Polski Teatr Tańca kończy swój jubileuszowy, 50. rok działalności. –Największe wyzwanie w moim życiu to budowa siedziby PTT. Siwe włosy mam od trudów inwestycji, ale jest moim ogromnym szczęściem, że udało mi się coś tak trudnego zrealizować – mówi Iwona Pasińska, jego dyrektorka, w portalu kultura.poznan.pl. Rozmawiał Przemysław Toboła.
Wczorajszy dzień spędziłem w Bibliotece Raczyńskich, przeglądając jubileuszowe wydawnictwo Polskiego Teatru Tańca - Żywy zapis / Live captured, nagrodzone przez Polskie Towarzystwo Wydawców Książek nagrodą Grand Prix dla Najpiękniejszej Książki Roku 2023. Zarezerwowałem cały dzień, gdy na stronie internetowej PTT przeczytałem, że publikacja składa się z dwóch tomów. Na fotograficzną część książki składa się 3600 zdjęć pokazujących ewolucję ruchowej ekspresji człowieka. Muszę przyznać, że całość budzi mój niekłamany podziw!
Żywy zapis powstawał dwa lata. Zbieraliśmy i przygotowywaliśmy materiały, robiliśmy sesje zdjęciowe, pracowaliśmy z grafikiem i autorami tekstów, robiliśmy nieustanne redakcje i korekty. Trwało to tak długo, bo chciałam, żeby nie było to standardowe wydawnictwo ukazujące 50 lat historii instytucji kultury. Chcieliśmy zbudować w tym albumie coś na kształt alternatywnej rzeczywistości artystycznej, oddającej ducha czasów i zmian w PTT. I nagle urodziły nam się z tego dwa albumy. Grafik Ryszard Bienert zdecydował się na podział i to była dobra decyzja, gdyż pewne rzeczy nagle nam się uprościły. Od tego momentu praca była zdecydowanie łatwiejsza. Całkiem jasne stało się, co możemy umieścić w pierwszym, a co w drugim tomie.
Od pierwszej do ostatniej karty albumu zachwycałem się fotografiami inspirowanymi chyba zdjęciami niemieckiego ekspresjonisty Herberta Lista czy też serią słynnych fotografii opartych na stylu ojca surrealizmu, Philippa Halsmana. Kto wybrał taką formę fotograficznej narracji o historii Polskiego Teatru Tańca?
Pomysł był Andrzeja Grabowskiego, fotografika, który współpracuje z PTT już od lat 80. W konsekwencji, kiedy usiedliśmy do pracy nad albumem, Andrzej Grabowski proponował rejony atrakcyjne dla niego fotograficznie, a ja wskazywałam te cenne z punktu rozumienia ruchu - motoryki, która stała się wręcz obszarem sacrum, czyli sztuki. Razem szukaliśmy sposobu na to, by sesje zdjęciowe oddały to, co mogliśmy pięknie sobie powiedzieć w słowach. Było wiele dyskusji na temat tego, jak zamknąć w kadrze ruch. Jak go uchwycić, uwięzić. Muszę też przyznać, że gdyby nie zaangażowanie tancerzy, nie uzyskalibyśmy tego przepięknego efektu, a w konsekwencji nagrody Grand Prix.
Czy siódma edycja organizowanego przez Was konkursu multimedialnego 1 strona, 1 spojrzenie, 180 sekund okazała się rekordowa po względem liczby zgłoszeń?
W tej odsłonie konkursu jurorzy musieli ocenić ponad 276 zgłoszeń. W głosowaniu na Nagrodę Publiczności oddane zostały aż 2643 głosy. Trochę mi żal jurorów, ale to fantastyczny wynik. Kiedy zaczynałam pracę jako dyrektor PTT, pomyślałam, że filmowe projekty choreograficzne to za mało, by zachęcić widzów do twórczego przepuszczenia przez siebie ruchu, tańca. Wtedy właśnie wymyśliłam konkurs 1 strona, 1 spojrzenie, 180 sekund, by każdy mógł zaprezentować swoje myślenie, odczuwanie ruchu, w sposób najbardziej wygodny. A przecież jedni wolą pisać, inni fotografować, jeszcze inni najlepiej wyrażają się własnym ciałem. A najpiękniejsza rzecz, jaka zdarzyła się temu konkursowi, to brak rozgraniczenia na amatorów i zawodowców. Przecież oba te światy, zawodowe i niezawodowe, na siebie wpływają, inspirują, rzucają sobie wyzwania i to jest niesamowite. Jest też nagroda publiczności, bo uznałam, że nasi widzowie to przecież czwarty juror.
Choreograficzny projekt filmowy Polskiego Teatru Tańca z 2022 roku, Bestia w Pani reżyserii, otrzymał w marcu nagrodę Play Short dla najlepszego filmu tańca przyznawaną przez jury CCB - Film Society. Nie jest to oczywiście pierwsza nagroda ani też pierwszy film zrealizowany przez Polski Teatr Tańca.
Nagród faktycznie mamy wiele, i to na całym świecie. Bestia to szósty choreograficzny projekt filmowy, jaki zaproponowałam do realizacji w swoim programie jako dyrektor PTT. Pragnęłam, by taki projekt powstawał raz w roku, bo przecież nie jesteśmy w stanie dotrzeć do widza we wszystkich miejscach na ziemi fizycznie, a jest to możliwe za pośrednictwem internetu. W dodatku liczba festiwali prezentujących filmy tańca z każdym rokiem rośnie, więc uznałam to za najszybszą formę dotarcia do ogromnej widowni.
Mamy swoich fanów na całym świecie. Niedawno dostałam wiadomość, że główną nagrodę na festiwalu Joinville International Film Festival w Brazylii dostał Zielnik, nasz piąty choreograficzny projekt filmowy. I to jednogłośną decyzją jury! Za to Historiae vivae, siódmy projekt z roku 2023, miał swoją premierę w Lizbonie na InShadow ScreenDance Festival w grudniu ubiegłego roku. Organizatorom festiwalu w Portugalii tak bardzo na nim zależało, że nawet naciskali przez ambasadę polską, żebyśmy pozwolili na prapremierę poza granicami naszego kraju. Siła tych filmowych projektów polega na tym, że docieramy do ogromnej widowni. I to takiej, która często nie jest w ogóle związana z tańcem. To dla mnie bardzo ważne, bo właściwie od dziecka otaczała mnie opinia, że taniec baletowy czy współczesny to sztuka hermetyczna. Ludzie mają w głowie stereotyp "ja i tak tego nie zrozumiem, więc nie pójdę na spektakl baletu, a tym bardziej teatru tańca".
Widziałem pocztówkę reklamującą ostatnią premierę PTT - Wyspę umarłych. To performatywny esej zainspirowany słynnym obrazem Arnolda Böcklina. Obraz jest kolorowy, a pocztówka czarno-biała. Czy to dlatego, że przedstawieniu towarzyszy muzyka Sergiusza Rachmaninowa, który podczas komponowania inspirował się czarno-białą kopią?
Zawsze dbam o wszystkie szczegóły, naprawdę staram się zrobić porządny research. W dodatku po wysłuchaniu poematu symfonicznego Rachmaninowa nie mogłam się uwolnić od tych genialnych dźwięków. Przez całe tygodnie chodziłam i nuciłam je, chociaż kiedy pierwszy raz puściłam nagranie, nikt z zespołu nie pokochał go tak bardzo jak ja. Ostatecznie na premierze była dyrektor programowa festiwalu Malta, Agata Kołacz, i nasz spektakl został zakupiony na wrześniową edycję Malty.
Ale Wyspa umarłych nadal zostanie pokazana na finał Waszego roku jubileuszowego?
Pierwotny projekt był inny. Na nasz finał spektakl Śmierć czy wyzwolenie? miał zrobić Emil Wesołowski, gwiazda u Conrada Drzewieckiego. Człowiek, który ma bardzo dobre relacje z wszystkimi jeszcze żyjącymi tancerzami ówczesnego składu Polskiego Teatru Tańca i który w związku z tym miał połączyć ich z naszym obecnym zespołem. Byliśmy już po bardzo konkretnych rozmowach, do czasu, gdy zadzwonił w styczniu, że niestety niedomaga zdrowotnie, i musiałam sama wymyślić spektakl. Tak powstała Wyspa umarłych.
Do współpracy zaprosiłam seniorów, z którymi już kiedyś pracowałam na scenie. Na ekranie wyświetliliśmy wszystkie reprodukowane projekcje, które w latach 70. towarzyszyły spektaklom Polskiego Teatru Tańca - na znak metafory spajającej świat ludzi i świat dzieł. W tym spektaklu nie chodzi o umieranie, ale zadajemy widzom pytania o to, jak sami przygotujemy się do przejścia na drugą stronę. Nie chodzi przy tym wyłącznie o człowieka, ale o historię, fakty, dzieje. Zapraszamy do wspólnej podróży przez czas i przestrzeń do miejsca, gdzie sztuka staje się pomostem między tym, co przemija, a tym, co pozostaje na zawsze.
Złoty jubileusz powoli się kończy. Czy w związku z tym ma Pani jakieś marzenie?
Codziennie budzę się z nowymi marzeniami. Czasami kolejne wyklucza poprzednie. Największe wyzwanie w moim życiu to budowa siedziby Polskiego Teatru Tańca. Siwe włosy mam od trudów inwestycji, ale jest moim ogromnym szczęściem, że udało mi się coś tak trudnego zrealizować. W sumie mam takie niecodzienne marzenie: chciałabym, żeby w Poznaniu powstało Muzeum Tańca. Mam nawet pomysł, jak sprawić, by ci, którzy by do niego przyszli, jeszcze bardziej pokochali taniec.