EN

23.01.2008 Wersja do druku

"Dziady" Dejmka i moje

- "Wielka Improwizacja" minęła w spokoju, powiedziałem ją w kompletnej ciszy. Do tego stopnia dojmującej, że miałem obawy, czy jestem słyszany. Ale potem był aplauz, a po przerwie, podczas widzenia Senatora i balu, każde zdanie było kwitowane owacją, przerywane okrzykami - Gustaw Holoubek wspomina "Dziady" w reż. Kazimierza Dejmka.

Jacek Cieślak: Kazimierz Dejmek wpisał "Dziady" [na zdjęciu] do programu swojej dyrekcji w Teatrze Narodowym, ale zwlekał z ich wystawieniem kilka lat, aż do 1967 r. Wcześniej, w jednym z wywiadów, powiedział: "Z trwogą myślę o "Dziadach" i owych wszystkich mszach i tajnych obrządkach narodowych, do których w tragicznych chwilach dziejów odwołuje się Polak". A może Dejmek nie chciał wystawiać arcydramatu Mickiewicza? Gustaw Holoubek: Chciał na pewno. Jego wahania brały się stąd, że o tym, co robił, lubił wiedzieć wszystko, wyjaśnić najmniejsze wątpliwości. W drugiej kolejności szło o aktorów - czy zespół Teatru Narodowego może sprostać przedsięwzięciu. Długo zastanawiał się nad obsadą roli Gustawa-Konrada. Podjął decyzję po nieudanej inscenizacji "Kordiana". Grałem tam epizodyczną rolę Szatana w "Przygotowaniu". - Dodajmy, że pana specjalnością było aktorstwo oparte na dystansie wobec postaci. Czy Dejmek miał nadzieję, że znajdzi

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

"Dziady" Dejmka i moje

Źródło:

Materiał nadesłany

Rzeczpospolita nr 22 online - dodatek Plus Minus/26.01

Autor:

Jacek Cieślak

Data:

23.01.2008