186 tys. zł honorariów za występy na scenie, przygotowanie scenografii i reżyserię wypłacił sobie poza dyrektorską pensją Cezary Morawski, gdy Teatr Polski zalegał z płatnościami m.in. za sprzątanie czy ochronę. - Decyzja o jego odwołaniu jest dziś bardzo realna - słyszymy w Urzędzie Marszałkowskim.
Ustalenia zawarte w wystąpieniu pokontrolnym Najwyższej Izby Kontroli z lipca bieżącego roku wzburzyły zarówno krytyków działalności Morawskiego, jak i tych, którzy do niedawna stali mocno po jego stronie. - Muszę przyznać, że jestem zaszokowany - powiedział nam Leszek Nowak, szef zakładowej "Solidarności", jednego z dwóch związków zawodowych działających w instytucji. - Zamierzam natychmiast zwołać zebranie komisji zakładowej. Jestem postawą dyrektora głęboko rozczarowany. Byłem krytyczny wobec poprzedniej dyrekcji Krzysztofa Mieszkowskiego, ale to, co dziś się dzieje, jest zupełnie nieprawdopodobne. O działaniach Morawskiego: "Wyższy poziom absurdu" Słów krytyki nie szczędzą ludzie teatru z całej Polski. "To jest naprawdę szalone" - napisała na swoim profilu facebookowym reżyserka Weronika Szczawińska. "Jak można się dorobić na publicznym teatrze, robiąc z niego folwark. Historia Cezarego Morawskiego wskakuje na wyższy poziom ab