EN

2.02.2024, 17:01 Wersja do druku

„Biznes od kuchni” w Teatrze XL

„Biznes od kuchni” w reż. Diany Karamon w Teatrze XL w Warszawie. Pisze Grzegorz Mrówczyński w Teatrze dla Wszystkich.

fot. Rafał Meszka / mat. teatru

„Biznes od kuchni”. Tę premierę będzie się pamiętać! Atmosfera wydarzenia. Elegancko. Każdy widz witany z uśmiechem. Naparsteczki wódeczki. Przystrojona kawiarnia zaczyna pękać w szwach. Przyjęcie weselne? Ależ tak! Panna młoda w bieli i w welonie. Pan młody pod muchą. „Gorzko, gorzko!” Otwiera się biała ściana, za którą czeka sala teatralna. Najpierw upojne tango młodej pary. Brawo! Następuje apoteoza panny w welonie. Panowie drużbowie wnoszą na ramionach tę boginię miłości w przestrzeń teatru i samotności… Słychać rzewny i monumentalny kobiecy wokal, skądś znajomy. Światło cudne, świątynne.

Panna i mężczyźni zwracają się do gości, prosząc o zajęcie foteli na widowni. Następuje niemal symboliczna zamiana miejsc. W kawiarni zostają bohaterowie wieczoru. Wszak zaczną prowadzić biznes pełni wiary we własną sprawczość. Goście pozostają świadkami, nieco zaniepokojonymi czy przedsięwzięcie rentowne. Z oddalenia foteli teatralnych widać w perspektywie całą kawiarnio-księgarnię. Najpierw wielki zapał. Potem remont. Kontrola sanepidu. Klienci, różni. Poetyckie ego właściciela biznesu. Obawy żony. Intrygi. Oszustwa przyjaciela – wspólnika. Sex na ladzie barowej. Kontrola skarbówki. Akcja się coraz szybciej rozwija bezlitośnie dla byłej, młodej pary. Wspomnienie apoteozy „Oj, chmielu, chmielu…”

Autorka scenariusza toczy swoją, ulubioną formę burleski, a reżyserka jej w tym brawurowo pomaga. Przez cały czas towarzyszy nam zderzenie pierwiastka wzniosłości ze śmiesznością. Słów pada niewiele. Znaczenia i sensy realizowane są w obrazach, etiudach aktorskich, w dynamicznym ruchu i agresywnej ścieżce dźwiękowej. Ważną funkcję pełni wspomniana już rozsuwająca się ściana między kawiarnią a widownią. Składa się ona z kilku biało-czarnych, ruchomych segmentów animowanych przez wykonawców w zależności od potrzeb dramaturgicznych. Całość widowiska spina stosownie użyta ludowa pieśń „Oj, chmielu, chmielu”, monumentalnie zaaranżowana, która nie pozwala zapomnieć, że zdarzenie zaczęło się od miłości.

Sukcesem autorki i reżyserki w jednej osobie jest próba odwołania się do źródeł teatru. Katastrofa głównych bohaterów przypomina niemal tragedię grecką w atmosferze ludyczności i zabawy, oczywiście. Oto młoda i młody, żona i mąż, kobieta i mężczyzna potrzebują całkiem współczesnej terapii. Bo jak powiedział poeta:

…”miłość zupełna jest zawsze szczęsną!… dlatego, że jest!”

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła