Logo
Recenzje

Chęć bycia silniejszym

6.10.2025, 12:43 Wersja do druku

„Żar" Sandora Maraiego w adaptacji Christophera Hamptona w reż. Jana Englerta w Teatrze Polonia w Warszawie. Pisze Jan Bończa-Szabłowski w „Rzeczpospolitej".  

fot. Katarzyna Kural-Sadowska

Kiedy Jan Englert, dyrektor Teatru Narodowego, zagrał swoją najlepszą teatralną rolę? Wtedy, gdy przestał być dyrektorem. I to jeszcze zagrał ją we wspaniałym towarzystwie w Teatrze Polonia Krystyny Jandy.

Brytyjski dramaturg, scenarzysta i reżyser filmowy, Christopher Hampton na świecie znany jest przede wszystkim z adaptacji teatralnej powieści „Niebezpieczne związki" Pierre'a Choderlosa de Laclosa, której wersja filmowa (1988) przyniosła mu Oscara. W Polsce było o nim głośno także za sprawą filmu Agnieszki Holland „Całkowite zaćmienie" (1995), który powstał na podstawie jego scenariusza. Koneserzy teatru cenią go również za adaptację sceniczną powieści „Żar" Sandora Maraiego. Rozpisana na trójkę postaci, wciągająca opowieść o spotkaniu po latach przyjaciół, którzy pragną rozliczyć się z przeszłością, miała polską premierę w Teatrze Narodowym w 2007 r. Zasłynęła wtedy wybitnymi kreacjami Zbigniewa Zapasiewicza, Ignacego Gogolewskiego oraz Danuty Szaflarskiej.

Teraz możemy usłyszeć ją w równie znakomitym wykonaniu Jana Englerta, Daniela Olbrychskiego oraz Mai Komorowskiej. Postać kobiecą wymieniam celowo na trzecim miejscu, bo tak naprawdę jest ona jedynie akuszerką całej tej opowieści. Pojedynek słowny bowiem rozgrywa się między mężczyznami, choć najwięcej słów wypowiada Henrik. Henrik grany przez Jana Englerta i kreowany przez Daniela Olbrychskiego Konrad to para bliskich niegdyś przyjaciół. Poznali się jeszcze w szkole kadetów. Ich drogi rozeszły się z powodu dramatu, jaki rozegrał się ponad cztery dekady wcześniej. Poróżniła ich kobieta, nieżyjąca już żona Henrika, która - jak się okazało - była także kochanką Konrada. We wzajemnych relacjach jest sporo białych plam i jak uznał Henrik, najwyższy czas, by je w końcu wyjaśnić.

Spektakl ogląda się w wielkim skupieniu. Przypomina on klimatem wystawione w swoim czasie przez Krystiana Lupę „Rodzeństwo" (1996) Thomasa Bernharda tudzież „Silniejszą" Augusta Strindberga (1991) w inscenizacji Andrzeja Wajdy.

Najtrudniejsze zadanie ma tu Jan Englert (także reżyser przedstawienia). To na nim spoczywa główny ciężar tej opowieści. Englert jest niezwykle chłodny i piekielnie precyzyjny w swym logicznym wywodzie. Zachowuje się, jak wytrawny gracz, który pragnie osaczyć swego przeciwnika. Jest w nim mocno skrywana potrzeba triumfu i pokazania, że jest silniejszy. Kiedy przyglądamy mu się bliżej, nie mamy wątpliwości, że jest człowiekiem owładniętym zazdrością.

Przed Danielem Olbrychskim stoi także wielkie wyzwanie, bo popisowej tyradzie Henrika musi być przeciwstawiona równie imponująca symfonia słuchania Konrada. Olbrychski mówi znacznie mniej, ale właśnie w jego roli szczególnie ważny jest każdy detal, ruch ręki, grymas ust, drgnienie powiek. On pozwala wręcz „wykrwawić się" swemu dawnemu przyjacielowi, słuchając jego oskarżeń. W aktorstwie Daniela Olbrychskiego jest dawno niewidziana wstrzemięźliwość, która daje granej przez niego postaci wyjątkową siłę. A Jan Englert swą opowieścią po prostu hipnotyzuje.

Szczególną postacią w tej sztuce jest Nini, piastunka Henrika i jego powierniczka. Maja Komorowska zrobiła z tej niewielkiej roli prawdziwą perełkę i dodała jej odrobinę metafizyki. Dla Henrika jest z pewnością wielkim autorytetem i ukojeniem w najtrudniejszych chwilach. Publiczność premierowa, doceniając mistrzowską grę aktorów, wysłuchała sztuki Hamptona w wielkim skupieniu, poddając się w pełni subtelnej grze z pamięcią i skrywaną namiętnością rozgrywanej w imponującej scenografii Wojciecha Stefaniaka. 

Tytuł oryginalny

Chęć bycia silniejszym

Źródło:

„Rzeczpospolita” nr 231

Autor:

Jan Bończa-Szabłowski

Data publikacji oryginału:

04.10.2025

Sprawdź także