„Ciało dziewczyny” Darii Sobik w reż. Pameli Leończyk w Teatrze Nowym w Łodzi. Pisze Wiktoria Wojas, członkini Komisji Artystycznej 31. Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.
„To może być pierwszy raz, kiedy widzicie tabletkę poronną w teatrze” – słyszymy już na początku spektaklu, gdy Maciej Kobiela wybiega na scenę w białym dresie i oznajmia, że wciela się w rolę Mizoprostolu. Pod tą nazwą kryje się lek, który zapobiega powstawaniu owrzodzeń przewodu pokarmowego, ale ma też inne zastosowanie – u osób w ciąży wywołuje skurcze i prowadzi do poronienia. W Ciele dziewczyny (reżyseria Pameli Leończyk według tekstu Darii Sobik) Mizoprostol nie tylko pojawia się na scenie, ale też wyjaśnia publiczności, w jaki sposób wpływa na organizm i rozdaje wybranym osobom karteczki z numerem telefonu organizacji Aborcja Bez Granic. Ten nietypowy początek spektaklu – z założenia edukacyjnego – zapowiada, że na łódzkiej scenie tabu zostanie przełamane nie raz, a kwestie intymne (związane z dojrzewaniem, inicjacją seksualną, cielesnością) będą przedstawione w sposób bezpośredni, pozbawiony wstydu i stygmatyzacji.
Zanim sytuacja sceniczna w pełni się zarysuje i poznamy główne osoby dramatu, możemy wyczuć, że znaczną rolę będzie odgrywała też przestrzeń wykreowana przez Magdalenę Muchę. Powoli zanurzamy się w białym pokoju. Wszystko wydaje się sterylne i minimalistyczne. Ściany zostały zastąpione przez zwiewne tkaniny, w jednym rogu sceny stoi fotel i stolik z lampą, a w drugim znajduje się materac przykryty różową pościelą. Z sufitu zwisają splątane liny oraz instalacja przypominająca kokony. Scenografia za sprawą połączenia kolorów, wykorzystanych materiałów i ogólnej estetyki przywodzi na myśl prace Marii Pinińskiej-Bereś (a zwłaszcza Mój uroczy pokoik z 1975 roku). Wrażenie to potęguje aura cielesności i budzącej się erotyczności. W pewien sposób czujemy się zaproszeni do tego intymnego świata. Jednak projekt Muchy zrywa też z utrwaloną wizją dziewczyńskiego pokoju, bowiem ta uniwersalna przestrzeń w trakcie spektaklu zamieni się w dyskotekę, kort tenisowy, a nawet gabinet lekarski.
W tym świecie, balansującym między życiem prywatnym a publicznym, dojrzała kobieta Daisy (Jolanta Jackowska) konfrontuje się z dawną sobą – nastoletnią Daisy (Rozalia Rusak). Chociaż konfrontacja okaże się tu nie najlepszym określeniem. Bohaterka próbuje raczej przeanalizować dawne przeżycia dotyczące dorastania, poznawania siebie, odkrywania własnej seksualności. Spogląda na przeszłość poprzez ciało. Zastanawia się, co wtedy czuło? Co się w nim budziło? Co zmieniało? Czego naprawdę chciało? Na co było, a na co nie było gotowe?
W rytmie dźwięków (skomponowanych przez Magdalenę Sowul) przenosimy się wraz z Daisy do miasteczka Sane i zaczynamy poruszać się po kolejnych etapach tej historii. Muzyka momentami wprowadza w trans, jakiś rodzaj upojenia, koresponduje z nierealnością wspomnień. Tymczasem Daisy przeprowadza nas przez kilka wydarzeń ze swojej młodości, między innymi przez pierwsze doświadczenia miłosne, nieporadne zbliżenia seksualne, tłumione popędy, a także przez wir niemal obsesyjnego porównywania się z innymi oraz prób sprostania oczekiwaniom rodziców i otoczenia. Daisy rewizji poddaje głównie relacje z chłopakami, ale ważny aspekt stanowi też więź z niewiele starszą kuzynką – Judy (Halszka Lehman). W oczach naszej bohaterki kuzynka wydaje się niezwykle doświadczona, piękna, niemal idealna. To zaskakujące, biorąc pod uwagę fakt, że poznajemy Judy w momencie, gdy zachodzi w niechcianą ciążę i podejmuje decyzję o aborcji. Jest pełna obaw, nie chce stracić fragmentu siebie, ma też kompleksy cielesne (na przykład związane z kształtem wulwy). Relacja bohaterek jest ambiwalentna. Ileż w niej zazdrości, rywalizacji, ale też wzajemnego wsparcia i kiełkującego siostrzeństwa.
Daisy w swojej opowieści skupia się na tym, jak jej ciało reagowało na konkretne wydarzenia. Ale nie jest to historia tylko o dziewczynie, ani tylko dla dziewczyn. Pojawia się męski punkt widzenia, próby rozmontowania stereotypowej męskości (z założenia niekoniecznie udane). Andy (ponownie Maciej Kobiela) – pierwszy chłopak Daisy z pozoru używa włączającego języka, unika przemocy, traktuje partnerkę podmiotowo. Uważa się za ofiarę patriarchatu. Wpada jednak w pułapkę, zaczyna powtarzać bez zrozumienia popularne zwroty („jeśli oczywiście masz na to przestrzeń, jeśli oczywiście masz na to zgodę, to jest totalnie w porządku, jeśli nie chcesz”) i staje się opresyjny. Inne podejście ma brat Daisy – Jim, który próbuje rozmawiać z siostrą, ale nie potrafi poruszyć tematów tabu, ma trudność w doborze odpowiednich słów. Chce jednak przekazać dziewczynie, że niezależnie od płci podczas inicjacji seksualnej i późniejszych zbliżeń niezbędna jest zgoda i zabezpieczenie.
Tytułowe ciało dziewczyny na przestrzeni lat zmienia się. Daisy staje się świadoma siebie i swoich praw. Stopniowo odrzuca krępujące więzy. Zaczyna zastanawiać się, czy pewne doświadczenia seksualne nie były nadużyciem ze względu na chęć sprostania cudzym oczekiwaniom wbrew swoim potrzebom i poczuciu gotowości. Zauważa też, że nie była w stanie uwolnić się od społecznych wymagań dotyczących wyglądu i zachowania młodych dziewczyn. Przez lata słuchała, że powinna odkryć swój seksapil, ściągnąć okulary, poruszać się w określony sposób, schudnąć, rozjaśnić włosy. Ten ostatni aspekt pełni ważną rolę w spektaklu i powraca w tekstach Darii Sobik. Kobiece włosy mają wiele znaczeń zakorzenionych kulturowo. Jednocześnie należą i nie należą do ciała. W każdej chwili można je obciąć, chociaż ten zabieg przez lata wiązał się z licznymi przesądami. Włosy w spektaklu wywołują też napięcia między nastoletnią Daisy a jej matką. Kłótnia o odpowiednią długość fryzury właściwie jest kłótnią o możliwość decydowania o sobie i każdej części swojego ciała. W końcowym monologu dorosła Daisy łączy ten problem z kulturowym znaczeniem kołtuna, który początkowo może się wydawać tylko uciętym warkoczem, a okazuje się „nitkami, które łączyły cię z innymi ciałami”. Jednak w tej historii, w odróżnieniu od dawnych wierzeń, obcięcie kołtuna nie przyniesie nieszczęścia ani choroby, raczej sprawi, że ciało będzie wyzwolone i wreszcie zrobi coś tylko dla siebie, nie po to, by zostać zauważone, docenione czy adorowane.
Łódzkie przedstawienie zakorzenione jest w amerykańskiej popkulturze i estetyce. Brak tutaj rodzimych kontekstów, nawiązań do aktualnej debaty społecznej i politycznej na poruszane tematy. Ten zabieg pozwala skupić się na przeżyciach, emocjach, na uniwersalnych doświadczeniach młodych dziewczyn. Warto jednak zaznaczyć, że inspiratorką, czy może raczej przewodniczką spektaklu była Annie Ernaux. Twórczynie przedstawienia poprowadziły pomost od opowiadań noblistki (zebranych w książce Ciała) do współczesnych nastoletnich przeżyć, wskazując na międzypokoleniową wspólnotę doświadczeń. Z książki zaczerpnęły kilka cytatów i głównych wątków. W opowiadaniu Ernaux Zdarzenie pojawia się motyw niechcianej ciąży i aborcji, a w Pamięci dziewczyny bohaterka zwierza się ze swoich trudności związanych z inicjacją seksualną i nieszczęśliwym uczuciem.
Z drugiego opowiadania spektakl Pameli Leończyk czerpie również oś narracyjną, która opiera się na relacji bohaterki z młodszą wersją siebie, na napięciu między kiedyś a teraz. W Ciele dziewczyny dojrzała Daisy komentuje wydarzenia ze swojej przeszłości. Mówi samej sobie, że to, czego wtedy doświadczało jej ciało, było „w porządku”, nawet jeśli wydawało się niezrozumiałe. Bohaterka patrzy w oczy widzek i pyta: „Ile dziewczyn w tym miasteczku potrzebuje to usłyszeć?”. Daisy podczas spektaklu zmienia perspektywy, czasem obserwuje z dystansu, siedzi w fotelu i ogląda zdarzenia jak film. Bywa też wspierającą obserwatorką. Czasami na żywo rysuje coś i wyświetla na projektorze umieszczonym na środku sceny. Na koniec zbliża się do młodszej wersji siebie. W tym momencie spektakl pulsujący, pełen muzyki, ruchu i zabiegów formalnych wycisza się. Pozostają tylko słowa i obecne ciała. Bohaterki spotykają się i stykają bez oznak dominacji, hierarchii. Ta scena wydaje się sentymentalna, momentami ckliwa i moralizująca, ale w jakiś sposób potrzebna. Dojrzała Daisy akceptuje przeszłość. Rozumie, że ciało jest obciążone społecznym tabu, nie należy go dyscyplinować, lecz słuchać i podążać za jego potrzebami. Zauważa, że ciało dziewczyny zamieniło się w ciało kobiety.
Chociaż ta wewnętrzna zgoda jawi się jako nowy początek, to spektakl się kończy. Rozglądam się po sali. Osoby na widowni wydają się przejęte, poważne, być może oszołomione taką otwartością ujęcia tematu. Po spektaklu pójdą na zorganizowane przez teatr warsztaty, a może zajrzą do programu, w którym znajdą rozmowę z edukatorką seksualną. Ja rozglądam się dalej i widzę na widowni siedemnastoletnią siebie, poruszoną i wdzięczną za ten spektakl.