„Cząstki kobiety” w reż. Kornéla Mundruczó z TR Warszawa na Festiwalu Boska Komedia w Krakowie. Pisze Kamil Pycia na blogu Teatralna Kicia.
TR rozbił bank i zgarnął główną nagrodę Festiwalu Boska Komedia w 2019 roku spektaklem 'Cząstki Kobiety’ i w sumie nie dziwię się, bo to diabelnie dobry spektakl, sprawnie wyreżyserowany i kipiący emocjami.
Całe przedstawienie jest podzielone na dwie części. Na początku siadamy na pufach rozłożonych na podłodze przed białą ścianą, w której zamontowano okna od mieszkania i drzwi balkonowe. Obserwujemy, jako transmisję wideo, całą akcję rozgrywającą się po drugiej stronie ściany. Młoda matka ma rodzić, podjęła decyzję, że chce to zrobić w domu, a nie w szpitalu. Obserwujemy jej zmagania (genialna Wasilewska, koronuję ją na Matkę Boską Rodzącą) i chyba nigdy nie widziałem tak przekonująco zainscenizowanego porodu, emocje są niemal namacalne, strach i ból. Całość tego aktu jest genialnie przemyślana, obserwujemy wszystko przez okno; sycimy się jedną z najintymniejszych chwil w życiu kobiety jak jacyś perwersyjni podglądacze; naprawdę, gdyby zostało to zainscenizowane w inny sposób to moim zdaniem nie miałoby takiej siły oddziaływania. Dodatkowo potęguje to uczucie bezsilności u widza, który chciałby jakoś pomóc rodzącej, ale nie może, bo musiałby wedrzeć się do jej mieszkania, ujawnić się, co jest niedopuszczalne, przecież jesteśmy w tej sytuacji podglądaczami - nie wolno nam zdradzić, że tu jesteśmy.
Pod koniec tego aktu niemal miałem łzy w oczach i odczuwałem ogromny ból, że jako człowiek jestem totalnie bezsilny na dziejącą się na świecie taką krzywdę i ból.
Akcja drugiego aktu rozgrywa się pół roku po wydarzeniach z pierwszego. Widzowie są proszeni o przejście na tradycyjną widownię i zasiadamy już w środku mieszkania, które obserwowaliśmy przez okno.
Spotykamy tam tą samą młodą kobietę, która została zaproszona przez swoją matkę na obiad rodzinny; zaproszono również jej siostrę z mężem i kuzynkę-prawniczkę. Nikt nie wie jaki jest cel tego spędu.
Cały spektakl to wirtuozeria aktorska. Skupia się na ukazaniu mocy kobiet oraz tego, jak radzą sobie z przeciwnościami losu. Jak młoda dziewczyna radzi sobie ze stratą dziecka, matka z chorobą, siostra z wykluczeniem…
Każda z nich ma inny problem, ale stosują ten sam mechanizm - wyparcie i przemilczenie. Wszystko zostaje w rodzinie, tak zostały wychowane i są tak naprawdę tak samo bezsilne i samotne w swoim cierpieniu.
Cała inscenizacja to totalne żyćko, tak jakby oglądało się typowy obiad rodzinny w Polsce. Niesnaski, kłótnie, ciągłe pranie brudów przeszłości, wytykanie dawnych krzywd.
Niesamowite jest to, że spektakl, pomimo ciężaru poruszanego tematu, bywa naprawdę zabawny, ale potrafi też porządnie przestraszyć (np.: potężne sekwencje z braniem prysznica i lodówką; wtedy naprawdę miałem alarm brązowy i bałem się jak małe dziecko na horrorze).
Pod względem realizacyjnym ten spektakl jest po prostu obłędny. Pomijam już to, że zbudowano na scenie w pełni funkcjonujące mieszkanie, w którym w trakcie przedstawienia aktorzy normalnie kąpią się w wannie, czy na przykład pieką kaczkę (naprawdę, pieką kaczkę w piekarniku i na koniec ją zjadają). Scenografia jest piękna, dopracowana w każdym detalu i każdy z przedmiotów w tym wnętrzu ma swoją funkcję, nie jest obiektem dla samego bycia obiektem.
O aktorstwie już wspominałem, ale naprawdę tytaniczną pracę wykonuje Justyna Wasilewska. Jest tutaj doskonała i chyba długo nikt nie przebije jej w kunszcie aktorskim w młodym pokoleniu aktorek. Na życzliwy uśmiech zasługuje też Magdalena Kuta za rolę samotnej, chorej matki, która nie chce przyznać się przed bliskimi, że umiera i mieszka w domu sama, obserwowana jedynie przez wypchane własnoręcznie przez nią zwierzęta.
Spektakl jest bardzo gorzki w swoim wydźwięku. To przeżycie niesamowicie intensywne, trzymające w napięciu przez całe 2,5 godziny. Mimo wszystko, ta realizacja nie zostawia nas z aż taką beznadzieją, są tam przebłyski pokazujące, że warto żyć i że życie chwilami bywa znośne.
Totalny must see. Jeśli nie widziało się 'Cząstek…’ to traci się naprawdę wiele - kawał dobrego, współczesnego teatru.