150 lat temu w Taganrogu urodził się Antoni Czechow, potomek pańszczyźnianego chłopa, ponurak i odludek. A także jeden z największych geniuszy współczesnego teatru - pisze Mariusz Grabowski w Polsce Metropolii Warszawskiej.
Co się ludziom tak podoba w ponurej pisaninie tego rosyjskiego niedźwiedzia?" - pytał na początku lat 90. XIX wieku Otto Bismarck. Półtora wieku później zadziwienie tak zwykle przenikliwego pruskiego kanclerza nic nie straciło na aktualności. Czechow jest dziś czytany, wystawiany i ekranizowany jak świat długi i szeroki. I wciąż nowe pokolenia literackich detektywów próbują dociec tajemnicy jego niesłabnącej popularności. Tylko w swej ojczyźnie od zawsze ma opinię geniusza i mesjasza inteligencji, sytuowanego w pisarskiej hierarchii tuż za Tołstojem. Jego słynna fotografia, na której widnieje zdobny w modnie podciętą bródkę i w okularach, wisi do dziś w niejednym rosyjskim mieszkaniu. Co ciekawe, drogę do sławy miał ciernistą. Urodził się w 1860 r. w rodzinie prostego kupca w Taganrogu nad Morzem Azowskim i początkowo nic nie zapowiadało, że stanie się globalną gwiazdą literatury. Po latach zapisał, że jedynym jego wspomnieniem z dzieciń