Cyrkulacje – Wschodnioeuropejski Festiwal Cyrku Współczesnego w Lublinie. Pisze Grzegorz Kondrasiuk w „Do Rzeczy”.
W trybie reaktywnym – do którego krytycy oraz użytkownicy mediów społecznościowych są przyzwyczajeni – umykają nam inicjatywy pozytywistyczne, procesy kulturowe oparte na długim trwaniu. Walczę z tymi tendencjami, dlatego czasem zdarza mi się pisać teksty afirmatywne. Uprzedzam: to będzie jeden z nich.
Od 2015 r. odbywają się w Lublinie Cyrkulacje. Startowały jako konkurs etiud nowocyrkowych, dziś są renomowanym międzynarodowym festiwalem cyrkowym, z konkursem wieńczącym jego zakończenie. Organizatorem imprezy jest Fundacja Sztukmistrze, która zaczynała jako garstka zapaleńców, a dziś jest profesjonalną organizacją, dzięki której Lublin określany bywa mianem polskiej stolicy cyrku artystycznego.
W dwa kolejne weekendy września i października, na pięciu mniejszych i większych scenach (w tym – w Sali Operowej Centrum Spotkania Kultur z widownią na ponad tysiąc osób), pokazywane były spektakle wymykające się prostym klasyfikacjom, gdzieś pomiędzy sceną a areną. Pomalowane teatralnym światłem, wyreżyserowane, choreografowane – ukazywały możliwości ciała ludzkiego złapanego w pułapkę grawitacji, ryzykującego, poddanego rytuałom treningowym. „Tu nie ma blagi” – by odwołać się do przedwojennego spostrzeżenia Antoniego Słonimskiego na temat cyrku Staniewskich.
Sam konkurs organizowany jest w atrakcyjnej, profesjonalnej galowej formule, przez trzy kolejne wieczory, bo powtórzenia spowodowane są zainteresowaniem publiczności, dla której sala na tysiąc osób jest stanowczo za mała. W tym roku część biletów rozprowadzana była za darmo w noclegowniach dla ukraińskich uciekinierów (których w tym momencie jest ponoć w Lublinie 60 tys.). Jedną z istotnych pozycji w programie tegorocznych Cyrkulacji było widowisko „Spektrum” (Art Vision Production/Fundacja Sztukmistrze) – teatralna rewia nawiązująca stylistyką do najbardziej znanego dziś cyrku współczesnego, czyli Cirque du Soleil. Większość występujących w„ Spektrum” artystów również jest z Ukrainy, tak więc niespodziewanie festiwal stał się miejscem polsko-ukraińskich spotkań na widowni i prezentacją „wschodniej szkoły” sztuk cyrkowych. To ekstremalnie wysoki poziom umiejętności oraz wciąż nieodesłane do lamusa założenie estetyczne, konieczność wytwarzania przepychu wizualnego. Oraz – spora dawka patosu…
Spośród festiwali tanecznych, cyrkowych, pantomimy czy teatru ulicznego Cyrkulacje wyróżnia formuła konkursowa z wieloma nagrodami. Jest to jednak „konkurs z misją” – ponieważ cyrk artystyczny jest wciąż na dorobku. Oprócz wsparcia finansowego dla niezależnych artystów impreza ta ma założenia promocyjne: chce być trampoliną wysyłającą talenty z naszego kąta Europy na prężny i wiecznie głodny światowy rynek. Konkurs udowadnia, że stary dobry cyrkowy numer (oparty na założeniu, że ma on przede wszystkim prezentować nadzwyczajne umiejętności) ma się świetnie i również nie zamierza odchodzić do lamusa. Dziś wspiera go jedna z późnych wnuczek cyrku, telewizja, bo numer świetnie można wyeksponować w formatach tzw. talent show. Ale Cyrkulacje są też pojedynkiem na poszukiwanie własnej formy wśród powtarzalnych wzorców ruchu, gdzie sportowy wyczyn schodzi na dalszy plan. Kto wygra tym razem? Zobaczymy.
W ubiegłym roku główną nagrodę zdobył Łotysz Aleksey Smolov występujący na kole Cyra. Koło Cyra to jeden z większych i bardziej efektownych przyrządów cyrkowych. To spora obręcz, o na oko dwumetrowej średnicy. Wprowadza ją w ruch artysta akrobata, który znajduje się wewnątrz niego, rozpięty rękami i nogami. Wirując nieraz z zawrotną prędkością, wykreśla figury w różnych płaszczyznach, wzbudzając przy okazji grozę ryzykownymi nieraz figurami, np. zbliżając się do podłogi albo wchodząc w trajektorię ciężkiego rekwizytu. Tymczasem Smolov – mistrz ewolucji akrobatycznych – poszedł krok dalej. Wychodząc z koła Cyra, potraktował jego ruch jako okazję i do tańca, który można wykonywać w mikrosekundach możliwości otwierających się pomiędzy obrotami koła Cyra, i do manipulacji rekwizytem, który w jego rękach wyglądał na znacznie lżejszy… Na obecną edycję artysta powrócił razem z litewsko-łotewską grupą Taigi Cirkas (Konstantin Kosovec, Elena Kosovec, Aleksey Smolov), ze spektaklem „Up to this Point”. Grają tu akrobaci, ale także lina pionowa i Cyr – wykorzystywane poza schematami, tak jakby unieważnione zostały wszelkie odziedziczone sposoby robienia show z użyciem tych rekwizytów, a wyobraźnia powędrowała w świeże, odkrywcze regiony. Świat nowych gatunków, mieszających cyrk, teatr fizyczny, teatr przedmiotu, taniec. Rzadkie to smaki, warto ich szukać.