Artur Pałyga zrobił taką sztukę, jaką chciał i doszukiwanie się w niej ideowego czy politycznego podtekstu uważam za wyraz przesady. Michał Smolorz doszukuje się w niej akcentów antyśląskich czy zapomnienia o Śląsku albo innych niecnych czynów, a to po prostu jest autorska szuka o mieście - kolejne głosy w dyskusji wokół sztuki "Testament Teodora Sixta" w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej.
Już dawno żaden spektakl nie rozgrzał widzów Teatru Polskiego w Bielsku-Białej tak, jak "Testament Teodora Sixta". Autorem opowieści o dwóch miastach i rzece jest Artur Pałyga, który wygrał ogłoszony przez teatr konkurs na sztukę o Bielsku-Białej. W dramacie opowiada o przemysłowej potędze późniejszej stolicy województwa - głównym ośrodku motoryzacyjnym w Polsce, a następnie marginalizacji Bielska-Białej do roli miasteczka koło Szczyrku, jak widzą go mieszkańcy Warszawy, przyjeżdżający w Beskidy na narty. Autor opowiadając o mieście wymienia Niemców, Żydów, Polaków, którzy budowali jego potęgę. Ani razu nie pada jednak słowo Śląsk, co w swoim felietonie w "Gazecie Wyborczej" wytknął znany publicysta Michał Smolorz, twierdząc, że bielszczanie mają alergię na Śląsk. Czy tak jest faktycznie? Postanowił to sprawdzić Robert Talarczyk, dyrektor Teatru Polskiego i reżyser przedstawienia, który w sobotę po spektaklu zorganizował dyskusję