tym spektaklu Gaspar Hauser opuścił dom, swoje więzienie, ale i przecież nie opuścił – w pewnym momencie wbiega i wybiega z powrotem kilka razy, by wreszcie zostać. W skórze też zostajemy do końca – nawet jeśli się łuszczy, to nadal nas w swym obrębie więzi, więc może jednak…

jhs.

6 marca 2021

Mój Boże kochany, czy Cię nie ma w niebie? Mateusz Kowalski, Jakub Korona, Marcin Żytomirski, koncert online.

W kolejnym wieczorze z muzyką Nowych Epifanii, kuratorzy zaproponowali zdecydowaną zmianę koncertowania i przenieśli się „pod strzechy”. Podczas występów w sobotę, 6 stycznia, zaprezentowana została skrzypcowa muzyka ludowa z terenów Radomszczyzny, kultywująca osiągnięcia szkoły braci Jana, Piotra i Władysława Gaców, Józefa Kędzierskiego i Józefa Zarosia.

Jak napisali organizatorzy: „W folklorze skrzypce są przedmiotem funkcjonującym na pograniczu świata rzeczywistego i magicznego. W bajkach ludowych były tworzone z drzew wyrosłych na mogile, porywane wraz z muzykiem na diabelską potańcówkę, pozyskiwane w zamian za duszę, opowiadające historie za pośrednictwem muzyki czy wprawiające słuchaczy w taneczny trans".

W taki wyczarowany, magiczny świat zabrali nas wykonawcy folklorystycznych utworów, głównie weselnych, Mateusz Kowalski, urzekająco grający na skrzypcach oraz członkowie jego kapeli, basista Marcin Żytomirski i bębnista Jakub Korona.

Usłyszeliśmy stare oberki i mazurki z okolic Potworowa, Gałek, Bąkowa, Wiru, Przystołowic czy Odrzywołu. Muzyka ta, będąca kwintesencją polskiej wiolinistyki ludowej, uzmysławia wielowymiarowość polskiej kultury muzycznej, która stopniowo wymiera wraz z jej ostatnimi wiejskimi przedstawicielami. Dzięki takim muzykom jak multiinstrumentalista Mateusz Kowalski, kultywujący tradycje klasycznej skrzypcowej muzyki ludowej, możemy podziwiać jej naturalne piękno i prostotę, a jednocześnie dużą siłę emocjonalnego oddziaływania.

Muzycy przygotowali ciekawy repertuar składający się z kilku wiązanek oberków i mazurków wykonywanych na skrzypcach solo, na skrzypcach i bębnie obręczowym, czy skrzypcach, bębnie i trzystrunowym basie. Zaczęli od utworów zapośredniczonych od braci Gaców i Józefa Zarasia. Zagrali kilka wielozwrotkowych melodii ze śpiewem, w tym tak zwanego oberka „śpiewaka”. W części drugiej grali utwory pochodzące od Józefa Kędzierskiego – nazywanego wizjonerem – wybitnego skrzypka o wyjątkowym stylu interpretacyjnym, pochodzącym z Rdzuchowa. Prezentowane utwory, grane na weselach, były do tańca i „do posłuchu”. Kapela wykonała ciekawego mazurka – tak zwanego rdzuchowskiego bąka do tańca oraz bąka ze śpiewem, bardzo chętnie ogrywanego przez Kędzierskiego. Jak twierdził skrzypek bąki (od nazwy ptaków) były melodiami niezmiernie angażującymi i grającego, i słuchających, dając odczucie „wznoszenia się do nieba”. Ponadto usłyszeliśmy oberka „śpiewaka” z intrygującym tekstem, rozpoczynającym się od słów: „Złapał pies kanarka, a kanarek niedźwiedzia” itd., ulubioną piosenkę żony Kędzierskiego – kozienioka – „Mój Boże kochany”, a na zakończenie najstarszą melodię z repertuaru skrzypka, pochodzącą od jego ojca.

Ta rytmiczna, taneczna muzyka o powtarzającym się, niczym w magicznym kole, prostym motywie, w świetnym wykonaniu Kowalskiego, Żytomirskiego i Korony, wprowadzała słuchaczy nieomal w muzyczny trans. Dzięki zorganizowanemu w ramach Nowych Epifanii występowi można było poznać i posłuchać tej unikalnej folklorystycznej muzyki, której zapis nie istnieje, a przekazywana jest ona kolejnym pokoleniom jedynie w formie zasłyszanej. W interesującej rozmowie po koncercie Mateusz Kowalski opowiadał o swym spotkaniu i wspólnym muzykowaniu z Gacami. Zwrócił też uwagę na fakt, że następuje koniec wiejskiej tradycji zbiorowego spędzania czasu poprzez granie i śpiewnie. Może ona z powrotem na wieś powrócić – jak stwierdził – przez miasto. Oby tak się stało.

mk.

7 marca 2021

Kolumna Morowa. Schmelzer, Bonporti, Tartini. Robert Bachara, Marek Toporowski, koncert online.

Tytuł błyskotliwego występu Roberta Bachary, zamykającego cykl muzyczny Nowych Epifanii, odwołuje się do szalejącej w Europie w XVII wieku dżumy. Pochodząca od stepowych świstaków zaraza, po zaatakowaniu mieszkańców Neapolu i Londynu, dotarła do Wiednia, gdzie spowodowała śmierć około 100 tysięcy osób. Jako akt dziękczynienia za jej koniec cesarz Leopold I ufundował monumentalny pomnik wotywny ku czci Świętej Trójcy, postawiony na Placu Graben w Wiedniu, gdzie podczas dżumy grzebano jej ofiary.

Ten piękny barokowy monument, nazywany Kolumną Morową, wzniesiony w latach 1686-1693, został zaprojektowany przez austriackiego rzeźbiarza i architekta Johanna Bernharda Fischera von Erlacha. W zbiorowym grobie na placu został między innymi pochowany Johann Heinrich Schmelzer (1623-1680), austriacki kompozytor i skrzypek na dworze Leopolda I Habsburga, którego utwory skrzypcowe zagrane zostały podczas niedzielnego koncertu.

Sonaty Johanna Heinricha Schmelzera, inwencje Francesco Antonio Bonportiego i sonaty Giuseppe Tartiniego, wykonywane podczas, ostatniego już, koncertu przez Roberta Bacharę na skrzypcach i Marka Toporowskiego na klawesynie, stanowią jakby klamrę spajającą barokowy repertuar skrzypcowy i są kamieniami milowymi dawnej wiolinistyki – jak zaznaczyli kuratorzy, Sonia Wronkowska i Łukasz Kozak.

Poza Schmelzerem z Habsburgami związany także był Włoch Francesco Antonio Bonporti (1672-1749), który w młodości służył na dworze Józefa I Habsburga, syna Leopolda I, by potem przenieść się do ojczyzny, kraju, gdzie włoscy wirtuozi skrzypiec kształtowali formę sonat skrzypcowych. Trzecim kompozytorem z kręgu Habsburgów był Giuseppe Tartini (1692-1770), grający podczas koronacji Karola VI Habsburga w 1723 roku. Ten włoski twórca skomponował blisko 170 sonat, a jego sposób gry stał się fundamentem nowoczesnej techniki skrzypcowej i współczesnej wiolinistyki.

Robert Bachara zagrał sonaty Schmelzera na barokowych skrzypcach z oryginalnym krótkim gryfem. Instrument ten, pochodzący z drugiej połowy XVIII wieku, ma charakterystyczny delikatny dźwięk. Co ciekawe, wykonując te utwory skrzypek zdecydował się na historyczny chwyt instrumentu, tak zwaną pozycję piersiową, która najwierniej – według niego – oddaje brzmienie i koloryt ówczesnej muzyki. Niewielu skrzypków, ze względu na sporą trudność, decyduje się grać w ten sposób. Z kolei sonaty Tartiniego i inwencje Bonportiego wykonał już na skrzypcach o dłuższym gryfie. Jego pełna emocji, niejednokrotnie zupełnie skrajnych, radości i temperamentu gra nie była pozbawiona sporej dozy romantyzmu i liryki. Różnorodny charakter utworów, ich wielobarwne brzmienie i wirtuozowskie wykonanie, zwłaszcza ostatniej sonaty Tartiniego, były prawdziwym rarytasem i perełką wykonawczą.

Na zakończenie odbyła się rozmowa z Robertem Bacharą, pedagogiem w Akademii Muzycznej im. Karola Lipińskiego we Wrocławiu, przeprowadzona przez Magdalenę Tejchmę. Artysta opowiadał o instrumentach, na których grał i swym zamiłowaniu zarówno do repertuaru dawnego, jak i muzyki współczesnej, którą także z dużymi sukcesami wykonuje.

mk.

Tytuł oryginalny

DZIENNICZEK NOWYCH EPIFANII 2021. cz. 3

Źródło:

„Teatrologia.info”

Link do źródła

Autor:

Jagoda Hernik Spalińska, Marzena Kuraś

Data publikacji oryginału:

11.03.2021