Bardzo to wygodne dla samopoczucia: "my" jesteśmy świetni, tylko "oni" nie pozwalali nam tego dowieść - pisze Dariusz Kosiński.
Po ostatnim moim felietonie - polemice z Piotrem Zarembą - na forum e-teatru odbywała się ożywiona dyskusja, której ton nadawali ludzie deklarujący się jako przeciwnicy teatralnego "postmodernizmu", z utęsknieniem czekający chwili, kiedy wprowadzana przez nowy rząd "dobra zmiana" obejmie także teatr. Niestety, o ile zdołałem się zorientować, według nich zmiana polegać miałaby głównie na ograniczeniu wpływu "postmodernistów" i "lewaków", odebraniu im wsparcia ze środków publicznych, by uzyskane w ten sposób pieniądze zasiliły konta tradycyjnych teatrów dramatycznych. Te, wzmocnione finansowo i oczywiście obsadzone godnymi ludźmi, natychmiast zaczną tworzyć wybitne przedstawienia, co oznaczać będzie powrót do dawnych, wspaniałych tradycji (nie pytam: jakich, bo lepiej zostawić umarłych umarłym). Obawiam się, że jest to myślenie życzeniowe, połączone z kulturalną wersją syndromu TKM, zakładającą, że "nasi" nie są doceniani i znani, tylk