„Z poważaniem, Leonard Cohen” w reż. Natalii Mazurkiewicz i Michała Szafarskiego w Teatrze Przypadków Feralnych w Krakowie. Pisze Piotr Gaszczyński w Teatrze dla Wszystkich.
Z poważaniem, Leonard Cohen – najnowsza propozycja Teatru Przypadków Feralnych – przenosi widzów w świat, którego już nie ma. W twórczości kanadyjskiego barda odbija się praktycznie cała druga połowa XX wieku. Choć dziś nieco zapomniana, to odpowiednio „odkurzona” wciąż udowadnia swoją ponadczasowość.
Muzyczna podróż śladami Cohena wiedzie różnymi ścieżkami: jedne prowadzą przez zatłoczone ulice i przydrożne bary – ciągle „W drodze”, jak pisał Jack Kerouac, drugie krążą wokół intymności, miłosnych spotkań i rozstań, żalu, tęsknoty i pożądania. Tak rozbudowany życiorys i twórczość muszą stanowić swego rodzaju poetyckie uniwersum, będące lustrem dla otaczającej rzeczywistości.
Twórcy postawili na prostotę. Świat opiera się na podstawowych prawach matematyki, także dwa plus dwa (muzyka: Natalia Mazurkiewicz i Michał Szafarski oraz Paulina Szatkowska i Alicja Kurowska jako dwie Cohenki) z zupełnością wystarczą. Aktorki nie „inscenizują” tekstów Cohena (dzięki Bogu!), a jedynie zarysowują ruchem, gestem, małym rekwizytem liniaturę uczuć, kontekstów jakie budzą się w widzach, słuchających kolejnych utworów. A playlista ucieszy wszystkie pokolenia: starsze Panie, wzdychające do randek we wczesnych latach 60., ich dzieci kojarzące co nieco z 80. i 90. oraz najmłodszych, dla których dziaders w meloniku może być interesujący, choć nieco creepy.
To, że Cohena dobrze słucha się po polsku, to oczywiście zasługa świetnych tłumaczeń, ale tekst to jedno, a wykonanie to drugie. Wokalnie spektakl stoi na dobrym poziomie, choć momentami muzyka zagłusza śpiew, ale to w zasadzie imponderabilia czepialskiego recenzenta. Jak rzekło się wyżej, przedstawienie prezentuje „Best of Leo” – usłyszymy zatem m.in. Hotel Chelsea, Wciąż wojna trwa, Uliczne opowieści, Diamenty w kopalni no i oczywiście utrapienie wszystkich polskich proboszczów, czyli Hallelujah.
Nick Cave, Leonard Cohen, kto następny? Kto zamknie tryptyk muzycznych eskapad? Marzy mi się Zenek lub Bob Dylan. Jeden Nobla już ma, drugi ciągle czeka. A że niezbadane są ścieżki sceny w Klubie Pod Jaszczurami, to „Wszystko się może zdarzyć, gdy głowa pełna marzeń, gdy serce pełne wiary…”. Czekamy zatem. In Feralni we trust.