Czyżby Pan Maciej Nowak chciał zostać cenzorem i decydować, co się w Polsce powinno grać czy pokazywać, a co jest absolutnie zabronione? Poza tym warto byłoby zapoznać się z opiniami widzów chodzących na transmitowane i retransmitowane przedstawienia, bo jednak widz swój rozum ma - Bartłomiej Majchrzak z Dystrybucji Sztuki odpowiada na felieton Macieja Nowaka o cyklu transmisji i retransmisji "National Theatre Live".
"KULTURA (...) TO JEST CUŚ TAKIE, ŻE TO SIĘ W PALE NIE MIEŚCI"* Transmisje spektakli teatralnych są stare jak radio. Na ich rozwój wpłynęło wynalezienie telewizji, a od 2006 roku - dzięki wciąż rozwijającej się technologii - możemy oglądać w salach kinowych przekazy w jakości HD i DD Surround. To blisko sto lat zjawiska, warto więc byłoby, aby zauważył je każdy badacz teatru i krytyk w tej dziedzinie. Nieinteresowanie się transmisjami to jak negowanie istnienia teatru telewizji. Uelastycznianie warunków prezentacji ma się więc dobrze od dawna i to na wielu płaszczyznach. Choć jako przedstawiciel dystrybutora nie powinienem tego pisać, nie będę hipokrytą: transmisja spektaklu nigdy nie będzie żywym teatrem. Ale czy to znaczy, że jest samym złem, które w dodatku - jak twierdzi Pan Maciej Nowak w swoim felietonie - w neokolonialnym, imperialnym geście demoluje lokalny rynek teatralny i nabija kabzy pewnym facetom? Proszę, aby Czytelnicy odpowi