Program międzynarodowy Kontaktu jest w tym roku bardzo silny. Na pewno nie zabraknie tematów do rozmów po każdym ze spektakli - mówi PAP Renata Derejczyk, dyrektorka 29. Międzynarodowego Festiwalu Kontakt i Teatru im. W. Horzycy w Toruniu. Festiwal rozpocznie się 30 maja.
Polska Agencja Prasowa: To już 29. Międzynarodowy Festiwal Kontakt w Toruniu. Rozpocznie się 30 maja i potrwa do 6 czerwca. W programie znalazło się 5 przedstawień zagranicznych. Co to są za spektakle?
Renata Derejczyk: Mam w głowie trzy przymiotniki, którymi można je określić. Mądre. Ekscytujące. Przełomowe. Myślę, że to jest bardzo reprezentatywny wybór najciekawszych przedstawień, które wyprodukowano w Europie w ostatnich sezonach. Od razu przypomnę, że to właśnie na Europie zwykle się podczas festiwalu koncentrujemy. Korzystamy ze wspólnego backgroundu, żeby zrozumieć, po co nam teatr.
Festiwal otworzy "Czarny łabędź" z Teatru Nowego w Rydze w reżyserii Alvisa Hermanisa. Tym razem łotewski twórca przygotował spektakl, który jest bardzo mocnym komentarzem politycznym do tego, co się dzieje w Rosji. Hermanis mówi, że jeśli teatr chce dzisiaj w dobie wojny w Ukrainie zajmować się literaturą rosyjską, to powinien czynić to mocno krytycznie. Szukać w niej odpowiedzi na okrucieństwo i bierność narodu, źródła tyranii. Reżyser wziął na warsztat początkowe rozdziały "Idioty" Fiodora Dostojewskiego. Spróbował ukazać, że poglądy, które prezentuje obecnie Putin, zostały już dawno temu wyrażone i zapisane w powieści Dostojewskiego.
To absolutnie mistrzowskie przedstawienie pod względem głębokości przesłania i wybranej do jego przeprowadzenia estetyki. "Idiota" spotyka się tu z "Jeziorem łabędzim", słynnym dziełem Czajkowskiego, które po 2022 r. funkcjonowało jako typowy przykład rosyjskiej soft power, utrwalającej stereotypy o wielkim narodzie z tkliwą, łkającą artystyczną duszą. Bohaterowie Dostojewskiego przebrani za tancerzy z państwowego baletu wchodzą w relacje z rejestracją "Jeziora łabędziego" pokazywaną na ekranie telewizora. Za czasów ZSRR każde przełomowe wydarzenie w historii współczesnej, zwłaszcza śmierć ojca narodu, sygnalizowano w rosyjskiej telewizji emisją tego baletu. Oskaras Korsunovas zastosował swego czasu podobny chwyt we wspaniałej "Mirandzie" wg "Burzy" Szekspira. U Hermanisa wszystkie postaci poza Myszkinem pląsają w baletkach i przybierają pozy z baletu. Przygotowując się do premiery cały łotewski zespół przeszedł szybki kurs tańca klasycznego.
Kolejny spektakl - "Ofelia's got talent" Florentiny Holzinger to typ przedstawienia, którego od dawna nie widzieliśmy w Polsce. Florentina Holzinger to urodzona i wychowana w Austrii choreografka i tancerka. Aktualnie pracuje ze swoim zespołem w Niemczech i współpracuje z berlińskim Volksbühne am Rosa-Luxemburg-Platz. Mam wrażenie, że ona jest kontynuatorką linii ważnych spektakli teatru tańca, poczynając od Piny Bausch poprzez Johana Kresnika do Sashy Waltz. Uważam, że Holzinger jest ich następczynią. Muszę jednak zaznaczyć, że ona nie uprawia czystego teatru tańca. Jako choreografka próbuje łączyć i przełamywać różne estetyki. Mam poczucie, że szuka absolutnej wolności na scenie. Obok tańca, posługuje się akcjami performatywnymi, formą rewii, a nawet cyrkowymi etiudami. W jej spektaklu pojawiają się sceny operowe, sceny dramatyczne, elementy rytuałów, sztuk walk, popisy cyrkowe i zręcznościowe. Nawet fizjologia kobiety jest wpisana w choreografię widowiska.
Historię, którą opowiada w spektaklu "Ofelia ma talent", można by najkrócej określić próbą odpowiedzi na pytanie: czym jest kobiecość we współczesnym świecie? Ten tytułowy "talent" to próba zdefiniowania kobiety poza ciałem i płcią mózgu. Może kobieta jest tą, która przekracza swoje fizyczne ograniczenia. Zabija lęki, oswaja ból, ma magiczną zdolność przeżycia.
Holzinger wybiera opowieści i działania związane z żywiołem wody. Dlatego w spektaklu pojawia się Ofelia, zjawiają się na scenie mitologiczne nimfy. Pokażą się nawet piratki. Jej świata nie można już nawet nazwać feministycznym, bo mam wrażenie, że on już przekroczył tę granicę. Widzowie oglądają po prostu wolny świat artystek, w którym kobieca nagość to nie demonstracja polityczna czy obyczajowa, ale po prostu aktorski kostium, uniform człowieka.
PAP: Zaprosili też państwo spektakl z Ukrainy.
R. D.: Zawsze trzeba zapraszać Ukrainę. Z solidarności w czasie wojny. Żeby pamiętać, przez co ten naród przechodzi obecnie. Żeby pomóc i pokazać, że nie jesteśmy obojętni. A poza tym ciekawi mnie, jak oni myślą o swoim teatrze w czasie wojny, jak konstruują repertuar, o czym mówią ze sceny, jaką funkcję pełni dziś teatr w społeczeństwie. Zastanawiałam się niedawno, co my byśmy zrobili w teatrze, gdyby Polska broniła swoich granic. Gdyby 300 km od Torunia przebiegała linia frontu. Co gralibyśmy? Po co ludzie do nas by przychodzili? Czy tworzenie roli w awangardowym widowisku miałoby jakikolwiek sens wobec codziennej walki i obowiązku pomocy żołnierzom?
Na Kontakcie pokażemy "Kaligulę" Alberta Camusa z Narodowego Akademickiego Teatru Dramatycznego im. Iwana Franki w Kijowie. Zależało mi na sprowadzeniu tego przedstawienia, bo Ivan Urivski wyreżyserował je jeszcze, zanim wybuchła wojna w Ukrainie. Kontekst wojenny sprawił, że widzowie na nowo je odczytują. Rok temu było prezentowane na festiwalu w Awinionie, gdzie odebrano je jako bardzo aktualny komentarz. Brak oporu ze strony społeczeństwa sprawia, iż władca może czynić wszystko. Oswojenie się świata z wojną w Ukrainie, dodaje siły Putinowi. Myślę, że ta perspektywa będzie ciekawa dla polskiego widza. Bo chyba warto zobaczyć, jak sami Ukraińcy rozmawiają ze sobą o wojnie, która się u nich toczy.
PAP: Jakie są pozostałe zagraniczne propozycje?
R. D.: Zaprezentujemy również "Teoremat" Piera Paolo Pasoliniego w reż. Eugena Jebeleanu z Teatru Narodowego Radu Stanca w Sybinie. To obecnie jeden z najważniejszych reżyserów w Rumunii. I będzie pierwszy raz gościł w Polsce. Znamy już Radu Afrima, na poprzednich edycjach Kontaktu zapoznaliśmy się z twórczością tego artysty z pokolenia Grzegorza Jarzyny, teraz czas na młodsze pokolenie. Jebeleanu pracuje w różnych europejskich teatrach. Jego interpretacja "Teorematu" skupia się na kwestii, na ile człowiek sam przed sobą jest w stanie się przyznać do tego, kim jest. Jakimi drogami podąża w życiu.
Na koniec opowiem o niemiecko-łotewskiej koprodukcji, którą pokażemy w Toruniu 5 i 6 czerwca w CKK Jordanki. Będzie to "Samotność pól bawełnianych" według Bernarda-Marie Koltesa z udziałem gwiazd teatralnych i filmowych. Wystąpią w nim John Malkovich i Ingeborga Dapkunaite. O ile Malkovich jest powszechnie znany, to gdy widzowie wpiszą w Internecie nazwisko Dapkunaite, ze zdziwieniem zobaczą, że ona zagrała m.in. w "Mission: Impossible", "Siedmiu latach w Tybecie", ale i w "Spalonych słońcem" Michałkowa. Była chyba najsłynniejszą aktorką litewską robiącą karierę w kinie radzieckim pod koniec lat osiemdziesiątych. W teatrze miała grać Kordelię u Eimuntasa Nekrosiusa w słynnym "Learze", nieukończonym przez reżysera, z powodu kryzysu psychicznego.
Sama interpretacja tekstu Koltesa przez reżysera Timofeya Kulyabina jest wysoce oryginalna. Zamiast Dilera i Klienta mamy dwójkę starszych aktorów, gwiazd. Mężczyznę i kobietę. Kulyabinowi zależało, żeby to w gruncie rzeczy była historia odkrywania siebie samego. I w pewnym momencie orientujemy się, że wszystkie dialogi w spektaklu to tak naprawdę monolog wewnętrzny, rozmowa bohatera z samym sobą.
Przedstawienie miało swoją prapremierę w Teatrze Dailes w Rydze, dużo jeździ po Europie. Dla polskich widzów to wspaniała szansa, by zobaczyć Johna Malkovicha na deskach scenicznych. Porównać jego warsztat teatralny z filmowym.
PAP: Podczas festiwalu zaprezentowanych zostanie pięć zaproszonych przez panią spektakli polskich.
R. D.: Jak co roku wyboru polskich przedstawień dokonuję w porozumieniu z moimi konsultantami. W ciągu sezonu staramy się obejrzeć około 70 spektakli, z których zapraszamy tylko pięć. Tym razem na Kontakcie pokażemy "Antygonę w Molenbeek" w reż. Anny Smolar z Teatru Dramatycznego w Warszawie, "Kiedy stopnieje śnieg" w reż. Katarzyny Minkowskiej z TR Warszawa, "Iwonę, księżniczkę Burgunda" Witolda Gombrowicza w reż. Adama Orzechowskiego z Teatru Wybrzeże w Gdańsku, "Susan Sontag" w reż. Agnieszki Jakimiak i Mateusza Atmana z Teatru im. S. Jaracza w Olsztynie oraz "Zemstę" Aleksandra Fredry w reż. Michała Zadary z warszawskiego Teatru Komedia. To przegląd wszystkich pokoleń reżyserskich, z silnym akcentem na kobiety-reżyserki.
"Iwona" i "Zemsta" to teatralne przeboje, oryginalne reinterpretacje polskiej klasyki. Smolar i Minkowska badają temat żałoby i straty, przyglądają się rodzinie w stanie rozpadu. Jakimiak opowiada bardzo osobistą biografię Sontag.
PAP: Tradycyjnie już podczas festiwalu pokazane zostaną przedstawienia gospodarzy - Teatru im. W. Horzycy. Dwa uczestniczą w konkursie, a jedno jest imprezą towarzyszącą.
R. D.: Bardzo mi zależy, żeby podczas każdego Kontaktu Teatr im. W. Horzycy w ramach konkursu zaprezentował się jurorom i publiczności, która przyjeżdża do Torunia. Tym razem w konkursie pokażemy "Titanica" w reż. Michała Siegoczyńskiego. Jest to jego autorski tekst oparty na micie tej morskiej katastrofy i jej wizerunku w pop-kulturze. Trudno dziś odkleić się od filmowej opowieści, więc nasz spektakl idzie także w ten narracyjny strumień. Odwołuje się do historii kręcenia filmu, ról Winslet i DiCaprio. Siegoczyński nawiązuje również do rejsów współczesnych wycieczkowców-molochów. Pyta o to, czemu ludzie podróżują w ten sposób i co wydarza się podczas takich wakacji. Przecież to tak jakby całe miasto spakowało się i popłynęło gdzieś razem. Podczas rejsu tworzy się nową społeczność, inne od codziennych rytuały. A może nigdzie nie trzeba płynąć, bo Polska jest już w takim transatlantyckim rejsie w nieznane? Siegoczyński ostrzega, że nigdy nie wiadomo, kiedy ten "nasz Titanic" zacznie tonąć. Zadaje pytania, jak my czerpiemy z historii, ale i co po nas w tej historii zostanie.
Kolejnym toruńskim spektaklem będzie grana na naszej najmniejszej scenie, czyli na foyer II piętra, "Udręka życia" Hanocha Levina w reż. Evy Rysovej. To historia małżeństwa, które całe życie spędziło ze sobą i - jak wskazuje tytuł sztuki - dręczyło się wzajemnie. Jednak w pewnym momencie, pod koniec życia, uświadamiają sobie, że bycie razem jest z jednej strony coraz większym wyzwaniem. I jak to zwykle z bohaterami Levina bywa: nieszczęśliwi bohaterowie podejmują próbę zmiany swojego statusu, zamiany nieszczęścia w szczęście. Próba ta kończy się jak zawsze – klęską, rozczarowaniem, upokorzeniem. Trzeba wrócić do status quo. Bohater Levina nie wraca tam mądrzejszy, tylko jeszcze bardziej smutny. Bohaterowie "Udręki życia" w zderzeniu z samotnością innych ludzi uświadamiają sobie, że nawet najgorsza udręka we dwoje jest lepsza niż samotność.
Jako wydarzenie towarzyszące Kontaktowi zaprezentowany zostanie spektakl "Romeo i Julia w krainie fakapu" w reż. Ewy Galicy i Michała Lazara. To będzie premiera toruńska tego przedstawienia, które zostało przygotowane w ramach Konkursu na Nowego Yoricka podczas ubiegłorocznego Festiwalu Szekspirowskiego w Gdańsku. Ponieważ zostaliśmy z tym spektaklem zaproszeni na festiwal Aranya do Chin, przygotowujemy jego nową wersję.
PAP: Kto w tym roku zasiądzie w jury festiwalu?
R. D.: Tradycyjnie, w jury zasiądą trzy osoby. Zasadą jest, by byli to współtwórcy innych festiwali i krytycy z innych krajów. Zawsze staram się, by członkowie jury pochodzili z innych krajów niż prezentowane na Kontakcie spektakle. Ponieważ w tym roku nie mamy przedstawienia z Litwy, zaprosiłam do jury związaną od lat z festiwalem krytyk i teatrolożkę prof. Ramune Marcinkieviciute. Spektakle oceniać też będą dyrektor multidyscyplinarnego festiwalu Culturescapes Jurriaan Cooiman ze Szwajcarii oraz Barbara Gregorová z Czech, główna dramaturżka Festiwalu Teatralnego w Brnie.