EN

6.05.2024, 08:49 Wersja do druku

Dyr. Renata Derejczyk: tegoroczny Kontakt jest zapisem wszystkich naszych niepokojów

Gdy spojrzałam już na całość programu - rzuciło mi się w oczy, że tegoroczna edycja Kontaktu jest rodzajem zapisu wszystkich naszych niepokojów - mówi PAP Renata Derejczyk, dyrektor Teatru im. Wilama Horzycy i Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Kontakt, który rozpocznie się 31 maja w Toruniu.

fot. mat. teatru

Polska Agencja Prasowa: Od 31 maja do 7 czerwca w Toruniu odbędzie się 28. Międzynarodowy Festiwal Teatralny Kontakt. Pokazanych zostanie 13 przedstawień teatralnych, w tym pięć spektakli zagranicznych. Chcę rozpocząć od pytania o zagranicznych gości. Kto zawita na Kontakt?

Renata Derejczyk: Rzeczywiście, na Kontakcie będziemy mieli pięć spektakli zagranicznych, jednak w zasadzie gościć będziemy sześciu reżyserów z zagranicy. A może nawet siedmiu… Ale czy takie podziały i przyporządkowania mają jeszcze racje bytu? W dzisiejszym świecie teatralnym nie tylko granice gatunkowe uległy zatarciu, coraz trudniej o "narodowe" przedstawienia, przypisywanie twórców do danego kraju traci sens. Jesteśmy częścią wspólnego rynku pracy i tej samej platformy debaty. Artyści i teatry pozyskują fundusze na swoje realizacje z wielu ponadnarodowych źródeł. Fakt, że zapraszamy "Doriana", spektakl oparty na motywach z życia i twórczości Oscara Wilde'a, koprodukcję teatrów z Kowna i Düsseldorfu nie znaczy, że przyjedzie do Torunia typowy "niemiecki" czy "litewski" spektakl, bo twórcą tego przedstawienia jest Robert Wilson, legendarny reżyser ze Stanów Zjednoczonych. Przecież nie można powiedzieć, że on robi teatr amerykański, cokolwiek by to znaczyło! Podobnie jest z koprodukcją włosko-francuską "Invisibili", której twórcą jest reżyser Aure´lien Bory. Teatr Na zábradli z Pragi pokaże przedstawienie "Wrogowie publiczni" Jana Mikulászka, w którym spierać się będą ze sobą dwaj Francuzi – Michel Houellebecq i Bernard-Henri Lévy. Łukasz Twarkowski działa tak samo intensywnie w całej Europie – daje monumentalne premiery w Litwie, Łotwie, Niemczech, jest znany we Francji. Warszawski spektakl "The Employess", który mamy w konkursie, to jego pierwsza krajowa praca od ośmiu lat!

Spektaklem, który zaprezentujemy na otwarcie festiwalu, będzie "Przemiana" na podstawie opowiadania Franza Kafki w reżyserii Chorwata Olivera Frljicia z Teatru Narodowego w Wilnie. Po politycznych szykanach, jakie spotykały Frljicia w Polsce z chwilą premiery "Klątwy", najbardziej politycznego polskiego przedstawienia dekady, będzie to pierwszy pokaz jego nowego spektaklu, zrealizowanego już po wybuchu wojny rosyjsko-ukraińskiej. Do Torunia przyjedzie też znany i wielokrotnie nagradzany na Kontakcie łotewski reżyser Alvis Hermanis ze spektaklem "Kraina głuchych" – będzie gościł u nas dokładnie po 30 latach od pierwszej wizyty na Kontakcie, a w głównej roli wystąpi rosyjska aktorka, która uciekła przed reżimem Putina. Narodowy Stary Teatr z Krakowa przywiezie "Pewnego długiego dnia" według dramatu O'Neilla – drugi polski spektakl flamandzkiego reżysera Luka Percevala. Jak widać z tej wyliczanki, mamy kłopot z określeniem "zagraniczny". Zapraszając przedstawienie z danego kraju w ekipie realizatorów właściwie możemy się spodziewać gości z całego świata. I to już dotyczy także polskiego teatru, który jest częścią międzynarodowego obiegu sztuki.

PAP: Co wynika z tej układanki festiwalowej? O czym mówi dobór spektakli?

R.D.: Zawsze podkreślam, iż nigdy nie wybieram na festiwal przedstawień, które mają służyć udowadnianiu jakiejś idei, hasła czy tezy. Natomiast prawda jest taka, że ci wielcy twórcy światowego teatru starają się być swego rodzaju sejsmografami współczesności. Ich spektakle zapraszane na festiwale to ważny głos w opisie rzeczywistości.

Razem z moimi konsultantami wybieraliśmy na festiwal po prostu najlepsze przedstawienia, które mogliśmy zobaczyć. Jednak gdy spojrzałam już na całość programu – rzuciło mi się w oczy, że tegoroczna edycja Kontaktu jest rodzajem zapisu wszystkich naszych niepokojów. Jeden ze spektakli konkursowych w reż. Małgorzaty Wdowik z Wrocławskiego Teatru Pantomimy nosi nawet tytuł "Niepokój przychodzi o zmierzchu".

Jeśli jest jakieś słowo, które nas dziś łączy najmocniej to będzie nim właśnie "niepokój". Gdy przejrzy się tematy, którymi zajmują się zaproszeni na festiwal twórcy, to owe niepokoje są bardzo mocno obecne w ich spektaklach.

Oczywiście, wiadomo, że ich źródła są różne. Rozmaita jest też estetyka. Jednak nie można uciec przed wrażeniem, iż możemy w nich rozpoznać uniwersalne lęki i złe przeczucia. W spektaklu "Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję" Mateusza Pakuły (koprodukcja Teatru im. S. Żeromskiego w Kielcach i Teatru Łaźnia Nowa w Krakowie) mamy do czynienia z głęboką analizą niepokoju związanego z umieraniem, ze śmiercią, z pogodzeniem się ze stratą bliskiej osoby. To rozpaczliwe i desperackie wołanie o prawo do eutanazji. Każdy z nas chce dla siebie i bliskich godnej śmierci. Z drugiej strony w "Dorianie" Roberta Wilsona pojawia się zapis innego rodzaju niepokoju, napięcia związanego z pytaniami o to, co rodzi się na styku twórcy, tworzywa i dzieła. Bo jest to opowieść częściowo biograficzna, częściowo fikcyjna o związkach twórcy z modelem. Na tej drodze twórczej zawsze staje drugi człowiek, można powiedzieć pośrednik. Mam nadzieję, że bardzo poruszający dla polskiej publiczności będzie spektakl "Kraina głuchych" Alvisa Hermanisa. W tej opowieści dotykamy zagadnienia lęku przed utratą tożsamości. Główną bohaterką jest bardzo znana rosyjska aktorka Czułpan Chamatowa, która w momencie, gdy wybuchła wojna w Ukrainie, zdecydowała, że opuści Rosję. Dostała propozycję od Hermanisa i przeniosła się do jego teatru w Rydze. Oczywiście, dla aktora utrata języka jest fundamentalną stratą, bo można rzec, że traci podstawę zawodowej egzystencji. Pojawiły się pytania i obawy, jak będzie funkcjonować w tym nowym teatrze. Ona oczywiście już mówi po łotewsku, ale czy tak samo jak języka da się nauczyć nowej siebie, zmienić tok myśli, nie sprawdzać, co tam w Rosji się dzieje, pamiętać inną siebie? Łukasza Twarkowski w "The Employees" z Teatru STUDIO w Warszawie wyraża niepokój związany z myśleniem o naszej przyszłości. U Twarkowskiego członkowie załogi statku kosmicznego 6000, pracownicy nowoczesnej korporacji pod czujnym okiem tajemniczej Organizacji eksplorują odległą planetę. Jedni z nich to ludzie, inni to androidy. Rodzi się pytanie, jak będziemy funkcjonować razem? Czy w przyszłości nie będzie nam trudno rozpoznać, kto jest kim i czy takie rozpoznanie będzie cokolwiek znaczyło w miłości, zaufaniu, odpowiedzialności?

PAP: A o czym opowiada przedstawienie "Invisibili"?

R.D.: Inspiracją dla tego przedstawienia był XV-wieczny fresk zatytułowany "Triumf Śmierci", który można zobaczyć w Gallerii Abatellis w Palermo. Kopię tego obrazu przeniesiono do spektaklu. Została wykonana w skali jeden do jeden i stanowi scenograficzne tło do działań tancerzy. A nawet więcej – ma się poczucie, że postaci wychodzą z tego obrazu i przez pierwsze sceny oglądamy niejako ich historię. Aurélien Bory zdecydował się na głębszą i bardzo współczesną analizę niepokoju przed śmiercią. Reżyser zrównuje strach postaci ze średniowiecznego fresku z zagrożeniem życia, jakiego doświadczają imigranci przedostający się przez Morze Śródziemne do Europy na małych pontonach. W obu przypadkach jest to ucieczka przed śmiercią.

PAP: W tym roku publiczność festiwalu wybierze się do Bydgoszczy do Teatru Polskiego im. H. Konieczki. Co obejrzą?

R.D.: To będzie spektakl o zmierzchu rumuńskiej dyktatury, czyli "Ostatnie dni Eleny i Nicolae Ceausescu" w reżyserii Wojciecha Farugi. Z jednej strony mamy tu do czynienia z wątkiem historycznym, opowieścią o wydarzeniach sprzed 33 lat. Z drugiej strony, Julia Holewińska, która napisała ten dramat, wkłada w usta rumuńskiego dyktatora przestrogę o tym, że mamy bardzo krótką pamięć. Nie wolno nam zapominać, że sytuacje, które będziemy oglądać na scenie, mogą powtórzyć się współcześnie. To prawie dokumentalna opowieść, ukazująca ostatnie momenty życia zbrodniczej i tyrańskiej pary Eleny i Nicolae Ceausescu zamkniętych w więzieniu po swoim ekspresowym procesie, do którego docierają z zewnątrz tylko odgłosy tego, co za chwilę się zdarzy. Wypierają świadomość tego, że za chwilę zostaną poddani egzekucji. To się nie może wydarzyć, przecież byli zbawicielami Rumunii i świata! Niepokój, o to, co naprawdę z nimi się stanie, wkrada się w ich świadomość niepostrzeżenie…

PAP: Tradycyjnie już gospodarze, czyli toruński Teatr im. Wilama Horzycy, zaprezentują także swoje przedstawienia. Co państwo pokażą?

R.D.: Pokazujemy tym razem spektakle z naszej sceny kameralnej, czyli Sceny na Zapleczu. Chciałam, żeby nasz teatr zaprezentował swoje różne oblicza. Z jednej strony będzie polska prapremiera tekstu Martina Heckmannsa "Jeden i Jedna" zrealizowanego pod opieką artystyczną Łukasza Czuja. Mam poczucie, że obecnie żyjemy w świecie prapremier. Tekst dramatyczny trafia na scenę tylko raz, inne teatry nie sięgają już po niego, szukają nowości. Chciałabym, żeby widzowie festiwalu, którzy przyjadą do Torunia, zetknęli się z tym ciekawym dramatem i jego bohaterami, z nieszablonowym ujęciem motywu współczesnej miłości, która zdarza się absolutnie przypadkiem. Drugim toruńskim przedstawieniem będą "Dropie" Natalki Suszczyńskiej w reżyserii Marcina Libera. Liber sięga po absurd i groteskę, żeby opowiedzieć o tym, jak przez ostatnie lata wielu młodych ludzi zmagało się z tym, że swoje życie musiało zaczynać od umów śmieciowych i że nie byli w żaden sposób zabezpieczeni. Prowadzi swoich bohaterów poprzez bankomaty, gdzie pracują, psie budy i kioski Ruchu, gdzie mieszkają, do symbolicznego lasu, w którym można się zgubić, ale i na powrót odnaleźć.

Zanim objęłam dyrekcję teatru w Toruniu naprzemiennie odbywały się tu dwa festiwale – prawdziwy Kontakt i "młody" Kontakt. Chciałabym, żeby duch tego "młodego" Kontaktu chociaż minimalnie znowu zaistniał.

W związku z tym pokażemy w programie dyplom reżyserski Aleksandry Bielewicz "Dzikie Palmy" na podstawie powieści Williama Faulknera. To nasza koprodukcja z Akademią Teatralną im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie. Ten spektakl bardzo wyraziście mówi o tym, jak ludzie pragną niestandardowego funkcjonowania w układach, które proponuje im społeczeństwo. No i oczywiście płacą za to najwyższą cenę.

PAP: Kto zasiądzie w międzynarodowym jury festiwalu?

R. D.: Profesor Wioletta Deczewa z Bułgarii, która specjalizuje się w historii i teorii teatru. Z Rumunii przyjedzie krytyczka teatralna Raluca Radulescu. A trzecim jurorem będzie redaktor naczelny "Theater der Zeit" Thomas Irmer, który jest dobrze znany publiczności Kontaktu. Zaprosiłam go, ponieważ stwierdziłam, że zawsze jedna osoba powinna się w składzie jury powtarzać, by pewne reguły pracy przekazywać na bieżąco. Oto nasze trzyosobowe, zagraniczne jury.

***

28. Międzynarodowy Festiwal Kontakt dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego.

Źródło:

PAP

Wątki tematyczne