EN

5.04.2023, 15:46 Wersja do druku

Duchy przeszłości na progu przyszłości

„Hanoch odchodzi bez słowa” w reż.  Dariusza Błaszczyka w TVP Kultura. Pisze Pisze Krzysztof Krzak na blogu KTO - Kulturalne To i Owo.

Wytwórnia Filmów Dokumentalnych i Fabularnych wraz ze swym projektem TEATROTEKA pozostaje niewyczerpanym źródłem ciekawych w większości realizacji, które systematycznie pokazuje TVP Kultura. Kolejną,a był nią spektakl „Hanoch odchodzi bez słowa” w reżyserii Dariusza Błaszczyka pokazano we wtorek, 4 kwietnia 2023 roku, po siedmiu latach od jego powstania.


Tytułowy bohater to Hanoch Levin, izraelski dramaturg, pisarz, poeta i reżyser teatralny, którego rodzina w 1935 roku wyemigrowała z Łodzi do Palestyny. Jego dramaturgiczny dorobek znany jest polskim teatromanom głównie dzięki krakowskiemu Teatrowi BARAKAH, który wystawił „Szyca” i „Królową wanny” w reżyserii Any Nowickiej oraz „Requiem” wyreżyserowane przez Macieja Gorczyńskiego. Sztuki Hanocha budzą ambiwalentne odczucia głównie z powodu kontrowersyjnych treści i formy nasyconej wulgaryzmami. Na próżno też szukać w nim szczęśliwych zakończeń. Po wątki z życiorysu Hanocha Levina sięgnął Antoni Winch, który pisarzem i jego spuścizną zajmuje się także naukowo w Instytucie Sztuki Polskiej Akademii Nauk. Bynajmniej jednak nie stworzył sztuki stricte biograficznej, lecz coś w rodzaju przypowieści nasyconej poetyckością, nastrojowością o ludzkim życiu i przemijaniu.

Spektakl Dariusza Błaszczyka zaczyna się w październiku 1992 roku, kiedy to Levin, wraz z przyjaciółmi odwiedza Opoczno, by tam sobie zrobić zdjęcie przy domu, w którym przed wojną zamieszkiwali jego rodzice, Malka (Katarzyna Herman) i Izrael (Tomasz Schimscheiner) Levinowie. Z czasem okazuje się, że po wojnie zmieniono numerację budynków i ten właściwy znajduje się obok tego, na tle którego pisarz został sfotografowany przez towarzyszącego mu Witka(Sławomir Głazek). Ale tej prawdy Hanoch (ciekawa kreacja Wojciecha Urbańskiego) nie pozna już raczej, bo wyjawia ją jego przyjaciel Dani (Szymon Kuśmider) pisarzowi będącemu w stanie agonalnym. Zasadnicza część sztuki Wincha toczy się bowiem w izraelskim szpitalu, gdzie w 1999 roku autor „Szyca” dokonał żywota. Ta konwencja, dopuszczająca pomieszanie świata realnego z wyobrażonym, stworzonym przez chorobową malignę i imaginację, powoduje, że Hanoch rozmawia z osobami, których już na tym świecie nie ma, czyli ze swoimi rodzicami i to z czasów, gdy mieszkali pod Łodzią, a matka dopiero oczekiwała jego narodzin. Ta opowieść o przemijaniu, odchodzeniu, tęsknocie za powrotem do dawnych czasów, miejsc i osób bynajmniej nie jest w ujęciu Wincha ciężką filozoficzną rozprawką. Tutaj smutek i pesymizm miesza się z ciepłym, subtelnym humorem (znakomicie przekazuje go Wojciech Pszoniak zarówno jako Rabbi Nachman, jak i Doktor Szebojgan, który pracuje nad szczepionką na… szczęście). Autor też z dużą dozą serdeczności pokazuje miałkość egzystencji na prowincji, tworząc postaci Kiszki i Flaczka (bardzo dobre role Jacka Belera i Kamila Przystała).

Z tego mądrego i w sumie optymistycznego spektaklu pozostają też w pamięci niektóre stwierdzenia wypowiadane (nie bez ironii) przez bohaterów, jak choćby te, że „śmieje się ten, który jeszcze nie płacze” lub że trzeba „nie urodzić się, żeby potem nie umierać”. Pod względem warsztatowym, poza bardzo dobrym aktorstwem, na uwagę zasługują też interesujące zdjęcia Jana Holoubka, pełne poetyckości i dramatyzmu w scenach szpitalnych.


Tytuł oryginalny

Duchy przeszłości na progu przyszłości

Źródło:

KTO - Kulturalne To i Owo
Link do źródła