- Tyle lat pracowałem na swoją twarz, że mogę teraz schylić się po te pieniądze w reklamie - mówi Daniel Olbrychski w rozmowie z Magdaleną Rigamonti w tygodniku Wprost.
Awansował pan ze sługi na pana. U Wajdy w "Zemście" w 2002 r. grał pan Dyndalskiego, sługę Cześnika. Teraz gra pan samego Cześnika. - Raz się gra to, raz to. W liceum grałem Papkina. Cześnika wcześniej też już grałem. U Andrzeja Łapickiego i też w Teatrze Polskim 14 lat temu. A od dwóch lat gram go w Teatrze STU w Krakowie, w reżyserii Krzysztofa Jasińskiego. Zawsze z wielką przyjemnością. Każda postać w tej sztuce jest napisana wspaniałym wierszem, w którym czuję się jak ryba w wodzie. No i bilety do końca kwietnia na "Zemstę" wyprzedane. Na pana będą chodzić? Na Seweryna? Czy na "Zemstę? - System gwiazd wymyślili przecież mądrzy ludzie, polscy Żydzi w Hollywood, i on się sprawdza do dzisiaj. Myślę więc, że i na mnie, i na Seweryna będą chodzić. Na wszystkich aktorów, na magicznego reżysera, a przede wszystkim na tę fantastyczną literaturę, bo hrabia Fredro po prostu charakter Polaków cudownie opisał. On nas genialnie sportretował