XV Tyski Festiwal Monodramu MoTyF. Pisze Katarzyna Flader-Rzeszowska w miesięczniku „Ramy Kultury”.
Teatr był i wciąż jest czuły na człowieka – jego problemy, uwikłania, wybory. By czegoś dowiedzieć się o nas dzisiejszych, można spojrzeć na scenę. To przecież zwierciadło współczesności. Tychy mają to szczęście, że działa tu Teatr Mały, który obok własnych spektakli organizuje trzy cykliczne wydarzenia teatralne. Jednym z nich jest MoTyF – Festiwal Monodramu. Już po raz piętnasty zgromadził on w tym mieście miłośników teatru jednego aktora. Konkurs skierowany jest do amatorów i aktorów zawodowych na początku drogi artystycznej. Spośród czterdziestu(!) nagrań Paweł Drzewiecki – dyrektor Teatru i Festiwalu – wybrał dziewięć monodramów, które już na żywo zostały zaprezentowane przed publicznością. Nie pomylił się.
Festiwalowe prezentacje wyraźnie pokazują, ile nurtów mieści się w tej, wydawałoby się, skromnej formie artystycznej. Znajdziemy tu i teatr faktu (Jordan Zuzanny Bernat), i teatr społecznie zaangażowany (Wyznania Grzegorza Piekarskiego, Czy podoba ci się tutaj Lidki Wiśniewskiej, Kaczmarek Pawła Zieglera), teatr poetycki (Jestem baba. Rzecz być może o Annie Świrszczyńskiej Katarzyny Faszczewskiej, Raz dokoła. Kobiety z „Wesela” Kingi Kowalskiej), teatr formy i animacji (Bezgłośna samotność Roberta Konowalika, George Sande Joanny Sobocińskiej-Korczak, Stand-up Aleksandry Gosławskiej). Ale od razu podkreślę, że każda z propozycji rozsadza narzucone przeze mnie ramy, nie mieści się w jednej kategorii – teatr zaangażowany jest też poetycki, a teatr formy sięga po dokumenty i biografie. Są tu spektakle oparte na klasyce literackiej, dramatach współczesnych, a także na scenariuszach autorskich. Artyści koncentrują się na słowie lub kiedy okazuje się ono bezradne – poszerzają wypowiedź o elementy animacji, ruchu, piosenki. Z pewnością każdy szuka własnych dróg komunikowania się z publicznością.
Siła teatru jednoosobowego leży w spotkaniu aktora z widzem, a raczej człowieka z człowiekiem, w dialogu, który może się między nimi wytworzyć (jasny przykład mieliśmy w mistrzowskim monodramie Andrzeja Seweryna). Aktor-monodramista, poszukując prawdy przekazu, zdany jest całkowicie na siebie, sam bowiem dźwiga ciężar kreowania postaci i rzeczywistości scenicznej, sam za pomocą ciała i głosu buduje relacje z widzami. Samotny na scenie zmaga się z ograniczeniami psychofizycznymi. Intymny teatr jednego aktora, ponieważ ogniskuje całą uwagę widza na jednym wykonawcy i jego doświadczeniu, potrafi dogłębnie poruszyć. Tutaj aktor wystawia się na widok publiczny w całym swoim jestestwie. W tym roku najwyraźniej wybrzmiały problemy związane z samotnością, rolą kobiety w społeczeństwie i sztuce, poszukiwaniem tożsamości, hipokryzją i zakłamaniem społecznym, sytuacją uchodźców, skutkami wojny. Tematy te zyskiwały bolesną aktualność w kontekście wydarzeń w Ukrainie i na białoruskiej granicy.
Festiwalowi, obok założeń artystycznych, przyświecają działania społeczne. Organizatorzy od lat zapraszają na Forum Teatralne, na którym wykonawcy opowiadają o idei stworzenia spektaklu, jurorzy dzielą się swym odbiorem, czasem wątpliwościami, a razem próbują zastanowić się nad tym, czym jest monodram dzisiaj, czy wciąż ma siłę przekazu? Jeśli tak, po jakie sięga środki, jak trafia do odbiorcy. Tym rozmowom mogą przysłuchiwać się widzowie i wszyscy chętni, którzy mają dostęp do spotkań na teatralnym kanale YouTube. Pierwszego dnia Festiwalu zapis obejrzało kilkaset osób! Paweł Drzewiecki i zespół Teatru poprzez konsekwentne działania edukacyjne, artystyczne i promocyjne zdobyli i wykształcili wspaniałego odbiorcę. I nie ma w tym przesady. Na każdym spektaklu widownia wypełniona jest po brzegi – czasem miejsc brakuje – wielu przychodzi na wszystkie prezentacje. „Zarażeni” monodramem fani Festiwalu ściągają nowych widzów (w tym roku rozmawiałam z panią, która zachęcona przez siostrę przyjechała z Chicago). A przecież teatr jednego aktora to forma wymagająca także dla widza – oczekuje zaangażowania, uruchomienia wyobraźni, skupienia i współodczucia.
Organizatorzy MoTyF-u dostrzegają rolę Festiwalu na wielu płaszczyznach, dlatego nie zapominają i o wykonawcach, którzy mogą rozwijać swoje umiejętności podczas przeznaczonych dla nich warsztatów (w tym roku prowadził je aktor Błażej Peszek). Spektakle mistrzowskie dają im z kolei możliwość wejrzenia w pracę najlepszych. W Teatrze Małym przy nadkompletach Anna Seniuk zagrała Życie Pani Pomsel, Ewa Ziętek – Nieostrość widzenia, a na gali finałowej Festiwalu wystąpił Andrzej Seweryn ze spektaklem Wokół Szekspira.
Tyski Festiwal Monodramu MoTyF wyraźnie pokazuje, że w czasie powszechnego dostępu do platform filmowych, ciągłych transmisji wydarzeń ze świata sportu, pochłaniającej roli mediów społecznościowych teatr ma wciąż siłę dotarcia ze swoim przekazem. Teatr przemawia! Trzeba tylko nastawić ucha, jak zdobywczyni Grand Prix Festiwalu Aleksandra Gosławska, zasłuchać się i usłyszeć. Teatr ma siłę performatywną – może sprowokować nas do działania. Jeśli nie tylko zobaczyliśmy, ale usłyszeliśmy te bardzo ważne społecznie, i piękne od strony artystycznej, spektakle, to w kwestii pokoju, tolerancji, wzajemnego szacunku, dążenia do prawdy mamy wiele do przemyślenia i zdziałania.