„Bóg i proch. Część czwarta” w reż. Tomasza Mana w CSW Zamku Ujazdowskim w Warszawie. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.
Przedsięwzięcie – podobnie jak poprzednie części – jednorazowe, więc owszem, zostało zarejestrowane i być może będzie gdzieś kiedyś do obejrzenia, ale z pewnością nie będzie można go doświadczyć na żywo, więc kontent jestem, że byłem, widziałem, słyszałem.
Spektakl był – wcale nie ukrywam – trudny w odbiorze, nawet nie dlatego, że motywy z Biblii były podane w jakiś hermetyczny sposób (jak sądzę widzowie, którzy świadomi zdecydowali się przybyć, doskonale wiedzieli, o co chodzi), jednak forma tego performansu była istotnie bardzo eksperymentalna. Nic przeciwko eksperymentom nie mam, wodziłem więc z zainteresowaniem zmysłami za aktorami i ich grą, słuchałem, próbowałem łączyć sensy, słowa, dźwięki i obrazy, jak to w teatrze, ale… tutaj to nie zadziałało; nie umiałem tego tak oglądać. A jednak to przedsięwzięcie dało mi niesłychane wręcz zadowolenie artystyczne (moja ulubiona fraza ze Słonimskiego). Nie od razu – jako się rzekło, po pewnej chwili, po takim jakby oddaleniu się od tam i wtedy, wulgaryzując – po wyluzowaniu; wreszcie - po bezwarunkowym otworzeniu się na bodźce, a szczególnie - na dźwięki.
Z zainteresowaniem wyglądam części kolejnych.