„Niesamowite przygody niesamowitych skarpetek” Justyny Bednarek w reż. Macieja Gierłowskiego w Teatrze Lalki Tęcza w Słupsku. Pisze Justyna Borkowska w Gazecie Świętojańskiej.
„Niesamowite przygody niesamowitych skarpetek” to świeżo „odmrożony” spektakl zaprezentowany w Słupsku najmłodszej publiczności. Teatr Lalki „Tęcza” planował wystawić tę premierę jeszcze w marcu.
Adaptacja powieści Justyny Bednarek „Niesamowite przygody dziesięciu skarpetek (czterech prawych i sześciu lewych)” to kolejny udany spektakl Tęczy. Reżyserem jest Maciej Gierłowski – na co dzień aktor słupskiego teatru, a w obsadzie same panie – ukryte i rozpoznawane jedynie po głosie. Choć wydaje się, że historia skarpetek nie będzie specjalnie zajmująca, ani ciekawa, to dzięki licznym zaangażowanym tu talentom przedstawienie zostało uratowane! Oprócz świetnej gry aktorskiej, wiele innych części spektaklu zasługuje za uznanie. Pierwszą z nich jest kontakt teatru z odwiedzającą go publicznością: bliskość, zaangażowanie i pasję czuje się tu od wejścia do wyjścia. Jeśli zaś chodzi o samo przedstawienie – to nikt nie powinien się nudzić.
Muzyczny feeling skomponowany przez Miłosza Sienkiewicza oraz udane partie wokalne ożywiają spektakl i nadają mu przyjemny rytm. Na uznanie zasługuje pomysł na przedstawienie postaci (scenografia Anna Adasiak). Ciekawą koncepcją jest ukazanie ludzi fragmentarycznie, jako postaci bez twarzy – tak, jak zapewne czują to skarpetki. Scenografia, gra świateł oraz wykorzystanie fluorescencji dają bardzo ciekawe wrażenia wizualne, znacznie uatrakcyjniając spektakl.
Kolejnym aspektem, który nadaje wartość temu przedstawieniu jest znakomite wykorzystanie języka: gier językowych czy trafnie użytych zwrotów językowych. W prostych kwestiach zawarte jest bogactwo i metaforyczność języka. Inteligentne i wieloznaczne wypowiedzi postaci sprawiają, że jest zabawnie i ciekawie – a przy tym na poziomie.
Wartość poznawcza tego spektaklu to także spora dawka ciekawych, acz nieoczywistych kwestii z otaczającej rzeczywistości, np.: skąd się biorą prądy morskie; jak jest zbudowana łapa kota; nie tylko jak, ale także którędy i dlaczego skarpetki opuszczają swoje pary i odchodzą z domu?
Wszystkie omówione pokrótce aspekty ubarwiają przedstawienie i co ważniejsze – wzbogacają słownictwo, poszerzają kontekst, uczą posługiwać się metaforą oraz pobudzają i uwrażliwiają dziecięcą wyobraźnię.
Spektakl jest niedługi, ogląda się go przyjemnie, a jego atrakcyjność dodatkowo zwiększają „wątki poboczne” – zwłaszcza ten przedstawiający parę wron. Ponadto, wiele scen jest wzbogaconych wstawkami wideo (Tomasz Giczewski), które realizują możliwość poszerzenia przestrzeni – także czasowej, spójnie i harmonijnie dopowiadają historię oraz nadają charakteru poszczególnym fragmentom; no i z pewnością uatrakcyjniają odbiór najmłodszym widzom.
Spektakl, choć może nie intryguje tytułem, to ze względu na inteligentny dowcip i niebanalność przedstawienia zasługuje na to, by go polecić.