Logo
Recenzje

Czy teatr musi być płaski?

29.10.2025, 13:05 Wersja do druku
„Flatlandia, czyli kraina płaszczaków” w reż. Krzysztofa Garbaczewskiego w Teatrze Dramatycznym w Wałbrzychu. Pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Wszystkich.

fot. Tobiasz Papuczys

Spektakl Krzysztofa Garbaczewskiego, oparty na XIX-wiecznej powiastce geometrycznej Edwina A. Abbotta, bez wątpienia stawia interesujące pytania: o granice percepcji, o społeczne hierarchie, o to, co da się uchwycić wzrokiem i myślą – a co pozostaje poza zasięgiem. Problem w tym, że zamiast szukać odpowiedzi, spektakl często chowa się za formalnymi zabiegami, które bardziej podkreślają własną oryginalność niż służą głębszemu namysłowi.

Forma bez zakotwiczenia

„Flatlandia” to alegoria – intelektualna, konceptualna, a więc trudna do przełożenia na język sceniczny. Garbaczewski, jak zwykle blisko nowych technologii i eksperymentów, konstruuje z niej hybrydę – coś pomiędzy performansem, instalacją medialną a wykładem filozoficznym. Brzmi to jak fascynujący pomysł. W praktyce jednak natłok użytych mediów – ekranów, kamer, projekcji i algorytmicznie przetwarzanych obrazów – wprowadza chaos i rozmywa punkt skupienia. To, co zwykle stanowi serce teatru – obecność aktora, jego fizyczność i emocjonalna ekspresja – tutaj zostaje niemal całkowicie przesłonięte przez dominującą estetykę cyfrową. Można uznać to za gest celowy: skoro opowieść traktuje o dwuwymiarowym świecie, może i forma ma być spłaszczona? Jednak od teatru oczekujemy nie tylko błyskotliwych metafor – pragniemy także emocjonalnego rezonansu i żywej relacji scenicznej.

Pytanie o sens adaptacji

Największym problemem pozostaje jednak pytanie fundamentalne: czy tekst Abbotta rzeczywiście domaga się scenicznego wcielenia? „Flatlandia” jako powieść to precyzyjna konstrukcja intelektualna – niemal matematyczna w swojej logice. Na scenie wymagałaby jasnego kierunku: czy to ma być filozoficzna przypowieść, polityczny manifest, a może futurystyczna fantazja? Garbaczewski próbuje po trochu wszystkiego. Efektem jest spektakl o nieczytelnej strukturze, bardziej przypominający ciąg impresji niż spójny przekaz teatralny. Całość zdaje się być pozbawiona dramaturgicznego kręgosłupa, który mógłby scalić tę teatralną mozaikę w coś naprawdę poruszającego. Fragmenty istnieją obok siebie, a nie w relacji – jakby bardziej zależało twórcom na efektownych skojarzeniach niż na pogłębionej opowieści.

Niewykorzystany potencjał

W tej konstelacji ról gościnny występ Grzegorza Artmana – aktora o dużej sile scenicznej – zaskakuje swoją marginalnością. Jego obecność na scenie jest niemal symboliczna, ograniczona do podporządkowania się choreografii i rytmowi wizualizacji. Nie ma tu przestrzeni na rozwinięcie postaci, na wyrazistą kreację, na prawdziwe zaistnienie. Trudno nie zadać pytania: po co zapraszać do współpracy aktora tej klasy, jeśli nie daje się mu realnego pola do gry?

Chłodne piękno

Nie sposób odmówić „Flatlandii” walorów estetycznych. Wygenerowane w czasie rzeczywistym obrazy – częściowo przez AI – momentami zapierają dech. Choreografie, w których aktorzy starają się odnaleźć rytm w narzuconej formie, także mają w sobie potencjał. Ale wszystko to pozostaje na poziomie bodźca – nie przechodzi w przeżycie. Odnoszę wrażenie, że ten spektakl nie był tworzony z myślą o wrażliwości widza, ale raczej o zimnym spojrzeniu obiektywu – bezlitosnym, mechanicznym, niewzruszonym.

Zamiast doświadczenia teatralnego – mamy efektowny obiekt medialny. Jakby przedstawienie nie potrzebowało widza, lecz samo siebie oglądało. Wrażenie estetycznej samowystarczalności pozostawia publiczność w roli biernego obserwatora – a nie uczestnika.

„Flatlandia” to z pewnością eksperyment. Można go docenić jako gest artystycznego ryzyka, jako próbę opowiedzenia o współczesnym świecie, w którym rzeczywistość upraszcza się do danych, wykresów i pikseli. Ale teatr – nawet jeśli sięga po technologię – potrzebuje dramaturgii. Potrzebuje napięcia. Potrzebuje człowieka.

To nie był wieczór, w którym Grzegorz Artman mógł naprawdę rozwinąć skrzydła. I nie był to wieczór, który na długo zostanie we mnie jako poruszające doświadczenie teatralne. Bardziej jako zderzenie z pytaniem: czy świat – i teatr – naprawdę musi być płaski?

Ocena recenzenta: 3,5 /10

Tytuł oryginalny

Czy teatr musi być płaski?

Źródło:

Teatr dla Wszystkich
https://teatrdlawszystkich.pl
Link do źródła

Autor:

Wiesław Kowalski

Data publikacji oryginału:

29.09.2025

Sprawdź także